Rozdział 2- Nostalgia i nowa szansa

61 5 0
                                    

Pov.Mal 

Ruszyłam w stronę dobrze znanego mi lasu przez , którym szłam kilkanaście miesięcy temu by dotrzeć do Obozu Herosów. Wtedy jeszcze dokładnie nie wiedziałam kim jestem , pomimo tego co mi powiedział Sebastian, doskonale pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Była noc ok. godziny 19 , może 20 , postanowiłam się wykraść z domu po tym co usłyszałam. Usłyszałam zdanie , które powinno być najbardziej nieśmiesznym żartem , jaki kiedykolwiek ktoś mi powiedział : ,, Twój ojciec nie był zwykłym człowiekiem , tylko jest nieśmiertelnym bogiem Posejdonem , władcą mórz , oceanów i ojcem koni ''. To zdanie powitało mnie po męczącym dniu w szkole, wyobrażacie sobie mieć za rodzeństwo konie? Tak brzmi to jak totalne wariactwo. Następnie dowiedziałam się o istnieniu czegoś takiego jak Obóz Herosów , to takie fajne miejsce gdzie nauczą Cię jak zabijać mitologiczne potwory, które nikt się nie spodziewał, że jednak naprawdę istnieją i nie są tylko wyimaginowaną bajką starożytnych ludzi, a tak poza tym dają Ci cotygodniową godzinna dawkę mitologii greckiej byś czasem nie pomylił swojego ojca np. Aresa z Posejdonem i nie wywołał tym głupim błędem wojny na Olimpie lub ataku wściekłego Boga Wojny na Obóz Herosów. Bo wątpię by mieli z czego go odbudować , nie wywołując przy tym katastrofy ekologicznej, dzięki wycince drzewa i przy okazji ściągając na siebie gniew bóstw natury. Czyli taka prosta rada jak przeżyć : po pierwsze, nie myl bogów, zwłaszcza w przypadku swojego boskiego rodzica, po drugie nie wkurzaj Aresa, a tak na zachętę za nim dotrzesz do Obozu Herosów to staraj się dojść do niego w jednym kawału, a jeżeli jeszcze nie będziesz miał żądnych zadrapań, lub siniaków, związanych z bardzo wysokim co najmniej 70 procentowym prawdopodobieństwem, lub w przypadku dzieci tak zwanej Wielkiej Trójki 90% , że spotkasz na swojej drodze jakiegoś potwora, może być to Minotaur, jakaś Erynia, lub może Meduza. No chyba, że jesteś mną i masz takiego totalnego pecha, lub po prostu Fata Cię nie lubi, ewentualnie może jesteś dzieckiem Tyche, ale gdy się urodziłeś miała zły dzień i zamiast mieć samo szczęścia , masz ciągłego pecha, a mnie goniły te wszystkie 3 potwory naraz. Sama nie wiem, jak przed nimi uciekłam, nie będąc dzieckiem Hermesa, no cóż szczęście w nieszczęściu. Po ucieczce, która polegała na wbiegnięciu na wzgórze na , którym stałą gigantyczna marmurowa brama , z wygrawerowanym po grecku napisem ,, Obóz Herosów ''. Przeszłam przez nią a moim oczom ukazał się amfiteatr rodem wyciągnięty z starożytnych Aten, który rozciągał się u stóp wzgórza. Ruszyłam w stronę Wielkiego Domu , przynajmniej tak mówił Sebastian, że jak trafię do obozu to mam się tam udać. Przeszłam przez kilka metrów, po chwili stałam przed 3 piętrowym pastelowo błękitnym wiejskim domkiem z werandą na, którym stały fotele wypoczynkowe, stolik do kart i pusty fotel na kółkach. Weszłam po drewnianych schodkach i kilka razy zapukałam w drzwi, otworzył mi centaur, od pasa w górę był mężczyzną w wieku ok.45 lat , miał rzadkie brązowe włosy i rzadką brodę , natomiast dalsza część jego ciała należała do białego konia. 

- Dzień dobry nazywam się Maleficienta Arisa Vatore, ale proszę mi mówić Mal, jestem nową heroską córką Posejdona - powiedziała, z delikatnym uśmiechem na twarzy.

Gdy tylko powiedziałam kim jest mój ojciec, przez jego twarz przemknęło widom strachu, które jednak szybko znikło.

- Witaj w Obozie Herosów, wejdź do środka - powiedział spokojnie z lekkim uśmiechem szerzej otwierając drzwi.

Weszłam do salonu a centaur zamknął za mną drzwi. Salon wyglądał bardzo hmm.. egzotycznie? był utrzymany w klimacie tropikalnej puszczy, jednak nie byłam pewna czy w tropikalnych puszczach wiła się winorośl, której było pełno na ścianach i suficie, poza nimi na ścianach wisiały maski z starożytnego teatru greckiego. Pod jedną z ścian stała skórzana kanapa, naprzeciwko niej był kamienny kominek, a między nimi był staromodnym telewizor z Pac Man'em. Wtedy do pokoju wszedł zdenerwowany niewysoki, ale tłuściutki mężczyzna. Miał czerwony nos, wielkie załzawione oczy i kręcone włosy, tak czarne, że niemal fioletowe. Ubrany był w hawajską koszulę w tygrysi wzór. 

- Znowu wylałeś moje wino! - krzyknął w stronę centaura.

- Doskonale wiesz, że masz klątwę, nawet jeżeli chcesz pić na strychu Zeus i tak to widzi - powiedział. - poza tym mamy nową heroske Mal...- zaczął.

- Mal...chociaż jej imię jest proste i nie będę musiał go zmieniać - powiedział wtrącając się w jego słowa.

- Córka Posejdona - dokończył.

Mężczyzna spiął się. Nie miałam pojęcia dlaczego tak dziwnie reagowali na to kim jestem. Myślała, że w tym Obozie poczuj się normlanie, jak w rodzinie, jednak teraz czułam się wyrzutkiem, jakbyś znalazł niepasujący klocek  do swojej idealnej budowli. 

- Dobrze - centaur szybko spojrzał na zegarek - pewnie musisz być głodna, idź do pawilonu jadalnego, znajduje się on za domkami na pewno znajdziesz - powiedział. 

Z mojej nostalgicznej podróży w moje wspomnienia oderwał mnie dźwięk łamania gałęzi. Znowu stałam w miejscu  w, którym wszystko się zaczęło, przed obozową bramą. Wyglądała zupełnie tak samo, jak wtedy gdy przechodziłam przez nią po raz pierwszy. Teraz była moja szansa by wszystko naprawić, może uda mi się sprawić by Luke przestał myśleć o zemście, lub wyrzucić mu z głowy pomysł z wskrzeszeniem Kronosa. Zbiegłam w dół w stronę Wielkiego domu, jego przypadek był taki sam jak brama, nic się nie zmienił. Energicznie wbiegłam po drewnianych schodkach i zapukałam do drzwi. Otworzył mi je pan D, co mnie zdziwiło bo z tego co wiem to zawsze Chejron je otwierał nowym obozowiczom. 

- Dobrze Chejronie skoro tak przeczuwasz, to zwiększ liczbę treningów, chodź mam nadzieję, że kolejni nowi herosi będą lepsi od tych co teraz są. Jak na razie to pojawiają się same dzieci Afrodyty - powiedział bardzo dobrze znany mi głos Luke. 

Moje serce mocno przyspieszyło. Miałam ochotę przepchać się przez Dionizosa i wpaść w bezpieczne ramiona syna Hermesa, teraz wszystko potoczy się inaczej, teraz wszystko będzie dobrze.

- Będziesz miał szanse sprawdzić Castellan, bo właśnie pod naszymi drzwiami stoi nowy heros, oprowadź ją, lepiej będzie dla niej by znała teren obozu. - powiedział Dionizos dając mi ręką znak, że mogę wejść do środka.

Weszłam i stanęłam na środku, w tej samej chwili Luke, odwrócił wzrok od mapy nad, którą się pochylał, nasze oczy się spotkały. Miał intensywne szare oczy, podszedł bliżej mnie.

- Maleficienta Arisa Vatore, ale mów mi Mal, córka Posejdona- powiedziałam, wyciągając rękę w jego stronę.

Jego oczy zabłysnęły, gdy powiedziałam kim jest mój ojciec.

- Luke Castellan, syn Hermesa . Miło Cię poznać panno Vatore - powiedział biorąc moją alabastrową wyciągniętą dłoń w swoje dwa palce i uniósł ją do góry w stronę swoich ust i złożył na niej delikatny pocałunek. 

Moje serce waliło jak młot wykuwający broń w kuźni, a moja twarz pewnie płonęła jak żywy ogień, gdy puścił moja dłoń , nasze oczy znowu się spotkały. Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Chodź pokażę Ci jak naprawdę, wygląda życie herosa - powiedział z uśmiechem, a jego blizna złowieszczo zaświeciła w świetle promieni słonecznych. 

𝐎𝐁𝐒𝐒𝐄𝐒𝐈𝐎𝐍 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz