·  · Alone but never lonely ·  · ♡

433 23 3
                                    

               W świecie Park Jimina nie było czasu na bycie samotnym. Oczywiście, że bywał SAM, ale nigdy nie czuł się porzucony przez najbliższych. No może przez rodziców. Może faktycznie czuł się przy nich samotny. Ale przy nich zawsze była także Jiyoon, więc tak naprawdę nie czuł się samotny. Bo ona zawsze o nim pamiętała. 
          Nawet kiedy udawała, że nie pamięta. 

          Poza tym, w tym okropnie szarym i brutalnym świecie, Jimin zawsze mógł liczyć na swoich przyjaciół i znajomych. Nieważne co by się nie działo, zawsze potrafił znaleźć kogoś, żeby porozmawiać. Żeby nie być osamotnionym. Żeby nie czuć się opuszczonym. 
     I po tak długim czasie polegania na ludziach, nie był pewien, czy poradziłby sobie w chwili, kiedy by ich zabrakło. 

Bo Park Jimin żył w społeczeństwie.

     Bo Park Jimin był nieodłączną częścią społeczeństwa. 

          Bo Park Jimin nigdy nie żył poza społeczeństwem. 

               Bo Park Jiminowi wystarczyło to, jak paskudnie czuł się, spoglądając w oczy ukochanego ojca, który nigdy nie był z niego dumny. Wystarczyło mu to, jak bardzo funkcjonowanie w tym samym domu co jego matka, odbierało mu chęci do budzenia się każdego poranka. Wystarczyło mu to, jak bardzo pilnował swoich posiłków przez komentarze najbliższej jego sercu babci. 
          Wystarczyło mu bólu samotności w domu i nie potrafił znieść myśli o poczuciu tego samego także poza domem. 

           – Na litość boską, Jimin, ścisz to.  – W drzwiach prowadzących do jasnego i niesamowicie kolorowego pokoju młodego Parka, stanęła jego matka, gromiąc go wzrokiem. Chłopak jednak kompletnie ją zignorował, zaaferowany i w pełni pochłonięty swoją pracą. 

     Jimin sunął precyzyjnie naostrzonym ołówkiem po kartce papieru, kreśląc najpierw sylwetkę, a dalej to, co ją okrywało. Na pierwszy rzut oka projekt nie zapowiadał się być wyjątkowy. Długi do kostek płaszcz bez żadnych ciekawych wycięć i zaszyć. Nic wielkiego. Widząc to, matka chłopaka wywróciła jedynie oczami, w pełni świadoma tego, że słusznie odsunęła syna od marki. 
     Ale czy aby na pewno słusznie? 

           – Mówię do ciebie, tak?  – Uderzyła ręką w blat stołu, na co Jimin podskoczył wyrwany z transu. Docisnął ołówek do kartki, skutecznie wyłamując rysik, którego kawałek odprysnął prosto w jego oko.

           – Aishhh, cholera.  – Przeciągły jęk wydostał się z jego ust, a jego umazana ołówkiem dłoń powędrowała prosto do zaatakowanego rysikiem oka.  – Czego chcesz, czemu znowu jesteś agresywna i czy nie umiesz, do cholery jasnej, pukać? 

          – Daruj sobie, Jimin. Nie będziesz mnie pouczał w moim własnym domu. I uważaj na słownictwo, bo nie skończy się to dobrze.  –  Kobieta sięgnęła do laptopa syna i sprawnym ruchem wyciszyła go prawie do zera.  – I tak ma zostać, zrozumiano? Skupić się przez ciebie nie da. 

          – Brzmi jak w pełni twój problem.

          – Brzmi, jakbyś pozwalał sobie na zbyt wiele, Park Jiminie. Nie zapominaj, że jestem twoją matką. Jak ci się coś tutaj nie podoba, to drzwi są otwarte. 

               Jimin nie był do końca pewien, co w tej chwili za niego zdecydowało. Impuls? Lata rozważania tego rozwiązania jako faktycznej opcji? A może po prostu tak bardzo nie wiedział co zrobić, że wybrał opcję, która pozwoliłaby mu pomyśleć? To chyba nadal mógł nazwać impulsem. 
          Impulsem, którego nie do końca rozumiał. 

✓Purple, pink and baby blue ||p.jm x m.yg||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz