17

5.8K 322 28
                                    

Odwracam się w stronę ringu i czuję jak odpływa ze mnie krew.
- Niezły jest! - krzyczy mi do ucha Simon, ale nie przejmuję się tym.
Po prostu patrzę jak Harry wymierza kolejne ciosy swojemu przeciwnikowi. Jest silny i to bardzo, aż boję się o faceta, z którym walczy.
- Styles to dobry bokser - mówi James, a ja chcąc nie chcąc spoglądam na niego - Walczyłem z nim kiedyś.
- I co?
- To - śmieje się i wskazuje na fioletową bliznę na jego szczęce.
Dopiero to zauważyłam.
- Ma dużo siły i przyznam się bez bicia, że poległem. Zresztą każdy poległ. Styles nigdy nie przegrał.
Patrzę na niego z wytrzeszczonymi oczami i nie mogę uwierzyć w to co mówi. Ten wkurzający, odrobinę przystojny, inteligentny chłopak jest.. Bokserem? I to na dodatek niepokonanym Bokserem.
Szef największej na świecie firmy wytwórczej jest pieprzonym bokserem i rozdaje ciosy w twarz na prawo i lewo.
Nie, on nie może przychodzić do mojego biura. Jest zbyt niebezpieczny.
- Widziałaś?! - wrzeszczy mi do ucha Simon, a ja znów zerkam na ring.
Przeciwnik Harrego ledwo trzyma się na nogach, gdy ten zadaje mu potwornie mocne ciosy w twarz.
Jedno oko ma napuchnięte, z ust leci mu krew, a o złamanym nosie nie wspomnę.
Ile w takim młodym człowieku może znajdować się siły?
- Dawaj! - krzyczą tłumy, a ja zasłaniam dłońmi oczy.
Nie chcę na to patrzeć. Zrobi mu ogromną krzywdę.
Myśląc, że walka się skończyła, znów patrzę na ring i czuję napływające do oczu łzy.
Harry nawet na chwilę nie przestał uderzać przeciwnika. Okłada go pięściami z każdej strony, a na dodatek powala go na ziemię.
Facet w niebieskich spodenkach leży nieprzytomny i ledwo oddycha. Z ust wylewa mu się niebezpieczna ilość krwi, a klatka przestaje się unosić. Czy on w ogóle oddycha?
- Raz.... - odlicza sędzia, a ja wybucham.
Czy oni nie widzą, że on nie daje rady normalnie oddychać?! Co dopiero wstać!
- Zabierzcie go stąd! - krzyczę i zwracam uwagę kilku osób, w tym Harrego.
Wszyscy patrzą w moją stronę,  a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Elizabeth - mówi bezgłośnie Harry, a ja znów zaczynam płakać.
Przecież ten człowiek zaraz udusi się własną krwią..
Wzdycham z ulgą, gdy do magazynu wbiega kilku ratowników medycznych i zabierają z ringu rannego.
- Mój Boże - łkam i ukrywam twarz w dłoniach.
Nagle czuję jak ktoś oplata swoje ramiona wokół mojego ciała i spoglądam w górę. James.
- Hej, spokojnie. To tylko walka - mówi i głaszcze mnie po plecach.
Przytulam się do niego z bezsilności. Nigdy nie byłam świadkiem tak brutalnej sceny i juz nigdy nie chcę tego powtarzać.
- Pierdole, wychodzę stąd - słysząc ten głos ożywam.
Odsuwam się od Jamesa i szybko się z nim żegnam.
Ostatni raz zerkam na ring, z którego Harry próbuje wyjść i biegnę w stronę wyjścia.
Nie, on nie może mnie znaleźć.

-Harry-

Gdzie ona kurwa jest? Przed chwilą miziała się z McVey'em, a teraz zniknęła.
- Kurwa - mamroczę i rozglądam się wkoło.
Widzę tylko Simona, którego znam z widzenia, ale nigdzie nie ma Lizz.
Wybiegam z magazynu i nawołuje jej imię. Na pewno się przestraszyła. Zobaczyła czym się zajmuje i juz nie będzie chciała mnie znać.
- Zabierz mnie stąd - słyszę cichy szept i odwracam się do tyłu.
Lizz.
- Elizabeth! - krzyczę i idę w jej stronę.
Nagle zza rogu wyłania się niejaki James i kryje ją w swoich ramionach.
No ja mu kurwa pokażę gdzie jego miejsce. Raz rozjebałem mu ryj, to mogę zrobić to poraz kolejny.
- Przysięgam, że jeśli nie pójdziesz stąd w ciągu 10 sekund to dostaniesz w ryj - syczę w jego stronę.
- Lepiej odejdź.
- Kurwa mać! - Wrzeszczę.
Czuje taki przypływ złości, że już nad tym nie panuje. Pilnowałem się przez pieprzony miesiąc. Udawałem miłego i szczęśliwego, by nie wystraszyć Lizzie, ale już kurwa nie wytrzymam.
Muszę komuś rozwalić jego pieprzony łeb.

______________________
30 votes=next
Przepraszam za wszystkie błędy, ale pisane na telefonie :c

Psychologist || Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz