Gdy Owen przekazał mi interesującą informację, którą powiedziała mu Kira, coś we mnie zawrzało. Kiedy chłopak oznajmił mi, że Mia spotyka się dzisiaj z Leo na randce, wpadłem w szał. Cholerny, pieprzony szał. Spotkanie ich miało być o dwudziestej godzinie. Ja z treningu wyszedłem po dziewiętnastej. Wziąłem szybki prysznic i nie mówiąc, nic nikomu wsiadłem do swojego auta i pojechałem pod kręgielnie. Czekałem pieprzone piętnaście minut, zanim przyjechali. Blondas trzymał dłoń na jej plecach, a ja miałem ochotę połamać mu tę jego pieprzoną rękę w trzech miejscach. Gdy weszli do środka i miałem ruszać za nimi, ktoś zapukał mi w szybę. Spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem twarz Owena. Za nim stała Kira i Roxanne, a niedaleko nich Joel z tym swoim uśmieszkiem mówiącym: „Stary, wpakowałeś się w gówno".
– Co wy tu robicie? – Spytałem Owena.
– To samo mogę spytać się ciebie.
– Przyjechałem pograć, a co nie można?
Powiedziałem to i ruszyłem do środka. Po załatwieniu formularzu i ubraniu butów, podążyłem do pierwszego toru. Chciałem się skupić tylko na grze, ale gdy przekroczyłem próg i zobaczyłem, jak Leo chce pocałować Mię, coś we mnie zawrzało. Krew krążyła w moich żyłach jeszcze szybciej, a głowa pulsowała od natłoku myśli. Ruszyłem szybszym krokiem w ich stronę, a gdy zbliżałem się jeszcze bliżej, widziałem wszystko na czerwono. Ta kobieta, która skradła moje serce, choć ciężko mi było się do tego przyznać, spotykała się właśnie z tym frajerem z bogatego domu. Spojrzałem na nich i zobaczyłem, jak ich usta się łączą w pocałunku. Nie myślałem zbyt wiele w tamtym momencie. Odepchnąłem ich od siebie, a pierwszy cios, który opadł na twarz Leo, był mocny. Sam byłem zdziwiony, jaką moc w to włożyłem. Gdzieś w oddali do mojego mózgu, wkradł się głos Roxanne, ale nie zważałem na to. Chciałem pokazać tylko blondaskowi, by trzymał się z dala od dziewczyny. Przecież jest moja, prawda?
– Czy ty jesteś mądry? – Ten słodki głos należał do tej pani, która skradła mi moje serce.
– Mówiłem ci, że jesteś moja...
Odwróciłem się w jej kierunku, zaciskając pięści. Nim minęła minuta poczułem pulsujący ból szczęki. Ten blondas mnie właśnie uderzył i tym samym przypisał sobie wyrok śmierci. Spojrzałem w jego kierunku, a na moich wargach, która była teraz rozcięta, pojawił się uśmiech. Nie był to wesoły uśmieszek. Mój był demoniczny.
– Już nie żyjesz... – Wyszeptałem w jego twarz, która zrobiła się blada.
Moja pięść zderzyła się z jego nosem, jego z moją wargą. Biliśmy się tak przez dwie minuty. Chętnie przyjmowałem na siebie każdy cios. Chciałem ochłonąć, a tylko ból sprowadzał mnie na ziemię. Naszą wymianę przerwał Joel i Owen, którzy nas rozdzielili. Kira z Roxanne pocieszały Mię, a ja byłem skołowany i wściekły. Chodziłem, jak lew w pieprzonej klatce.
– Weź się w garść! Mia się ciebie boi – powiedział Joel.
Spojrzałem w jej kierunki i moje serce się pokruszyło. W jej oczach widziałem odrazę i strach. Chciałem podejść do niej i jej wszystko wytłumaczyć, lecz ona odwróciła głowę, mówiąc mi, gdzie ma moje wyjaśnienie. Wkurzony do granic możliwości, wyminąłem wszystkich i ruszyłem do wyjścia. Usłyszałem wołanie, ale tylko jeden głos mnie zatrzymał. Tylko jeden był w stanie powstrzymać te piekło.
– Co ty wyprawiasz?
– Co masz na myśli Mia? – Spojrzałem na śliczną dziewczynę, która stała teraz przy mnie, czyli tam gdzie jej miejsce.
– Przychodzisz tutaj, dajesz w mordę mojemu koledze. Co to ma wszystko znaczyć?
– To? Czysta zabawa.
Wiedziałem, że tym zdaniem przekreślę wszystko, ale czy już tego dawno nie zrobiłem? Czy już dawno nie postawiłem kropki.
– Mam wrażenie, że coś innego jest na rzeczy.
– Niby co?
– Zależy ci na nas...
– Skąd ta pewność? – Spytałem się, a jej twarz była rozpromieniona.
– Jak to, skąd? Wątpię, że tak o dałbyś komuś w twarz. Popsułeś mi też spotkanie.
– Nie ubzduraj sobie coś w tej słodkiej główce. To czysta gra – powiedziałem, patrząc się w jej szare oczy.
– Mogę się ciebie coś spytać?
– Mhm...
– Co ty czujesz?
– Do kogo?
– Do mnie! Przecież nie do Owena... – wyjaśniła spojrzeniem pełnym litości.
Mógłbym teraz po prostu skłamać. Mogę powiedzieć, że nic. Ale po co? Dlaczego mam komplikować i tak tą sprawę.
– Czuję się zagubiony... – Spojrzałem w jej oczy, chcąc przekazać jej w tym spojrzeniu wszystko, co mnie bolało.
Miałem jeden plan, który obejmował jedno złamane serce. Czemu czułem, że będą jednak dwa?
– Ja też. Chciałabym czuć obojętność do ciebie, ale tak się nie da. Jestem tym zmęczona.
– Lepiej dla ciebie, jak będziesz się trzymać ode mnie z daleka... – stwierdziłem to po namyśle.
– Czy ty się siebie słyszysz? Robimy krok do przodu, a ty teraz się wycofujesz...
– Uwierz mi tak będzie lepiej.
Ruszyłem do wyjścia, zostawiając ją samą. Miałem chore myśli. Mogłem ją teraz w sobie rozkochać, ot tak. Jednak chciałem ją chronić przed sobą, być kimś innym. Czemu jestem potworem? Dlaczego chce tak wszystko niszczyć?
– Stój! – Odwróciłem się w stronę Joela, który biegł w moją stronę.
Wiecie co? Cieszyłem się, że to on. Ten chłopak jako jedyny potrafił do mnie dotrzeć.
– Co ty wyprawiasz?! – Krzyknął w moim kierunku.
– Nic! Sam się w tym wszystkim gubię! Nie wiem, nawet co chce!
Zrównał się ze mną krokiem. Ja szedłem naprzód. Samochód stał na parkingu, lecz ja poruszałem się w innym kierunku. Gdzieś, gdzie nie będę miał wspomnień. Nawet w tym aucie, do tej pory czułem zapach Mii. Po dwudziestu minutach doszedłem do siłowni. Tutaj mogłem się wyżyć, odetchnąć i zapomnieć, chociaż na chwilę, co zrobiłem. Mogłem być z nią. Topić się pod wpływem jej pocałunków, a później wszystko zepsuć, jednak ja wybrałem, coś przeciwnego. Coś, co mnie mocno zdziwiło. Chciałem dać jej spokój i by była szczęśliwa. Tylko musiała się trzymać ode mnie z daleka, bo ja nie potrafiłem. Nie mogłem wymazać tych ust z pamięci i tego spojrzenia, które powalało mnie na kolana. Była moim ideałem, choć kochałem też jej wady...
***
Cześć kochani!
Przychodzę z naprawdę małym rozdziałem. Liczy tylko ponad 1K słów. Totalna porażka... Jednak na moje wytłumaczenie, chciałam napisać, że moja wena, gdzieś uciekła. Pewnie na Bahamy... Tak bardzo nie chcę was zawieźć... Ale po prostu nie mam głowy do pisania. Zaczynam coś i po chwili czuję, że to nie to. Próbuję iść w innym kierunku i czuje dalej tą złość. Strasznie mnie to frustruje... Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Postaram się przyjść do was z naprawdę niezłym rozdziałem... ALE musicie dać mi czas. Teraz zaczęłam znów pracować i mam mega dużo pracy, przez co jestem zmęczona.
Dzisiaj też mój tato wraca, więc przez parę dni nie będę mieć do tego głowy...
Choć może się tak stać, że nagle jutro wpadnę na jakiś dobry pomysł.
Zawsze pisałam na spontanie. ;)
Zostawcie po sobie ślad <3
Pozdrawiam cieplutko!
Wasza Blake <3
CZYTASZ
Moja ciemność
Roman d'amourGdy mówił, że piekło nas pochłonie myślałam ,że żartował. Gdybym wtedy go tylko posłuchała... Gdybym tylko wiedziała, że idąc z moimi przyjaciółmi na tą cholerną imprezę wpadnę w oko samemu diabłu, siedziałabym w domu oglądając serial na Netflixie...