♡ ·  · Weddings are scary ·  ·

274 22 6
                                    

               Każdy miał swoje małe i duże wojny. Wojną Jimina była jego przyjaźń z Taehyungiem, który zdawał kompletnie zatracić się w swoim zauroczeniu i zapomniał o przyjacielu, który potrzebował go bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Taeyoon musiał walczyć ze sobą, nie chcąc zrujnować życia ani sobie, ani nikomu mu bliskiemu. Wielokrotnie był o włos od wybuchnięcia. Wielokrotnie proponował Jiyoon by po prostu od tego uciekli. Ale Jiyoon mimo bólu jaki jej to wszystko sprawiało, była zbyt przywiązana do rodziców. 
          I chyba to różniło ją i Jimina najbardziej. Bo Jimin bardzo chętnie złapałby Taeyoona za rękę i uciekł nawet na drugi koniec świata. Ba, zrobiłby to z kimkolwiek. 

          Yoongi też miał swoją własną wojnę. A właściwie kilka naprawdę poważnych bitew. Z jednej strony czuł, że wdepnął w to wszystko już zbyt głęboko, by się wydostać. Czuł się też zobowiązany, by nie stawiać Jiyoon w złej sytuacji. Z drugiej zaś strony, czuł potrzebę buntu. Po raz pierwszy w życiu wiedział, czego chce i jak tego chce. Wiedział kogo chce. Ale nie mógł tego mieć. Dla Jiyoon i świętego spokoju. 

          – Do ślubu zostało nam jeszcze ponad pół roku, dlaczego już teraz musimy wybierać wystrój sali i smak tortu? – Jiyoon westchnęła ciężko, siadając na kolanach Mina. W tym momencie nie była to już nawet kwestia udawania pary, miejsca siedzące były na tyle ograniczone, że kolana Yoongiego zdawały jej się najbardziej sensownym miejscem. Zdecydowanie wolała je od ciśnięcia się na małej kanapie między matką a "teściową". – Wiecie, że to absurd, prawda? Paskudny i nieśmieszny. 

          – Jiyoon, zachowuj się. – Pani Park spojrzała z powagą na córkę. 

          – Właściwie to Jiyoon ma sporo racji. Począwszy od tego, że ani ja, ani ona nie chcemy tego ślubu, kończąc na tym, że planujemy całą imprezę ponad pół roku do przodu. – Yoongi skrzywił się na samą myśl o zbliżającym się ślubie. Naprawdę tego nie chciał, ale bez zgody Jiyoon nie mógł się zbuntować. Mimo wszystko siedzieli w tym razem i raz w życiu naprawdę chciał patrzeć na więcej niż własną potrzebę uznania i miłości. 

          – Pół roku? – ojciec Yoona stanął tuż za nim, układając dłonie na jego ramionach. – Och, naprawdę zapomnieliśmy was poinformować? 

          – O czym znowu? – Jiyoon momentalnie się spięła, piorunując wzrokiem swoją rodzicielkę. – Mamo, o co chodzi tym razem? 

          – Cóż... Media przyjęły wasz związek tak entuzjastycznie i wspierająco, że pomyśleliśmy, że przyspieszenie całego tego procesu nikomu nie zaszkodzi. Właściwie już z trzy portale plotkarskie spekulowały jak szybko się pobierzecie. Ludzie tego chcą. Wyjdzie to wszystkim na dobre. 

          – Kpisz sobie teraz? – Dziewczyna podniosła się na proste nogi oburzona. – Jesteś bezczelna. Nie dość, że zmuszasz mnie do tego cyrku, to jeszcze ustalasz coś tak kluczowego bez naszej zgody? Jimin miał rację przez cały ten czas, a ja naprawdę byłam za głupia, żeby go posłuchać...

          – Jiyoon. – Yoongi złapał jej dłoń i odciągnął na bok, ostatecznie sadzając ją na kanapie. – Pogadam z nimi, okej? A ty oddychaj. 

          I choć Yoongi nie wierzył, że naprawdę spojrzy ojcu w oczy i powie to co chciał, to i tak tam wrócił. Stanął przed rodzicami i teoretycznymi teściami, a słowa zaczęły płynąć z jego ust. I płynęły ile mogły, a iskierka nadziei na zmianę zaczęła tlić się w jego sercu. 
               Powiedział wszystko co mógł. Jak bardzo zranili tym wszystkim Jiyoon i Taeyoona i jak głupi są, wpychając w to wszystko Yoongiego. O tym na jak wiele Tae i Ji zasługują i jak bardzo mylą się w swojej decyzji. Może i nie był gotowy powiedzieć na głos, jak bardzo nienawidzi prawa i jak bardzo podoba mu się Park Jimin, ale powiedział wszystko inne co przyszło mu do głowy. 

     I nie osiągnął tym nic. 

          Pani Park zaśmiała mu się prosto w twarz i machnęła ręką. 

          Ojciec odwrócił wzrok. 

Iskierka zgasła, a Yoongi poczuł nieprzyjemne ukłucie zimna w sercu. 

     Przez tyle lat walczył o miłość człowieka, który teraz nie patrzył na niego, kiedy mówił tak ważne słowa. 

          Zmarnował tyle czasu. 

     Zmarnował całego siebie. 

          – Wracaj do domu Yoongi. I odwieźcie Jiyoon. – Matka chłopaka westchnęła cicho, podchodząc do syna. Objęła jego policzki dłońmi i uśmiechnęła się do niego smutno - Jak wrócimy do domu, będę chciała z tobą porozmawiać, synku. 

          – Ja z tobą nie. – odparł chłodno, odsuwając się od kobiety. 

     Złapał Jiyoon za rękę i wyszedł z nią z lokalu, kierując się tak prosto do auta. 

Nie był zły. 

          Był zawiedziony. 

     Sobą, ojcem i całym swoim życiem. 

Chociaż czy on naprawdę miał jakiekolwiek życie? 

♡·  · ·  · ·  · ·  · ·  · ·  ·♡
Dobra tak szczerze to jednak nie wiem co będzie środkiem tej książki, bo moja wizja zdążyła się zmienić już z 15 razy. 

Miłego dnia/wieczora lub dobrej nocy.

~~Kisses.

✓Purple, pink and baby blue ||p.jm x m.yg||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz