Rozdział 14 - Niespodziewane spotkanie

33 3 0
                                    

Pov. Mal

Biegłam w jego stronę, im bliżej niego byłam tym jego sylwetka stawał się wyraźniejsza, a ja już byłam pewna, że to on. Gdy po przebiegnięciu kilku staliśmy z sobą twarz w twarz, rzuciłam się w jego ramiona, oplatając ręce wokół jego szyi, a twarz wtulając w jego kurtkę. Uniosłam głowę by spojrzeć w jego oczy, objął ręką moją talię, przysunął mnie bliżej siebie i się delikatnie uśmiechnął pod nosem. Po chwili uniósł oczy ponad moją głową, zaciągnął mnie w zaułek, który był z jakimś metr od nas. Położył delikatnie rękę na moich ustach, poczułam jak mój oddech przyspiesza, obok nas przeszła dwójka mężczyzn. Nie rozumiałam co się działo, gdy nas minęli odsunął rękę, wsadził ją do kieszeni i wyszedł z zaułka.
Poszłam szybko za nim, dalej nie docierało do mnie co się działo, chyba byłam w pewnym rodzaju szoku.

- Zachowuje się naturalnie - powiedział stanowczo i pociągnął mnie w stronę kawiarni, gdzie weszli mężczyźni.

- Luke, możesz mi wytłumaczyć co się dzieje? - spytałam błagalnym tonem.

- Potem Ci powiem, teraz wykonuj moje polecania - powiedział wchodząc  do kawiarni.

Pociągnął mnie w stronę jednego z wolnych stolików, blisko mężczyzn. Jeden z nich wyglądał jak typowy biznesmen, biała koszula, czarną marynarkę, neseser, miał kruczoczarne włosy, atletyczną postawę. Słyszałam cichy trzepot, jakby muchy. Mój wzrok skierował się pod drewniany stół, miał na stopach niepozorne czarne trampki, które niezbyt pasowały do jego eleganckiego stroju. To właśnie one były źródłem tego dźwięku, miały małe skrzydełka. Coś drgnęło w moim umyśle, jakiś impuls dotarł do mojego mózgu poprzez neuron. Spojrzałam znowu na twarz mężczyzny miał niebieskie oczy...zupełnie takie same jakie ma..znaczy miał Luke. Cholera to był Hermes. Drugi z mężczyzn siedział do nas tyłem, jednak zdecydowanie rzucał się w oczy niż ten drugi, miał na sobie żółtą hawajską koszulkę z motywem małych fioletowych palemek, miał ciemnobrązowe włosy zupełnie jak ja....Posejdon. Dwójka bogów i do tego naszych rodziców zdecydowanie nie wróżyła nic dobrego.

- Włóż to do ucha - powiedział Luke, wyrywając mnie z mojego zamyślenia, kładąc przede mną białą słuchawkę bezprzewodową.

Skąd on ją miał? Telefonu raczej nie powinien mieć, przyciągnął by potwory. Choć z drugiej strony dawno żadnego nie spotkaliśmy co było dosyć niepokojące, patrząc na to, że jestem dzieckiem jedno z najważniejszych bogów olimpijskich, a moja obecność zdecydowanie zwiększała prawdopodobieństwo spotkania ich. Może to Kronos je powstrzymywał. Na samą myśl o nim, poczułam jak robię się blada, wręcz biała jak ściana, moje serce przyspiesza ,a palce zaczynają delikatnie drżeć. Po chwili poczułam na nich coś delikatnie ciepłego, była to jego dłoń, która subtelnie owinęła się wokół mojej, jego palce delikatnie muskały wewnętrzną część mojej dłoni. Wzięłam głęboki wdech, wstrzymałam powietrze i powoli je wypuściłam, by uspokoić narząd. Po chwili ciepło mnie opuściło, Luke swobodnie położył rękę na stole. Poczułam smutek, zacisnęłam oczy, nie mogłam się rozpłakać, nie mogłam sobie na to pozwolić, przez moje rozklejanie mogłam wszystko zepsuć, a nie chciałam by był zły. Wiedziała, że jak będzie zły pojawi się Kronos i mi go zabierze, nie chciałam go stracić. Nie znowu, nie teraz, nie teraz gdy byliśmy szczęśliwi. Wzięłam głęboki wdech, uspokoiłam się, uniosłam wzrok, nasze oczy się spotkały. Był poirytowany, szybko złapałam za słuchawkę, nerwowo i szybko próbowałam ją włożyć do ucha. Moje palce znowu, zaczęły się trząść, co tylko utrudniało mi próbę włożenia jej. Wzdechnął poirytowany.

- Przysuń się - warknął nieprzyjemnych, ostrym tonem. 

Przysunęłam się, a syn Hermesa włożył mi słuchawkę do ucha.

- Jesteś pewien? - usłyszałam głos Posejdona.

- Tak - odpowiedział drugi z bogów.

- A-A-A-Ale..jak?! Osobiście widziałem jak twój synalek wyrzuca jej ciało za burtę i jak powoli opada, na dno a on tylko patrzy. 

Spojrzałam na Luke. Patrzył z zainteresowaniem na dwójkę rozmawiających ze sobą bogów. Nie to nie mogła być prawda, on by tego nie zrobił. To musiał być Kronos, on taki nie jest on mnie przecież kocha, jestem pewna, że musiał być zrozpaczony moją śmiercią. Ja go tym zraniłam, znowu. Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Jestem potworem, zabiłam się nie zwracając uwagi na najbliższą mi osobę. Miałam to gdzieś, w tamtej chwili liczyłam się tylko ja i ja. Nie pomyślałam o Luke, o tym jak się poczuje, jak znajdzie moje martwe ciało, miała to gdzieś. Jestem potworem, bezuczuciową bestią. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczy. Skoro to nie jest inna rzeczywistość, tylko ten sam świat, to dlaczego na początku zachowywał się zupełnie tak jakby mnie nie pamiętał, pewnie zawiodłam go tak bardzo, że poszedł do Hadesu i wykąpał się w Lete, rzece zapomnienia. Chciał o mnie zapomnieć, byłam dla niego utrapieniem, powodem cierpienia. Po moim policzku zleciało coś chłodnego łza, usłyszałam ciche kap gdy spadła na marmurową posadzkę eleganckiej kawiarni , potem poleciała kolejna kap, nie potrafiła już nad tym zapanować, pozwoliłam by bezbarwny płyn bezwładnie spływał po moim policzku, jak woda wodospadu, pragnąca dotrzeć w najszybszym tempie na dół i spotkać się z resztą. 

- To nie przez Luke, tylko Kronosa. On nie je... - urwał. 

Uniosłam głowę do góry, bogowie patrzyli na mnie zdziwionym wzrokiem.

- Mal?- spytał Posejdon, spoglądając na mnie, spojrzałam na Luke, nie chciała patrzeć w oczy mojego ojca, nie byłam w stanie po tym czego dowiedziała się parę dni wcześniej od Aresa.

- Luke?- spytał Hermes, wstając i podchodząc w naszą stronę, jego syn miał kamienna twarz i zimne stalowe oczy, gdy spojrzał mu w oczy, po chwili wzrok blondyna przeniósł się na mnie, był wściekły, jego oczy stały się wręcz grantowe z wściekłości. 

- Vatore, idziemy, teraz, już - warknął, wstając i podchodząc do mnie, szybko złapał mnie za ramię, wbił delikatnie w nie paznokcie. Nie ukazałam bólu, to moja wina znowu go zawiodłam, jestem beznadziejną dziewczyną, jakim cudem on dalej ze mną wytrzymuje?.

 Pociągnął mnie w stronę wyjścia i wykorzystując szok obu bogów, wybiegł z kawiarni, a ja za nim. Był o wiele szybszy ode mnie, gdy ja zwalniałam, on tylko jeszcze bardziej przyspieszał. Usłyszałam za sobą trzepot i bieg. Po chwili Luke odwrócił się gdy był ode mnie jakieś prawie kilometr ode mnie, podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce, szybko udało mu się zgubić bogów gdy wbiegł po schodach do podziemnego metra. Po mniej więcej 3 minutach, byliśmy w mieszkaniu , położył mnie na kanapie i wziął krzesło z kuchni, postawił je niedaleko. 

- Dzięku... - zaczęłam.

- Siadaj - warknął, wskazując na krzesło. 

Usiadłam na nim niepewnie, syn Hermesa wyjął z małego kuferka liny alpinistyczne i związał nimi moje nadgarstki ciasno, poczułam jak materiał wbija się w moją bladą i delikatną skórę. Co on chciał ze mną zrobić?

𝐎𝐁𝐒𝐒𝐄𝐒𝐈𝐎𝐍 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz