"Przyjdzie taki czas, że będziesz uważać, że wszystko jest już skończone. To będzie dopiero początek"
Pov Jasper
Powrót do Forks. Na szczęście udało się uratować Bellę i zabiliśmy Jamesa, jednak Riven oraz Victoria zdążyli uciec. Od wydarzenia w Phoenix minął dopiero tydzień. W ciągu tego tygodnia ja i Kalista zbliżyliśmy się do siebie, co mnie cieszyło. Dowiedziałem się dużo o niej, a ona o mnie. Poznałem również z bliska jej rodzeństwo, jednak najbardziej fajnie rozmawiało się z Viego - bratem bliźniakiem dziewczyny.
A dziś jest wyjątkowy dzień. Bal. Co z tym idzie... Idę z Kalistą. Ubrałem białą koszule, czarną marynarkę i spodnie, również czarne. Do tego kowbojki tego samego koloru. A krawat założyłem czerwony, żeby pasował do sukienki dziewczyny. Gdy byłem już gotowy wyszedłem z pokoju i skierowałem się na dwór do samochodu. Jednak ktoś mnie zatrzymał.
- O... Widzę, że jesteś gotowy do odebrania swojej ukochanej - rzekł Emmett, który siedział na kanapie pewnie czekając na Rosalie.
- Tak, jestem gotowy - powiedziałem ciągnąć jego "zabawe".
- Czyżby już była twoja?
- Jeszcze nie, ale dzisiaj chce jej to wyznać - odpowiedziałem mu, a on wstał i zaczął krzyczeć.
- UWAGA! DZISIAJ KOLEJNA OSOBA BĘDZIE MIAŁA PARĘ!
- Zamknij się wreszcie - rzekłem cicho do umięśnionego, po czym wyszłam z domu, wszedłem do czarnego Mercedesa i wyjechałem kierując się do willi, w której mieszka dziewczyna, w której jestem zakochany. Jazda minęła mi krótko. Zaparkowałam przed wielkim budynkiem, a na schodach siedział brat bliźniak Kalisty. Po chwili do niego podszedłem.
- Cześć Viego - przywitałem się wyciągając do niego rękę, co również zrobił i uścisnął.
- Witaj Jasper. Przyszedłeś po Kaliste? - spytał się na co kiwnąłem głową - To musisz poczekać.
- Czemu?
- Sona i Senna postanowiły pomarudzić jej że nie wygląda wystarczająco na dzisiejszy bal. Nawet zacytuje. Uwaga - rzekł czarnowłosy, po czym podniósł ręce z palców zrobił cudzysłów i zaczął mówić śmieszny głosem - Jaki ty makijaż zrobiła. To nie pasuje do sukienki. Zaraz ci zrobię arcydzieło na twojej pięknej twarzy - gdy skończył przemawiać, oboje zaczęliśmy się śmiać - A więc no... Będziesz musiał poczekać.
- Okej. A ty idziesz sam czy z kimś?
- Idę z siostrami, ale bardzo chciałbym pójść z moją dziewczyną.
- A gdzie ona jest? - zapytałem się siadając obok niego.
- 14 lat temu wraz z moją córką Freyą musiały się ukryć - to co powiedział, zdziwiło mnie. Nie wygląda jakby był ojcem
- Tęsknisz za nimi?
- Bardzo. Patrząc na to że obecnie osoba która im może grozić jest jeszcze na wolności, wolałbym żeby były blisko mnie żebym...
- Mógł ich chronić - dokończyłem za niego, na co kiwną głową. Po chwili usłyszeliśmy, jakby ktoś wychodził z budynku. Tą osobą była Kalista ubrana w czerwoną sukienkę z szpilkami w tym samym kolorze. Makijaż miała delikatny, co bardzo do niej pasowało. Zeszła po schodach podchodząc do nas.
- Wreszcie mnie małpy wypuściły - rzekła rudowłosa, na co oboje się zaśmialiśmy, a ona dołączyła.
- To możemy jechać, pani Wilson - powiedziałem wystawiając do niej dłoń, gdy cała trójka przestała się śmiać.
- Oczywiście, panie Hale.
Ujęła moją rękę w swoją, pożegnaliśmy się z Viego i poszliśmy do auta. Otworzyłem jej drzwi. Dziękując mi weszła do samochodu, na miejscu pasażera, a ja zamknąłem za nią, po czym wampirzym tempem podszedłem ze strony kierowcy i wsiadłem. A po chwili odjechaliśmy z pod willi, kierując się do szkoły gdzie odbywał się bal. Przez połowę drogi było cisza, nikt się nie odzywał, jednak postanowiłem przerwać to.
- Nie wiedziałem, że Viego ma córkę
- Nie lubi o tym mówić, jednak ostatnio, gdy rozmawiałam z Dianą, powiedziała, że za nie długo będą wracać. Co bardzo cieszy Viego, bo nie tylko zobaczy Freye, ale też ukochaną.
- Ale zobaczyłem że Viego nie ma obrączki?
- Brat się jej oświadczył, jednak nie doszło do ślubu.
- A tak zmieniając temat - rzekłem, a Kalista spojrzała na mnie, gdzie wcześniej patrzyła na krajobraz za oknem - Jak się czujesz?
- Dobrze, jednak nadal zastanawiam się o tym, co się stało w Phoenix - odpowiedziała Kalis, po czym znów patrzyła na krajobraz. Nawet gdy nie mogłem wyczuć jej emocji, wszystkie były na jej twarzy.
- Pytałaś się mamy?
- Tak, ale jedynie co mi odpowiedziała to, że nie wie co to było, jednak czuje że zna prawdę.
- A o słabym bicie serca też pytałaś?
- Tak, powiedziała że to niemożliwe - powiedziała spokojnym tonem, gdy zaparkowałem przy budynku, gdzie miał się odbyć bal absolwentów.
Wyszedłem z auta, obszedłem go podchodząc do drzwi ze strony pasażera i otworzyłem je, po czym podałem rękę Kalis, co przyjęła dziękując mi. Gdy zamknąłem samochód podałem dziewczynie ramie, co odwzajemniła i oboje zaczęliśmy się kierować do miejsca gdzie miał odbyć się bal, jednak po chwili czarownica stanęła w miejscu. Spojrzałem na nią zobaczyłem, że miała łzy w oczach oraz patrzyła się w jakimś kierunku, gdy skierowałem wzrok w to samo miejsce, zobaczyłem Belle z Edwardem wraz z jakimś chłopakiem, który z daleka pachniał jakby był wilkołakiem.
- Co się stało? - zapytałem się dziewczyny.
- Dziewiętnaście lat temu moja rodzina dowiedziała się, że w mieście Salem w stanie Massachusetts wiedźmy atakują czarownice, które tam mieszkały. Całe rodzeństwo wyjechało oprócz mnie. Pięć lat później w stadzie wilkołaków doszło do morderstwa. Zginęła żona Billy'ego Black - Janna Black, matka tego chłopaka - gdy powiedziała ostatnie słowa, spojrzałem na długowłosego, a Kalista kontynuowała - Kobieta została zamordowana za pomocą magii. Według plemienia, osobą która mogła ją zabić byłam ja.
- Jak to ty? - zapytałem się niedowierzając, ale postanowiłem zadać kolejne pytanie - Ale to nie ty ją zabiłaś, prawda?
- Nie. Od tamtego momentu nie wiedziałam, kto ją zabił, jednak kilka tygodni temu dowiedziałam się, że osobą która ją zabiła była Riven.
- To dlatego po spotkaniu jej Carlisle chciał powiadomić o niej was - rzekłem, na co kiwnęła głową - Czyli zostałaś oskarżona o coś czego nie zrobiłaś? - spytałem się, na co znów kiwnęła głową. Otarłem jej łzy, które spływały po policzkach i położyłem dłonie na nich, a czarownica spojrzała na mnie. - Znam cię tylko kilka miesięcy, a wiem, że nie byłabyś w stanie nikogo zabić, no chyba że w obronie swojej rodziny.- powiedziałem patrząc w jej "magiczne oczy".
- Dziekuje. - rzekła z najpiękniejszym uśmiechem, który kiedykolwiek widziałem.
- Nie masz za co. - odpowiedziałem, po czym podeszłam do niej bliżej i pocałowałem ją w usta. Kalista przez chwilę była w szoku, jednak po kilku sekundach odwzajemniła gest, przez co się uśmiechnąłem. - Kocham cię, Panienko Wilson. - powiedziałem z wielkim uśmiechem.
- Ja ciebie również, Panie Hale. - odpowiedziała na wyznanie również z podobny uśmiechem do mojego.
Tego dnia tańczyliśmy, ale również cieszyliśmy się sobą. Jednak oboje wiedzieliśmy, że wydarzenie w Phoenix był tylko początkiem.
CZYTASZ
Magic Eyes | Jasper Hale-Cullen [Tom 1]
FanfictionTom 1 z serii "Forbidden Couple" ---------------------------------------- Kilka dni po przeprowadzce córki komendanta - Belli Swan do Forks, jedna z potężnych nieśmiertelnych czarownic - Irelia Wilson miała wizję z nią związaną. Poprosiła swoje dzie...