Rozdział 8 - lepiej by było bez Ciebie

40 3 0
                                    

Pov. Mal

Klęczałam i czekałam. Patrzyłam na jego twarz nie zwracając uwagi na to się wokół mnie działo, to nie miało znaczenia. Dla mnie tylko on się liczył. Bałam się, że coś spiepszyłam, źle zrobiłam, co chwile spoglądałam na aparaturę, który pokazywała prawidłowe liczby. Nie jadłam, nie piłam, nie wychodziłam z tej sali od skończenia operacji, co niezbyt podobało się mojemu pęcherzowi. Szybkim krokiem ruszyłam do szpitalnej toalety i załatwiłam swoją potrzebe. Podeszłam do umywalki i umyłam ręce, oparłam je po dwóch stronach. Spojrzałam w lustro, które pękło, odsunęłam się. Pęknięcie lustra zawsze źle świadczyło. Usłyszałam za sobą ciche szepty, były niewyraźne, ale słyszy w ich tonie zawód, rozczarowanie. Nie wiedziałam co się działo. Odsunęłam poczułam za sobą coś dziwnego. Za mną stała moja matka, jakby była żywa z krwi i kości. Miała spuszczoną głowę. Jej lśniące blond włosy okrywały jej twarz, a mundur idealnie podkreślał jej zarysowane mięśnie rąk, nóg brzucha. Uniosła głowę do góry, usta miała średniej wielkości, ale pełen nowe idealny jak u Kleopatry, a oczy jak dwa migdały, tylko jasnobrązowe wypełnione chęcią mordu, krwi, ale też tęsknoty. Jej usta się otworzyły. To twoja wina usłyszałam w moich myślach.

- O co Ci chodzi mamo? - spytałam podchodząc bliżej.

Wszystko jest twoją winą. Jego cierpienie jest twoją winą, to przez Ciebie osoba, którą podobno tak kochasz cierpi. Bawisz się wszystkimi jak zabawkami, pomyślałam chociaż raz o Nat'cie? Nie bo co Cię to obchodzi. To przez Ciebie to wszystko się dzieję, ściągasz na ludzi niebezpieczeństwo. Mnie i Jay'a zabiłaś, Nathaniela porzuciłaś, a Luke? Niepotrzebnie wpiepszyłaś się do jego życia. Jego życie bez Ciebie było lepsze prostsze. To ty jesteś winna mojej śmierci. To twoja wina. Jesteś nikim Mal, jesteś potworem. Monstrum, które żeruje na innych. To ty zniszczyłaś moje życie, lepiej by mi był bez Ciebie jakbyś się nie urodziła. Lepiej byłoby bez Ciebie, jakbyś się nie urodziła. Te słowa grzmiały po mojej czaszce, jak echo w jaskini. Osunęłam się na kolana. Nie udawaj. Jesteś zdrowa, bolesna prawda boli, ale jest prawdą, a nie słodkim kłamstwem. Lubisz słodkie kłamstwa, uwielbiasz w nie wierzyć. Skąd wiesz, że on Cię kocha? Może to iluzja, zmyłka, sztuczka Posejdona. Skoro tak bardzo go nienawidzisz, czemu go nie zabijesz?.

- Luke mnie kocha. Wiem to czuję to w moim sercu. Tak samo jak ty czułaś to w swoim sercu do Aresa - powiedziałam.

Poczułam, jak nagle nie mogę oddychać. A jej palce ciasno owijały się wokół mojej szyi. Spojrzałam w jej oczy, nie widziałam w nim nic żadnego uczucia. Zaczęłam rozumieć co bóg wojny w niej widział, była silna bezlitosna i bezwzględna dla swoich wrogów, ale kochała tych na których jej zależało. Położyłam ręce na jej nadgarstku, próbowałam odsunąć jej rękę od swoje szyi. To wszystko co mówiła bolało, moja rodzona matka sprawiała mi ból. W sumie nie wiem czego się spodziewałam, nie pasuje do bycia jej dzieckiem. Bardziej pasuje do bycia córką mojej ciotki, tylko makijażu nie umiem zrobić. Jestem dla niej hańbą. Ona potężna generał Malisa Jean Vatore, córka Nyx, była kochanka Aresa, waleczna, odważna, silna nieustraszona, mądra, ambitna, zabójcza, silna psychicznie. Ja Maleficienta Arisa Vatore, córka Posejdona, życiowa oferma, której zawsze się coś pechowego przytrafi. Byłam żywym magnesem kłopotów, pewnie wszyscy bogowie się na mnie wyżywają gdy mają zły dzień, a zwłaszcza Afrodyta. Przynosisz mi hańbę przyjaźniąc się z synem tej szmaty. Poniżasz mnie i to, że oddałam życie za to byś ty żyła. Jesteś moją największą porażką. Żałuje, że pozwoliłam Ci się urodzić powinnam Cię zabić. Poczułam, jak moje serce staje na chwile w miejscu. Zatrzymuje się czas, oddech wszystko. To bolało, czułam jak moje serce rozrywa się na milion kawałków. Nawet własna matka się mnie wyparła, teraz jedyną osobą, która mnie kochała był Luke, ale nawet tego nie mogłam być pewna. Ja już niczego nie jestem, poza tym, że jestem chodzącym magnesem na kłopoty. Dlaczego nikt mnie nie mógł pokochać za to kim jestem? Dlaczego?

- Czy gdybym była córką Ares, kochałabyś mnie? - spytałam, poczułam jak z moich oczu wypłynęły łzy.

Oczywiście, że tak głupie pytanie. Gdybyś była naszą córką, kochałabym Cię tak samo mocno jak Jay'a. Byłabyś moim drugim oczkiem w głowie ty i on, ale nią nie jesteś i nigdy nie będziesz, możesz sobie o tym tylko pomarzyć.

- A jeżeli cofnę czas? Wtedy będę mogła być waszą córką i byś żyła - powiedziałam z nadzieją, ścierając łzy.

Nie masz stuprocentowej pewności, że tak będzie. Poza tym, nie zrobisz tego nie poprosisz o pomoc Kronosa bo za bardzo się go boisz. Po chwili poczułam jakby coś wgniatało mnie w ziemię, leżałam na brzuchu na zimnych kafelkach. Przed moimi oczami pojawiły się wszystko co było związane ze mną i Kronosem. Skuliłam się w kulkę, zatkałam uszy i zamknęłam oczy. Drżałam i płakałam.

- Błagam Cię przestań, zrobię wszystko tylko przestań. Okaż mi litość!! - krzyknęłam błagalnym tonem

Niech będzie mam dzisiaj dobry dzień. Wracając jeszcze do twojego pomysłu, który nie ma prawa bytu. To jest jeszcze jedno, ale przez, które byś go nie realizowała i jest ono bardzo kluczowe. A jest nim Luke. Za bardzo się do niego przywiązałaś by go zostawić. Nie jesteś córką Posejdona, nie chcesz zemsty. Nie chcesz zemsty, nie dołączasz do Luke. Nie dołączasz do Luke nie zostajecie parą i zostajesz sama. Zależy Ci na nim bardziej niż na czymkolwiek, widzę to w twoich oczach. Jesteś w stanie poświęcić dla niego wszystko. Twoje życie jest przy nim nie ważne. Dla Ciebie liczy się tylko on i nikt, ani nic więcej. To nie jest zdrowe masz na jego punkcie obsesje i jesteś od niego uzależniona.

- Nie mam obsesji na jego punkcie, ani nie jestem uzależniona. Ja go po prostu kocham i chce być przy nim i zrobię dla niego wszystko.

Oszukujesz samą siebie. Nie jesteś w stanie dopuścić do siebie tej myśli, ignorujesz ją. To nie jest dla Ciebie zdrowe.

- Nic nie rozumiesz! Daj mi spokój, ja go kocham i poświęce dla niego wszystko. Wszystko! To się nazywa prawdziwa miłość.

Jesteś głupsza niż myślałam. Nie pamiętasz już jak Cię na statku zranił? Spójrz w drugie lustro na swoją bliznę wzdłuż kręgosłupa.

- To nie był Luke tylko Kronos! - wrzasnęłam i przejechałam paznokciami po jej postaci, a ona znikła zupełnie jak iluzja.

Ona mnie nie rozumiał, nie znała mnie. Nie wiedziałem kim tak naprawdę jestem. Widziała problem w kochaniu drugiej osoby chodź sama kogoś kochała. Nie rozumiem jej dlaczego tak zdobiła. Ja tylko kochałam Luke nie była od niego uzależniona, ani nie miałam obsesji. Ja po po prostu chciałam z nim założyć rodzinę i być z nim szczęśliwa. Wróciłam do sali pooperacyjnej, nie wiedziałam ile mnie nie było. Syn Hermesa leżał, przykryty kołdrą, uklękłam obok pomimo krzesła leżącego obok. Co to właściwie było? To co się przed chwilą wydarzyło. Nie miała pojęcia. Jednak teraz było najważniejsza to, że jestem przy Luke.

- Kocham Cię - wyszeptałam.

- Ja Ciebie też moja morska księżniczko - usłyszałam nad sobą znajomy męski głos, złapał mnie za rękę i ją ucałował.

Uniosłam głowę do góry i spojrzałam mu w oczy.

𝐎𝐁𝐒𝐒𝐄𝐒𝐈𝐎𝐍 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz