Rozdział 5 - Nat, skąd on się tu wziął , to nie może się tak skończyć

42 3 0
                                    

Usiadłam na łóżku prostując się. Zmrużyłam oczy, obok mnie przed oknem stał syn Hermesa. Patrzył zamyślonym wzrokiem w dal przez okno z skrzyżowanymi rękami na klatce. Promyki słońca przebijęce się przez okno, przebijały się przez szkło i lądowało na jego klatce i twarzy, skupiając się na wysokości mostka i twarzy. Poczułam jak na mojej twarzy pojawia się płomienny rumieniec. Przygryzłam lekko wargę, wstałam, podeszłam do niego. Moje ręce wylądowały na jego ramionach, a moje twarz wtuliła się między jego łopatki. W tej samej chwili poczułam jak w mgnieniu oka jego mięśnie się napinają, jak cięciwa łuku. Odwrócił się w moją stronę, uniosłam na niego oczy, opierając brodę o jego mostek.

- Każdego tak przytulasz gdy zasypiasz w jego łóżku? - spytał, spoglądając w moje oczy.

-N-n-n-nie - odpowiedziałam jąkając się, przy nim nie potrafiłam się normlanie wysłowić.

Delikatnie odsunęłam się od niego czerwieniąc się. Dlaczego ja to wszystko robiłam, czemu zachowywałam się tak jakbyśmy byli wspaniałą parą i byli ze sobą latami. No tak chciałam tego. Byśmy byli razem, by moje zachowania nie były tak głupie na jego wychodziły. Chciałam krzyknąć, że go kocham, jednak bardziej niż miłości do niego bałam się odrzucenia. To by bolało zbyt bardzo, za bardzo. Nie wytrzymałabym tego, załamałabym się. Tak samo jak na statku, czułam się zupełnie jak wtedy. Byłam sama, samotna znowu zupełnie, jak wtedy gdy byłam na statku. A co jeżeli się spóźniłam? Co jeżeli Kronos i Luke już ze sobą współpracowali. Nie, muszę myśleć pozytywnie tylko to mnie jeszcze trzyma przy życiu i nie popadnięciu w depresję.

- Która godzina? - spytałam by zająć myśli czymś innym, niż zamartwianie się. Odrzucić wszystkie negatywne myśli i skupić na czymś pozytywnym, tak wiem myślenie o tym, że pytanie która godzina jest pozytywne jest trochę dziwne.

- 16, długo spałaś księżniczko - odpowiedział.

Szybko wstałam z łóżka. Jednak mój błędnik postanowił nie zrozumieć komunikaty mojego mózgu : ,,WSTAJEMY ". Mroczki przeleciały mi przed oczami, a ja upadłam na miękką poduszkę. Po chwili postanowiłam wstać tym razem wolniej, tak część mojego ucha, która odpowiada za równowagę na pewno mi teraz podziękuje. Po chwili usłyszałam burczenie.

- Na śniadanie, nie zdążymy. A na obiad tym bardziej. Więc może masz ochotę na wyjście na miasto? - spytał syn Hermesa.

- Jasne z chęcią spędzę z tobą znowu czas. Lubię twoje towarzystwo - wypaliłam z ust, czasami nienawidzę tego, że zamiast mózgu wszystkim kieruje moje serce.

- A ja twoje Lady Vatore - powiedział, biorąc swoją dłoń w moją ręke i całując ją delikatnie.

Poczułam jak przyjemne ciepło z jego ust przechodzi moimi nerwami wzdłuż mojego ciała, dociera do serca i powoduje przyspieszenie jego bicia. Wyszliśmy z domu Hermesa, mijaliśmy różnych herosów dzieci Afrodyty, Aresa i przyrodnich braci i siostry Luke. Czy obóz kiedy jest w jednym miejscu nie zmienia się? W sumie to logiczne skoro miejsce Olimpu i jego pozycja była niezmienna od jakiegoś czasu. Jednak czy jeżeli by zniknął to herosi by znikli razem z nim?. Na przykład ja i Luke byśmy się rozpłynęli albo byli najzwyklejszymi nastolatkami. Wyszliśmy przez obozową bramę, zbiegliśmy w dół po zielonej trawie. Tak bardzo pragnęłam odnaleźć Luke, że nie zwróciłam nawet uwagi na to jak piękna była wiosna. Pewnie to dzięki Demeter, która była szczęśliwa, że znowu może się spotkać z swoją córką Korą. Ciekawie czy byśmy je spotkały, to byłby zarówno ciekawe jak i dziwne. Chociaż to, że kiedyś zalałam kwiaty w ogrodzie i rośliny...może jednak to spotkanie nie jest takim dobrym pomysłem. Oby Fata tym razem miała dobry dzień i chociaż dzisiaj nie zrobiła mi jakieś bardzo nie śmiesznego żartu, bardzo ładnie was proszę. Szliśmy razem w stronę kawiarni, jednej z moich ulubionych miejsc, które odwiedzałam gdy byłam zwykła nastoletnią śmiertelniczką. Często wspólnie z Nat'em tu przychodziliśmy. Nat.... dlaczego w tym życiu zawsze o nim zapomniałam. Przecież byliśmy ze sobą tak blisko, praktycznie wychowaliśmy się razem. Wiem, że jestem herosem, ale... on był zawsze przy mnie gdy nie miałam nikogo. To on zawsze opatrywał i wyjmował szkła z mojego ciała, gdy jako nastolatka moja uzależniona od alkoholu ciotka. Wyżywała się na mnie i rzucała we mnie kolorowymi butelkami po piwie, szampanie czy innych alkoholowych trunkach, a one pozostawiły tylko miniaturowe niezauważalne ludzkim okiem blizny na ciele. Jednak to nie były tylko blizny na ciele, ale też blizny psychiczne. Od tamtej pory zapragnęłam miłości i akceptacji . Wiedziałam, że nikt z mojego bliskiego środowiska mnie nie kochał, nie licząc Nate, ale to był bardziej taka rodzinna miłość jak brat z siostrą. Zawsze mogłam do niego przyjść i się wyżalić, a on nigdy mnie nie odtrącał. Wiele razy proponował mi też to bym wprowadziła się do niego, jego mama mnie lubiła. Często przychodziłam do nich po lekcjach i wspólnie je odrabialiśmy i organizowaliśmy pyjama party. To były wspaniałe imprezy, pełne śmiechu i jedzenie. Oprócz przyjaźni łączyło nas coś jeszcze, jego ojciec również zginął w wypadku samochodowym gdy Nate miał 2 lata. Od tamtej pory obydwoje przysięgliśmy, że nigdy nie wsiądziemy do żadnego auta, ani innego środku transportu poruszającego się ma 4 kołach nie również zrobimy prawka. Wiem dziwne, ale potraktowaliśmy tę umowę poważnie. Nie jeździliśmy na wycieczki szkolne chyba, że lecieliśmy samolotem albo płynęliśmy statkiem, wtedy tak. Zazwyczaj chodziliśmy wspólnie do szkoły pieszo, albo na rowerach. Nate był również jednym z moich najwierniejszych kibiców, gdy jeszcze mieszkałam w Los Angeles trenowałam jazdę konną. Jeździłam na różne zawody, uwielbiałam to. Powiem wiatru w włosach i miła sierść konia, to było to co kochałam. Czasami uciekałam z domu do stadniny i spałam w boksach z końami. Jakoś zawsze udawało mi się przetrwać w czystości, poza tym, że zawsze byłam cała z słomy lub miałam wygniecioną koszulkę. Jednak odkąd dowiedziałam się kim jestem przestałam o nim cokolwiek myśleć, nie obchodziło mnie co u niego. Teraz czuje się podle wiedziałam doskonale, że skoczył by za mną w ogień. Zawsze mówiliśmy sobie wszystko, tego nawet teraz nie byłabym w stanie mu powiedzieć. Po moim policzku spłynęła łza, przyspieszyłam krok. Poczułam, jak moja twarz cała pokrywa się łzami. Nic nie słyszałam, ani nie czułam. Po chwili na kogoś wpadłam, do moich nozdrzy trafił znajomy zapach. Zapach, który myślałam, że nigdy nie poczuje. Przed mną stał Liam, nie mam bladego pojęcia jak uciekł z wyspy. Po chwili usłyszałam głośne trąbniecie, w tej chwili zdałam sobie sprawę, że wpadłam na ulicę, a w moją stronę jechał pędzący samochód. To nie tak miało się skończyć.

𝐎𝐁𝐒𝐒𝐄𝐒𝐈𝐎𝐍 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz