♡ ·  · Late night cry ·  ·

328 25 15
                                    

Park Jiyoon: Hej

Yoongi: Hej? 

Park Jiyoon: Um... Rodzice organizują niewielki bankiet
tematyczny u nas w domu w przyszłym tygodniu

Yoongi: Eh, niech zgadnę, mam przyjść? 

Park Jiyoon: Mniej więcej
Park Jiyoon: Ty, twoi rodzice i bracia 

Yoongi: Brzmi jak coś czego zdecydowanie nie chcę robić. 

Park Jiyoon: Brzmi jak nie mój problem

Yoongi: Mhm.
Yoongi: Przekażę im.

Park Jiyoon: Tae już wie
Park Jiyoon: Powiedz tylko reszcie...

Yoongi: No tak.
Yoongi: Coś jeszcze?

Park Jiyoon: Nope, nie będę zawracać ci już głowy
Park Jiyoon: Ewidentnie nie masz humoru...

Yoongi: Nie w tym rzecz. 
Yoongi: Przepraszam. 
Yoongi: Jestem po prostu zmęczony, to nic osobistego. 

Park Jiyoon: Jasne
Park Jiyoon: Dobranoc, Yoongi

Yoongi: Uh, dobranoc.

          Westchnął ciężko, zaciskając dłoń na zablokowanym już telefonie. Ledwo zaczął rozdział z Jiyoon, ale już miał go po dziurki w nosie. Nie dlatego, że Jiyoon była jakkolwiek zła. Bo nie była. Cholera, była naprawdę wspaniała. Rzucała świetnymi żartami, a jej uśmiech był powalający. W dodatku miała naprawdę ciekawe zainteresowania i Yoongi naprawdę mógłby z nią rozmawiać całymi dniami. 
               Ale nie potrafił. 
     Bo w głowie miał cały czas przekonanie, że utkwił w tym na zawsze. 
          I nienawidził myśli o tym, że już nigdy nie będzie mógł się zakochać, a jego przyszła żona przeżyje całe swoje życie w związku napchanym kłamstwami. 

          – Dlaczego nie mogą podobać mi się dziewczyny? – jęknął sam do siebie, chowając twarz w dłoniach. – Jakie życie byłoby prostsze... Ale nie, muszę być pieprzonym ewenementem w tej rodzinie. Oczywiście, że muszę. Zawsze nim jestem. A potem się dziwię, że nazywają mnie błędem i pomyłką. 

          – To już ta godzina? – W progu pokoju stanął Taeyoon, zerkając teatralnie na swój zegarek. – Nie, nie. Pospieszyłeś się. Godzina użalania się nad Yoongim jest za dwanaście minut. 

          – Och, spierdalaj. – Młodszy z Minów zmierzył drugiego wyraźnie poirytowanym wzrokiem, na co jednak nie uzyskał wymarzonej reakcji. Tae usiadł na łóżku brata i spojrzał na niego z dziwnym współczuciem wypisanym na twarzy. 

          – Yoongi, wiem, że cierpisz... Porozmawiaj ze mną o tym. 

          – Teraz? Jeb się, Tae. 

          – Byłem głupim dzieckiem, Yoongi. Nie możesz mnie za to karać całe życie. – Starszy Min westchnął przeciągle, przecierając twarz dłońmi. – Wiem, że źle zrobiłem i wiem, że dużo przeze mnie wtedy przeżyłeś, ale teraz znowu cierpisz i nie chcę stać obojętnie. 

          – Po prostu masz w tym swój interes. Podoba ci się ta cała Jiyoon, nie? Liczysz, że pierdolnę wszystko to co zbudowałem, żeby starzy znowu cię wielbili i pozwolili ci ją poślubić, bo myślisz, że jest między wami jakaś posrana, magiczna więź, którą zbudowaliście na przestrzeni może trzech miesięcy. – Yoongi zaśmiał się prawie histerycznie, spoglądając bratu w oczy – Nie pomogę ci, Taeyoon. Nie rzucę wszystkiego, na co tak harowałem, żebyś ty triumfował. 

          – Naprawdę wolisz być nieszczęśliwy do końca życia? 

          – Żebyś nie dostał tego, czego chcesz moim kosztem? Tak. 

          – Twoim kosztem? – Tae wstał, podchodząc do brata. – Jesteś nieszczęśliwy, do cholery. Tak samo nieszczęśliwy, jak rok temu, kiedy Hoseok cię zostawił. Ba, nawet bardziej. Myślisz, że tego nie widać? Może i starzy mają wyjebane, ale ja nie mam. Widzę, że cię to gniecie. Że nie chcesz tego związku i tego posranego imperium. Robisz to tylko dlatego, że potrzebujesz ich miłości i uwagi. 

          – Myślisz, że tak doskonale mnie rozgryzłeś, Tae? Że wiesz o mnie wszystko? – Yoongi pokręcił z niedowierzaniem głową, splatając ramiona na wysokości klatki piersiowej. – Nic nie wiesz, o tym jak się czuję. Nigdy tego nie przeżyłeś, Tae. Bo zawsze byłeś tym idealnym synkiem, który tak doskonale radził sobie w szkole. Tym wspaniałym synkiem, który przyniesie im piękne, mądre wnuki. A ja? 

          – A ty musisz to wszystko udawać. – przytaknął mu z dziwną irytacją w głosie. – Ale to, że nie żyję w twoich butach od zawsze, nie znaczy, że cię w ogóle nie rozumiem. Chcesz w to wierzyć i mieć powód, by mnie nienawidzić. Ale po co ci to? Po co mnie nienawidzisz? 

          – Bo przez ciebie nie chciałem oddychać, Tae. Przez ciebie. A teraz spierdalaj i daj mi spokój. 

♡·  · ·  · ·  · ·  · ·  · ·  ·♡
And another one. Mam nadzieję, że póki co wszyscy się dobrze tu ze mną bawią. 

Miłego dnia/wieczora lub dobrej nocy.

~~Kisses.

✓Purple, pink and baby blue ||p.jm x m.yg||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz