-Lizzie-
Wtorek. Tuż po wstaniu miałam ochotę nie iść do pracy, ale wybiłam sobie ten pomysł z głowy.. Nie miałam ochoty nawet na uczesanie się i pomalowanie, a co dopiero wyjście z domu.
Wyglądam dziś koszmarnie i mam nadzieję, że nie spotkam Jamesa lub innego super przystojniaka.
Otwieram drzwi biura i pierwsze co widzę to Austin. Chryste, dlaczego zawsze mam takiego pecha?
- Cześć, Lizzie - Austin szczerzy się od ucha do ucha, a ja wywracam oczami.
- Dzień dobry Austin - prycham i przechodzę obok niego obojętnie.
Biorę ze stolika kubek z kawą i ruszam do windy.
Mam ogromną nadzieję, że Harry nie zawita dziś do mojego gabinetu, bo będę zmuszona wezwać ochronę.
Kieruję się w stronę mojego pokoju i nagle widzę Harrego, opierającego się o ścianę.
- Cholera - mamroczę pod nosem i otwieram drzwi, wchodząc do środka.
Już mam zamykać, ale ktoś uniemożliwił mi to swoją stopą. Harry.
- Czego chcesz? - syczę w jego stronę, a on patrzy na mnie...
Chwila.. CO?! Czy on płakał? Ma przekrwione oczy.
- Lizz, chciałem Cię przeprosić - szepcze, a moje serce łamie się na kawałki.
Sposób w jaki jego usta formują się, wymawiając moje imię jest.. przeuroczy. Pierwszy raz powiedział do mnie Lizz. Co się dzieje?
- Za? - pytam i wpuszczam go do środka.
Harry niepewnie spogląda na mnie i przekracza próg gabinetu. Staje pod ścianą, jakby bał się usiąść na fotelu.
- Za to, że musiałaś to widzieć.
- Wiesz co? Nie przepraszaj za to - mówię i siadam na krześle, stawiając kubek na biurku - Przeproś za to, że tutaj przyszedłeś. Bo dobrze wiesz, że wypisałam Cię z mojej listy.
Mierzę go wzrokiem i czekam, aż w końcu zrozumie i wyjdzie.
- Josh mnie wpisał - nagle nastrój mu się zmienia i zaczyna się szczerzyć.
- Co?
- Mój ojciec był u Josha. Wpisał mnie do Ciebie - mówi dumnie, a ja mam ochotę go kopnąć.
- Nie.. Nie zrobił tego - szepczę i wstaję z miejsca.
- Oh, zrobił.
- Wyjdź stąd, dobra? Biorę dziś wolne! - krzyczę i wypycham go z gabinetu.
Chyba muszę poważnie porozmawiać z moim szefuńciem, bo na za dużo sobie pozwala.
- Lizzy, daj spokój - wywraca oczami i staje w drzwiach, a ja walę pięściami w jego tors.
- Wyjdź stąd, kurwa - syczę i zamieram.
Czy ja to powiedziałam?
- Stajesz się coraz bardziej pyskata - uśmiecha się i przygryza wargę.
- Nienawidzę Cię! - wrzeszczę i zaczynam płakać.
Już nawet tego nie kontroluję. Wyglądam może jak psychopatka, ale nie ważne.. Nienawidzę go i tyle.
- Lizz - mówi nagle i zaciska swoje dłonie wokół w moich nadgarstków.
Pcha mnie na ścianę i dociska swoje ciało do mojego. O nie. Tego za wiele.
- Puszczaj mnie psycholu - warczę i zaczynam kopać go po kostkach.
- Cii - szepcze.
Spoglądam w jego oczy i nie widzę tych złych iskierek, które zawsze mu towarzyszyły. Tym razem na jego twarzy widnieje uśmiech, również oczy mu się śmieją.
Co go do cholery tak śmieszy?!
- Przeprosiłem - mamrocze.
Jego loki gilgoczą moją twarz, na co mam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale stwierdzam, że to nie jest odpowiednia pora.
- Myślisz, że wystarczą przeprosiny? - prycham - Przeprosisz mnie i wszystko będzie okej? Rzucę Ci się w ramiona i nie wiem co tam jeszcze sobie wymyśliłeś?
- Kurwa, nie o to chodzi.. Po prostu daj mi tą jebaną szansę, okej? Staram się, nie widzisz?
- Nie.
- To patrz - szepcze i wpija się w moje usta.
________________________________
30 votes = next ;*
CZYTASZ
Psychologist || Harry Styles
أدب الهواةPsycholog miała pomóc mu normalnie żyć. Role się odwróciły. On pokazał jej, jak żyć nienormalnie. okładka >> @luvasharry