15

5.7K 354 80
                                    

Wchodzę do biura i pierwsze co widzę to szef, który stoi na recepcji. Spogląda w moją stronę i marszczy brwi.

- Coś się stało, Elizabeth? - pyta i podchodzi bliżej, a ja kiwam przecząco głową.

- Nic takiego, szefie - mówię.

Zbywam go machnięciem dłoni i pędzę na górę do gabinetu.

Otwieram drzwi i pierwsze co robię to szukam papierów Harrego. Wykreślam go ze wszystkich swoich list, a jego dokumenty rwę na małe kawałeczki.

Nie potrafię powiedzieć dlaczego go nienawidzę. Po prostu mam złe przeczucia co do niego, a to co robił Austinowi, tylko mnie w tym utwierdziło.

Wrzucam szczątki papieru do kosza na śmieci i włączam laptopa w celu przejrzenia wiadomości na dziś.

Dlaczego zawsze na pierwszych stronach musi znajdować się Styles Management?


Nagle słyszę skrzypienie drzwi i zauważam, że do środka wchodzi Harry.

- Wyjdź - mówię i mierzę go wzrokiem.

- Elizabeth, ja chciałem tylko.. przeprosić - mamrocze, a ja na chwilę zamyślam się nad jego słowami.

On chce mnie przeprosić?

- Za co? - prycham pod nosem.

- Za to co zrobiłem temu kutasowi - mówi, a ja wzdycham.

- Powinieneś go przeprosić, nie mnie. I tak nie ma to żadnego znaczenia. Nie jesteś już moim klientem Harry.

- Ale..

- Nie! - krzyczę i wstaję z miejsca.

Podchodzę do niego i wypycham jego ciało za drzwi.

- Do widzenia - mówię i zamykam mu drzwi przed nosem.



Jeszcze raz spoglądam na złotą plakietkę z napisem "Josh McBloom" i pukam do drzwi.

- Proszę! - słyszę głos szefa i wchodzę do środka - Dzień dobry Elizabeth. Przyszłaś porozmawiać o tym co zdarzyło się rano?

- Ja.. nie.. a właściwie to tak - mówię i siadam na krześle, na przeciwko niego.

- Słucham.

- Chciałabym, żeby przeniósł szef jednego klienta do kogoś innego. Nie daję sobie z nim rady i nie chcę już.. mieć go pod opieką - mamroczę niepewnie i spoglądam na jego twarz.

Nie wyraża żadnych uczuć, czyli dokładnie tak jak zawsze. Kamienna twarz to jego znak rozpoznawczy.

- Hm.. O kim mówisz? - pyta.

- Harry Styles.

Gdy to nazwisko wydobywa się z moich ust, widzę na twarzy szefa uśmiech. Zna go? Oh, oczywiście, że go zna. Harry to szef prawdopodobnie największej firmy wytwórczej na świecie.

- Jasne. Zobaczę co da się robić, Elizabeth.

- Dziękuję - mówię i wstaję z miejsca, ale on łapie mnie w nadgarstku.

Odwracam się i marszczę brwi.

- Kończysz właśnie pracę i tak się złożyło, że ja też kończę. Może masz ochotę na kawę?


Zastanawiam się chwilę i kiwam głową. Może czas polepszyć moje relacje z szefem?


-Harry-


Pieprzona kurwa. Jak ona mogła mnie uderzyć? Oczywiście, że jej nie oddałem. Nie jestem taki jak mój ojciec. Może jedynie wydarłem na nią mordę, ale należało się.

Żadna pieprzona kobieta nie ma prawa mnie uderzyć.

Cassie Daver. Co to w ogóle za nazwisko?

Spluwam pod siebie i idę w stronę biura, w którym pracuje Elizabeth.

Siadam na ławce, kilka metrów obok wejścia i czekam aż skończy pracę, bo jestem pewien, że dziś kończy o tej godzinie.


Wyciągam telefon i przeglądam wiadomości, gdy nagle słyszę śmiechy. Odwracam się i widzę jak Elizabeth wychodzi z biura z tym jej pieprzonym szefuńciem.

Idą obok siebie szczęśliwi jak nigdy i rozmawiają, za pewne o jakimś gównie. Co to ma do cholery znaczyć?


Nie zauważyli mnie i to dobrze. Muszę wiedzieć gdzie i po co idą.


_______________________________________________________

20 votes = next

podoba Wam się perspektywa Harrego?

Psychologist || Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz