"Rodzina nie jest tylko czymś ważnym. Ona jest wszystkim"
Pov Carlisle
Minął tydzień od momentu, gdy Bella dowiedziała się o tym, że jesteśmy wampirami. Dobrze, że nic nie wiedziała o czarownicach, przez co rodzina Wilson'ów jest jeszcze bezpieczna, co mnie i Esme cieszyło. Nie chcieliśmy, żeby miały kłopoty, i tak mają szukać jednej osoby, która wrobiła Kaliste w morderstwo 14 lat temu. Dziś po południu miały pojawić się grzmoty, a taka pogoda idealnie pasuje na grę w baseball. Będąc na miejscu, które było idealne do tej gry, czekaliśmy na Edwarda i na Belle, którą zaprosiliśmy, z czego Rosalia nie była zadowolona. Gdy każdy się rozciągał i Emmett wydurniał, jak to on, usłyszeliśmy z daleka nadjeżdżający samochód.
- To Edward - rzekł Emmett.
- I jego dziewczyna - rzekła Rosa. Po chwili zobaczyliśmy podchodzącą "naszą uroczą parę", jak to nazwała moja żona. Gdy już byli przy nas Esme podeszła do Belli i ją przytuliła.
- Dobrze, że jesteś. - rzekła moja ukochana, po czym dodała odchodząc z nią na bok - Potrzebujemy sędziego.
- Sądzi, że oszukujemy. - powiedział mąż Rosalii.
- Jestem tego pewna - rzekła uśmiechając się żartobliwie Esme - Sędziuj sprawiedliwie - dodała kierując słowa do dziewczyny Edwarda.
- Dobrze - odpowiedziała jej brunetka. Po chwili każdy zaczął podchodzić do wyznaczonych miejsc, a dziewczyna przypominająca chochlika poszła na środek boiska.
- Zaczynamy - powiedziała Alice, gdy zaczęło grzmieć. Na pierwszym krawężniku ustawił się Edward, na drugim Emmett, który postanowił się powygłupiać, a na trzecim Rosalia, za nią kucała Esme i Bella. A ja i Jasper przyglądaliśmy się im z boku. Dziewczyna mająca piłkę, zamachnęła ręką i a piłka już leciała do blondynki, a ona zdążyła odbić przy błyskawicy i zaczęła biegnąc. A moja żona, która kucała trzymając rękawice, wstała i patrzyła z uśmiechem.
- Teraz rozumiem, po co wam grzmoty - powiedziała dziewczyna Edwarda, gdy piłka leciała w kierunku drzew, a najmłodszy z naszej rodziny pobiegł do lasu - To jest home run?
- Edward jest bardzo szybki - rzekła Esme, mówiąc do Belli. Po chwili Ed złapał piłkę i rzucił do mojej żony, która zdążyła złapać, gdy blondynka zdążyła dobiec do niej.
- Aut - rzekła Isabella, gdy spojrzała na nią Esme, co nie podobało się Rosalii
- Kotku, to tylko gra - powiedział do swojej ukochanej Emmett. Rosa wstała w tym samym momencie co sędzia, a blondynka przeszła obok niej patrząc na nią z oburzeniem.
- Bądź grzeczna. - rzekłem do swojej córki.
Zaczęła się druga runda. Zamieniłem się miejscami z Rosalią, przez co byłem przez swoją bratnią duszą. Zrobiłem pozycje idealną odegrania patrząc na Alice, która po chwili rzuciła do mnie piłkę, którą odbiłem. Rzuciłem kij na ziemie i zacząłem biec. Dwójka mężczyzn, którzy stali przy dwóch krawężnikach zaczęli biec próbując złapać piłkę, po czym oboje skoczyli wpadając na siebie i się wywalając. A ja zdążyłem dobiec na miejsce.
- Co robisz? - spytał się śmiejąc Emmett do swojego brata, po czym popchnął go lekko.
Runda trzecia
Moje miejsce zajął Jasper, który od tygodni wydaje się być zamyślony. Domyślam się, że chodzi o jego bratnią duszę - Kaliste Wilson. Nawet przyznał się, że zaprosił ją na bal. Jas ustawił się, co oznaczało, że jest gotowy. Alice zamachnęła się i rzuciła do blondyna piłkę, którą odbił. Rzucił kij na trawę i zaczął biec. Emmett skoczył na drzewo, złapał i spad na ziemie, rzucając później piłkę do któregoś z nas.
- Kochany małpolud - powiedziała z uśmiechem Rosalia o swoim mężu, po czym zajęła miejsce Jaspera. Alice rzuciła do niej piłkę, którą odbiła i zaczęła biec. Po chwili każdy z nas poczuliśmy, że ktoś się zbliża w naszym kierunku. Dziewczyna przypominająca chochlika odwróciła się do drzew.
- Stop! - powiedziała najniższa osobą, a po chwili cała rodzina podbiegła do Belli - Odchodzili, ale nas usłyszeli. - dodała, a Ed podszedł do swojej dziewczyny.
- Chodźmy.
- Za późno - rzekłem do syna, a on z Isabellą stanęli, po czym spojrzeli na siebie.
- Rozpuść włosy - powiedział Edward do dziewczyny.
- Myślisz, że to pomoże? Wyczuwam ją z końca boiska - rzekła do pary Rosalia, gdy Bella poprawiała włosy, cała rodzina ukryła dziewczynę za nami.
- Nie powinienem cię tu sprowadzać. Chowaj się za mną - rzekł Ed, gdy przez mgłę w lesie wyszły cztery osoby.
Na czele był mężczyzna z ciemną karnacją, obok niego po lewej stronie była jasno rudowłosa ubraną w futro, po prawej stronie był blondyn, który trzymał za rękę ciemno rudowłosą, która wyróżniała od nich - nie miała bladej karnacji i nie miała czerwonych oczów. Po czym podeszli do nas.
- To wasza piłka - rzekł ciemnoskóry mężczyzna, gdy podniósł rękę z naszą rzeczą, po czym rzucił nią do mnie, którą złapałem.
- Dziękuję - podziękowałem z grzeczności.
- Jestem Laurent, a to Victoria i James oraz Riven - gdy powiedział nam imiona jego kompanów, spojrzałem na dziewczynę obok Jamesa. Przypominała mi brata Irelii Wilson, czyli Alastora Jonasa.
- Carlisle, a to moja rodzina.
- Witam.
- Wasze polowania komplikują nam życie.
- Przykro nam - rzekł Laurent, po czym dodał - Nie wiedzieliśmy, że to wasze terytorium.
- Mieszkamy tu na stałe.
- Naprawdę? - zapytał mężczyzna, po czym spojrzał na Jamesa, który obserwował Bellę. - Nie będziemy już sprawiać kłopotów. Jesteśmy przejazdem.
- Tropili nas, ale skierowaliśmy ich na wschód. Jesteście bezpieczni - do rozmowy dołączyła Victoria.
- Doskonale.
- Nie przydałoby się wam czterech graczy? Tylko jeden mecz - zapytał się Laurent.
- Jasne - rzekłem, po chwili zastanowienia - Zajmijcie miejsce tych, co odchodzą. Odbijamy pierwsi - dodałem po czym rzuciłem do niego piłkę, jednak złapała ją Vic, po czym się odezwała.
- Nieźle podkręcam.
- Damy radę - na jej słowa odezwał się Jasper.
- Zaczynamy - powiedziała Victoria, i wraz z Laurent'em zaczęli odchodzić, a James patrzył uważnie na Isabelle. Riven położyła rękę na jego ramieniu. Gdy każdy z nas po odchodzili w swoje strony, wiatr zawiał trochę mocnieć, przez co włosy dziewczyny się zawiały, a jej zapach poczuł blondyn.
- Przyprowadziłeś przekąsek - rzekł blondyn, a gdy chciał zaatakować ją, Ed posuną dziewczynę do tyłu, a Esme oddaliła ją bardziej dla bezpieczeństwa. Każdy z nas stanęliśmy obok Edwarda. Zauważyłem, że dziewczynie o imieniu Riven wokół rąk pojawił się płomień, a oczy błyszczały na pomarańczowo. Wiedziałem że będę musiał poinformować o tym rodzinę Wilson'ów.
- Dziewczyna jest nasza - rzekłem do czwórki towarzyszy - Lepiej już idźcie.
- Widzę, że to koniec gry. Idziemy - odezwał się Laurent, gdy się rozprostował wraz z Victorią i Riven - James. - zawołał do blondyna, a po chwili zaczęli odchodzić. Gdy ich już nie widziałem, podszedłem do żony.
- Esme, kochanie. Zadzwoń do Irelii. Niech sprowadzi do nas swoją rodzinę. - rzekłem przytulając ją i dając buziaka w skroń.
- Po co? - zapytała się z ciekawości Rosalia.
- Chodzi o Riven - odpowiedziałem jej - A ty Edward, zabierz Belle. Idź - powiedziałem do syna i każdy odchodził do domu, a Ed i Isabella wsiedli do jeepa i odjechali.
CZYTASZ
Magic Eyes | Jasper Hale-Cullen [Tom 1]
FanfictionTom 1 z serii "Forbidden Couple" ---------------------------------------- Kilka dni po przeprowadzce córki komendanta - Belli Swan do Forks, jedna z potężnych nieśmiertelnych czarownic - Irelia Wilson miała wizję z nią związaną. Poprosiła swoje dzie...