15. Musisz być ze mną szczery.

216 11 1
                                    


''Człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go szczęśliwym.''

Jan Paweł II



– Dla niej mogę być nikim.

Powiedział to, spoglądając na mnie.

Widziałam w jego oczach szczerość, ale też strach. Zastanawiałam się, ile musieliśmy przejść, żeby być w tym miejscu co jesteśmy. Kiedy to się zaczęło? Przez pierwszy pocałunek na stacji? Przez pierwszy taniec w Toxic? A może dużo wcześniej? Może, gdy po raz pierwszy go zobaczyłam? To i wiele myśli krążyło mi po głowie.

– Wyjdziemy? – zapytał.

Przytaknęłam. Cieszyłam się, że to zaproponował. Czekała nas szczera rozmowa.

Wyszliśmy przed dom Willa. Na niebie było milion małych gwiazdeczek. Wiatr delikatnie powiewał moimi włosami, a do moich nozdrzy wkradł się zapach cytryny, lawendy i wanilii. Gdy zaciągałam się tym zapachem, czułam spokój i bezpieczeństwo. Jego woń mnie przyciągała, jak światło ćmę. Był dla mnie niczym narkotyk.

– Musisz być ze mną szczery – powiedziałam, spoglądając w niebo – zasługuję na to.

– Musisz mnie zrozumieć. Niektóre tematy nie są dla mnie łatwe.

– Wiem to... Ale co planujesz ze mną? Jak dalej to będzie wyglądać? Jestem zmęczona tym wszystkim.

– Ja też Mia... – Odparł, spoglądając w moje oczy.

– Opowiedz mi o niej.

– Kogo masz na myśli?

– Wiesz kogo. Emily...

Czarnooki przystanął, a ja spojrzałam na niego. Travis przymknął oczy. Jego twarz wyrażała udrękę, a ciało się spięło na wzmiankę o niej. Była nadal dla niego kimś ważnym. Poczułam ukłucie w sercu. Przypomniałam sobie ich zdjęcie, które powieszone było w szafce Travisa. Dziewczyna na zdjęciu była piękna. Miała blond włosy, niebieskie oczy i najpiękniejszy uśmiech. Jej jasna karnacja uwydatniała kilka piegów na jej małym nosie. Ubrana była w letnią sukienkę. Zdjęcie było zrobione w pobliżu jeziorka. Wyglądali na szczęśliwych.

– Ona dla mnie nie istnieje. Odeszła ponad rok temu.

– Kiedy się poznaliście? Nie powinnam o nią wypytywać, ale jestem po prostu ciekawa.

– Odpuść Mia - powiedział z nutą irytacji w głosie.

– Musi być dla ciebie nadal ważna, skoro nie chcesz o niej mówić. Nie uporałeś się z jej odejściem. Nie chce być dla ciebie kołem ratunkowym albo kolejną zabawką.

Powiedziawszy to, ruszyłam w stronę domu kolegi Travisa. Chciałam położyć się już do łóżka i wymazać cały dzisiejszy dzień z pamięci. Kim dla niego byłam? Kolejną zabawką? Kolejnym numerem? Byłam zmęczona tą niewiedzą. Chciałam cofnąć czas i nigdy nie pojawić się na imprezie u Erica. Może gdybym nie poznała tam Travisa, byłabym spokojniejsza. Ukłucie żalu i nieufności kąsało mnie niczym wąż, a jad dotarł już do serca.

– To nie tak – rzekł po chwili – Emily była moją pierwszą dziewczyną.

– Mogę się tego domyślić – powiedziałam ironicznie, odwracając się w jego stronę.

– Poznałem ją krótko po moich piętnastych urodzinach. Przeprowadziła się tutaj z wujkiem. Szybko zaprzyjaźniła się z Rox. Niedługo po jej przeprowadzce zostaliśmy parą. Była kimś, kto mnie w pewien sposób rozumiał. Od zawsze nie panowałem nad sobą. Mój ojciec mawiał, że tylko silne osoby są w życiu coś warte. Więc taki się stałem. – Tłumaczył Travis.

– Tak mi przykro. Byłeś tylko nastolatkiem. Twoi rodzice powinni cię kochać i wspierać.

– Od dziecka zawsze chciałem trenować boks. Ten sport był dla mnie, jak lek na ból głowy. Po kilku tygodniach wujek Emily zaproponował mi swojego przyjaciela, który trenował mężczyzn starszych ode mnie. Lecz zrobi wyjątek dla mnie. Wtedy nie wiedziałem w co się pakuję – powiedział z goryczą.

– To wtedy zacząłeś walczyć ?

– Tak. Rok później Emily mnie zostawiła z pieprzonym liścikiem. Nie miała odwagi powiedzieć mi prosto w twarz, że odchodzi. Napisała tylko, że wyjeżdża i nie wróci.

Zrobiło mi się żal Travisa. Znalazł kogoś kto go rozumiał i na pewno próbował go wesprzeć w ciężkich chwilach. Zastanawiałam się, czy zrobiłabym takie świństwo komuś kogo kocham... Na pewno nie... Człowiek, który kocha nie robi takich rzeczy.

– Czy wiesz dokąd pojechała? – spytałam.

– Wróciła do swojego rodzinnego domu. Miała nią się zająć babcia.

– Dlaczego nadal walczysz? Jej już tutaj nie ma. Możesz odciąć się od tego. To zły świat Travis.

– Dla mnie to coś więcej niż krwawy boks. W ciągu tych paru minut, kiedy walczę czuję spokój. Mogę dać upust emocją. Czuję inny rodzaj bólu.

Przy tej wymianie zdań patrzyłam się na niego, lecz on spoglądał w stronę domu Billego. Czułam szczęście, wiedząc że chciał się ze mną tym wszystkim podzielić, jednak... Miałam milion pytań. Gdzie są rodzice Emily? Dlaczego musiał się nią zająć najpierw wujek, a później babcia? Dlaczego tak naprawdę odeszła? Setki pytań, ale brak odpowiedzi. Nie chciałam zadręczać go milionem pytań. Rozumiałam, że był to ciężki temat. Jednak nurtowało mnie jedno pytanie...

– Co się stało z jej wujkiem? Nadal tu jest? Czy utrzymujesz z nim kontakt? – bombardowałam go pytaniami.

– Tak, skurwiel ma się dobrze. Miałaś okazję go ostatnio poznać.

Próbowałam przypomnieć sobie, czy to możliwe. Widziałam wiele razy Travisa z kimś starszym... Jednak wątpię, że pan Lee byłby wujkiem Emily, pan Colins też odpada. Więc kto? Moje trybiki w głowie pracowały. Wspomnienia przesuwały się, jednak nie otrzymałam odpowiedzi. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

– To Adam, on jest wujkiem Emily...



***

Hej ho!

Nie było mnie tutaj prawie 3 lata. 1071 dni. Przepraszam Wszystkich.

Długo się biłam z myślami, czy wrócić tutaj. 

Także jestem... :)

Rozdział krótki, ale zapowiedź czegoś wielkiego. Kolejne 2 rozdziały są w przygotowaniu. 

Postanowiłam poprawić pierwsze dwa rozdziały, bo te przekleństwa... kuły mnie w oczy. Kolejne rozdziały będę również porawiać.

Mam nadzieję, że są tutaj nadal moje ''stare'' czytelniczki. Witam również nowych.

Kolejny rozdział w tym tygodniu.

Ten rozdział dedykuję dla: Daria21147 <3

- wasza stara Blake :) <3 


Moja ciemnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz