15 | Epilog

665 30 7
                                    

"Przyjdzie taki czas, że będziesz uważać, że wszystko jest już skończone. To będzie dopiero początek"

 To będzie dopiero początek"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pov Jasper

Powrót do Forks. Na szczęście udało się uratować Bellę i zabiliśmy Jamesa, jednak Riven oraz Victoria zdążyli uciec. Od wydarzenia w Phoenix minął dopiero tydzień. W ciągu tego tygodnia ja i Kalista zbliżyliśmy się do siebie, co mnie cieszyło. Dowiedziałem się dużo o niej, a ona o mnie. Poznałem również z bliska jej rodzeństwo, jednak najbardziej fajnie rozmawiało się z Viego - bratem bliźniakiem dziewczyny.

A dziś jest wyjątkowy dzień. Bal. Co z tym idzie... Idę z Kalistą. Ubrałem białą koszule, czarną marynarkę i spodnie, również czarne. Do tego kowbojki tego samego koloru. A krawat założyłem czerwony, żeby pasował do sukienki dziewczyny. Gdy byłem już gotowy wyszedłem z pokoju i skierowałem się na dwór do samochodu. Jednak ktoś mnie zatrzymał.

- O... Widzę, że jesteś gotowy do odebrania swojej ukochanej - rzekł Emmett, który siedział na kanapie pewnie czekając na Rosalie.

- Tak, jestem gotowy - powiedziałem ciągnąć jego "zabawe".

- Czyżby już była twoja?

- Jeszcze nie, ale dzisiaj chce jej to wyznać - odpowiedziałem mu, a on wstał i zaczął krzyczeć.

- UWAGA! DZISIAJ KOLEJNA OSOBA BĘDZIE MIAŁA PARĘ!

- Zamknij się wreszcie - rzekłem cicho do umięśnionego, po czym wyszłam z domu, wszedłem do czarnego Mercedesa i wyjechałem kierując się do willi, w której mieszka dziewczyna, w której jestem zakochany. Jazda minęła mi krótko. Zaparkowałam przed wielkim budynkiem, a na schodach siedział brat bliźniak Kalisty. Po chwili do niego podszedłem.

- Cześć Viego - przywitałem się wyciągając do niego rękę, co również zrobił i uścisnął.

- Witaj Jasper. Przyszedłeś po Kaliste? - spytał się na co kiwnąłem głową - To musisz poczekać.

- Czemu? 

- Sona i Senna postanowiły pomarudzić jej że nie wygląda wystarczająco na dzisiejszy bal. Nawet zacytuje. Uwaga - rzekł czarnowłosy, po czym podniósł ręce z palców zrobił cudzysłów i zaczął mówić śmieszny głosem - Jaki ty makijaż zrobiła. To nie pasuje do sukienki. Zaraz ci zrobię arcydzieło na twojej pięknej twarzy - gdy skończył przemawiać, oboje zaczęliśmy się śmiać - A więc no... Będziesz musiał poczekać.

- Okej. A ty idziesz sam czy z kimś?

- Idę z siostrami, ale bardzo chciałbym pójść z moją dziewczyną.

- A gdzie ona jest? - zapytałem się siadając obok niego.

- 14 lat temu wraz z moją córką Freyą musiały się ukryć - to co powiedział, zdziwiło mnie. Nie wygląda jakby był ojcem

- Tęsknisz za nimi?

- Bardzo. Patrząc na to że obecnie osoba która im może grozić jest jeszcze na wolności, wolałbym żeby były blisko mnie żebym...

- Mógł ich chronić - dokończyłem za niego, na co kiwną głową. Po chwili usłyszeliśmy, jakby ktoś wychodził z budynku. Tą osobą była Kalista ubrana w czerwoną sukienkę z szpilkami w tym samym kolorze.  Makijaż miała delikatny, co bardzo do niej pasowało. Zeszła po schodach podchodząc do nas.

- Wreszcie mnie małpy wypuściły - rzekła rudowłosa, na co oboje się zaśmialiśmy, a ona dołączyła.

- To możemy jechać, pani Wilson - powiedziałem wystawiając do niej dłoń, gdy cała trójka przestała się śmiać.

- Oczywiście, panie Hale. 

Ujęła moją rękę w swoją, pożegnaliśmy się z Viego i poszliśmy do auta. Otworzyłem jej drzwi. Dziękując mi weszła do samochodu, na miejscu pasażera, a ja zamknąłem za nią, po czym wampirzym tempem podszedłem ze strony kierowcy i wsiadłem. A po chwili odjechaliśmy z pod willi, kierując się do szkoły gdzie odbywał się bal. Przez połowę drogi było cisza, nikt się nie odzywał, jednak postanowiłem przerwać to.

- Nie wiedziałem, że Viego ma córkę

- Nie lubi o tym mówić, jednak ostatnio, gdy rozmawiałam z Dianą, powiedziała, że za nie długo będą wracać. Co bardzo cieszy Viego, bo nie tylko zobaczy Freye, ale też ukochaną.

- Ale zobaczyłem że Viego nie ma obrączki?

- Brat się jej oświadczył, jednak nie doszło do ślubu.

- A tak zmieniając temat - rzekłem, a Kalista spojrzała na mnie, gdzie wcześniej patrzyła na krajobraz za oknem - Jak się czujesz?

- Dobrze, jednak nadal zastanawiam się o tym, co się stało w Phoenix - odpowiedziała Kalis, po czym znów patrzyła na krajobraz. Nawet gdy nie mogłem wyczuć jej emocji, wszystkie były na jej twarzy.

- Pytałaś się mamy?

- Tak, ale jedynie co mi odpowiedziała to, że nie wie co to było, jednak czuje że zna prawdę.

- A o słabym bicie serca też pytałaś?

- Tak, powiedziała że to niemożliwe - powiedziała spokojnym tonem, gdy zaparkowałem przy budynku, gdzie miał się odbyć bal absolwentów. 

Wyszedłem z auta, obszedłem go podchodząc do drzwi ze strony pasażera i otworzyłem je, po czym podałem rękę Kalis, co przyjęła dziękując mi. Gdy zamknąłem samochód podałem dziewczynie ramie, co odwzajemniła i oboje zaczęliśmy się kierować do miejsca gdzie miał odbyć się bal, jednak po chwili czarownica stanęła w miejscu. Spojrzałem na nią zobaczyłem, że miała łzy w oczach oraz patrzyła się w jakimś kierunku, gdy skierowałem wzrok w to samo miejsce, zobaczyłem Belle z Edwardem wraz z jakimś chłopakiem, który z daleka pachniał jakby był wilkołakiem.

- Co się stało? - zapytałem się dziewczyny.

- Dziewiętnaście lat temu moja rodzina dowiedziała się, że w mieście Salem w stanie Massachusetts wiedźmy atakują czarownice, które tam mieszkały. Całe rodzeństwo wyjechało oprócz mnie. Pięć lat później w stadzie wilkołaków doszło do morderstwa. Zginęła żona Billy'ego Black - Janna Black, matka tego chłopaka - gdy powiedziała ostatnie słowa, spojrzałem na długowłosego, a Kalista kontynuowała - Kobieta została zamordowana za pomocą magii. Według plemienia, osobą która mogła ją zabić byłam ja.

- Jak to ty? - zapytałem się niedowierzając, ale postanowiłem zadać kolejne pytanie - Ale to nie ty ją zabiłaś, prawda?

- Nie. Od tamtego momentu nie wiedziałam, kto ją zabił, jednak kilka tygodni temu dowiedziałam się, że osobą która ją zabiła była Riven.

- To dlatego po spotkaniu jej Carlisle chciał powiadomić o niej was - rzekłem, na co kiwnęła głową - Czyli zostałaś oskarżona o coś czego nie zrobiłaś? - spytałem się, na co znów kiwnęła głową. Otarłem jej łzy, które spływały po policzkach i położyłem dłonie na nich, a czarownica spojrzała na mnie. - Znam cię tylko kilka miesięcy, a wiem, że nie byłabyś w stanie nikogo zabić, no chyba że w obronie swojej rodziny.- powiedziałem patrząc w jej "magiczne oczy".

- Dziekuje. - rzekła z najpiękniejszym uśmiechem, który kiedykolwiek widziałem.

- Nie masz za co. - odpowiedziałem, po czym podeszłam do niej bliżej i pocałowałem ją w usta. Kalista przez chwilę była w szoku, jednak po kilku sekundach odwzajemniła gest, przez co się uśmiechnąłem. - Kocham cię, Panienko Wilson. - powiedziałem z wielkim uśmiechem.

- Ja ciebie również, Panie Hale. - odpowiedziała na wyznanie również z podobny uśmiechem do mojego.

Tego dnia tańczyliśmy, ale również cieszyliśmy się sobą. Jednak oboje wiedzieliśmy, że wydarzenie w Phoenix był tylko początkiem.

Magic Eyes | Jasper Hale-Cullen [Tom 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz