Rozdział 10 - Zawsze jak chce dla kogoś dobrze, zawsze wychodzi źle.

32 2 0
                                    

Pov. Mal

- Wiesz dlaczego, żyjesz ? Jakim piepszonym cudem, Malisa Cię nie zabiła pomimo, że cierpiała po tym jak twój ojciec ją brutalnie zgwałcił - powiedział, podrzucając  srebrzysty nóż myśliwski, który kilka sekund wcześniej spokojnie leżał w jego pasku.

- Nie - odpowiedziałam oczywistym tonem, nigdy się nad tym nie zastanawiałam dlaczego mnie nie zabiła.

- Bo Cię pokochała. Nie wiem jak, ale poczuła do Ciebie matczyną, opiekuńczą miłość. Pomimo, że jesteś dzieckiem potwora - wyjaśnił, rzucając we mnie nożem, poczułam jak przelatuje kilka milimetrów nad moim barkiem i kilka milimetrów obok tętnicy szyjnej.

Podszedł bliżej mnie, szybkim krokiem cofnęłam się w stronę białej ściany o, którą po chwili były oparte moje plecy. Nóż był wbity obok mojej szyi, wziął go do ręki. Spojrzałam na łóżko na, którym leżał Luke spał, jego organizm i tak by mu nie pozwolił mi pomóc, poza tym był nieprzytomny, albo Ares rzucił na niego jakieś zaklęcie. Byłam teraz zdana wyłącznie na siebie, czułam jak wzbiera we mnie gniew, szybko i nagle zupełnie bez powodu, ani kontroli z czasem zaczął we mnie narastać co raz bardziej . To była jego aura, złapał rękojeść noża i przyłożył mi ostrze do szyi. Druga ręką złapał mnie za włosy. Widziałam jak jego oczy zaczynają płonąć krwistoczerwonym płomieniem, zmrużyłam oczy. Czułam się dziwnie mała zupełnie wtedy gdy wróciłam do życia, gdy miałam wizje z Kronosem.

- To ja Cię ożywiłem. Zszedłem do podziemi miałem, na początku powybierać sobie jakieś trupy. Jednak gdy ją zobaczyłem, moje plany zmieniły bieg. Twoja matka wyglądała przepięknie w swoim mundurze, podkreślającym jej piękne i cudowne pie..ciało. Mięśnie dodawały jej groźniejszego wyglądu i zmuszały każdego słabeusza, kto stanął jej na drodze do odwrotu. Jej charakter idealnie pasował do bogini wojny i rzezi, jest inteligentna, ambitna, militarna, strategiczna, odważna, lojalna, bezlitosna i krwaw dla swoich wrogów. Potrafi zabić bez zawahania, przebić włócznia, skręcić kark, pokroić na drobne kawałeczki, wsadzić do gardła bombę i odpalić, podpalić. W jej cudownych jasnobrązowych oczach widziałem szczęście, miłość i tęsknotę. Pomimo, że była bardziej dojrzała dalej zajmowała 1 miejsce w rankingu miss piękności. Nigdy nie dorównywał jej piękna, a Afrodyta może być co najmniej jej wycieraczka, lub szmata do podłogi. Dla mnie zawsze była, jest i będzie młoda. Gdy rzuciła się w moje ramiona, nie wiem jak, ale nasze ciała ułożyły się tak, że pomimo tego, że była duchem złapałem ja w moje objęcia. Długo rozmawialiśmy we dwoje. - powiedział rozmarzonym i spokojnym głosem, wracając do przyjemnych chwil z swojego długiego i wiecznego życia. Jego wzrok stał się spokojny. - Jednak wtedy powiedziała mi o tobie. - dodał, a jego oczy ponownie zapłonęły gniewem, odraza, pretensja do mnie, że ona nie żyje. - Postanowiłam dać Ci ostatnia szanse, pozwoliła wróć do świata żywych, bo chciała byś się ogarnęła. Zgodziłem się na to, bo ja dalej kocham. Szczerze wolałbym wyciągnąć ją, jest o wiele więcej warta niż ty, ty w porównaniu do niej jesteś nikim, jesteś słabym herosem, uległym- skończył, odsunął się.

Po chwili poczułem piekący ból na ramieniu, sunełam się po ścianie w dół. Przygryzłam wargę, aż do krwi, której poczułam smak w ustach. Spojrzałam na moje ramię, pojawiała się tam miniaturowa głowa wilka z włóczni.

- Gdy zawiedziesz umrzesz, ale nie zwykła śmiercią we śnie. Sprawie, że będziesz tak bardzo cierpieć, jak tylko się da. Będziesz cierpieć bez przerwy, nigdy nie doznasz ukojenia. Może umrzesz po 100 może po tysiącu latach, nie wiem, nie obchodzi mnie to. Wiem, że to będzie długie i męczące. - powiedział. - A jej śmierć, jest twoja wina. To ty ja zabiłaś, jakbyś się nie pojawiła wszystko byłoby dobrze. Jesteś morderczynią, masz ich krew na rękach , z resztą nie tylko jej. Jacksona również. - dodał i zniknął w wirze krwi.

Zostawił po sobie kilka kropel krwi na podłodze układające się w jednoznaczny napis ,, Dokonaj złego wyboru a umrzesz ". W powietrzu poczułam odór rozkładających się ciał, krwi, potu. Po moim ciele przebiegł dreszcz. Może faktycznie źle postąpiłam, ale 3 lata temu nie patrzyłam na fakt, czy moja matka poparłaby moje czyny. W końcu oddała za mnie życie, gdyby nie ona nie byłoby mnie tu. To jej zawdzięczam moje istnienie, może nie powinnam wtedy dołączać do Luke. Powinnam gdy tylko się obudziłam wstać, pobiec i skoczyć za burtę. Jestem dzieckiem Posejdona, zauważyłam, że potrafię na morzu, oceanach  ustalić swoje dokładnie położenie za pomocą długości i szerokości geograficznej. Jednak nie mogłam nie potrafiłam byłam za słaba. Ja zawiodłam ją, zawiodłam moja matkę. Zawodzę wszystkich, którzy mnie kochają, Luke też zawodzę. Nie potrafiłam mu pomóc, gdy Kronos go opętał, poza tym przysięgałam mu, że jeżeli tytan czasu zacznie nad przejmować kontrole to ucieknę. Zostając tylko dołożyłam mu cierpienia do i tak niezbyt lekkiego życia wcześniej, pokochał mnie przez co nie chciał mnie skrzywdzić, co dawał skutek, że bardziej się męczył i tracił nad sobą kontrolę, bo nie miał siły walczyć. To, że on tu leży też jest moją winą, może gdybym odwzajemniła pocałunek Liama i z nim została Luke by o mnie zapomniał. Nie musiał by wtedy walczyć i nie musiałabym go operować. Zawsze jak chce dla kogoś dobrze, zawsze wychodzi źle. Nie męczył by się walką z Kronosem. Oddałabym wszystko by móc cofnąć czas i nigdy nie dowiedzieć się, że jestem herosem, albo przenieść się do czasów młodości mojej matki i nie wiem jakim cudem, ale sprawić by to Ares był moim ojcem, a nie Posejdon. Wtedy nie dołączyłabym do Luke. Chociaż z trzeciej strony nie mogę bez niego żyć nie dałabym rade, wspomnienia się zapamiętuje. Odebrałabym sobie życie przy pierwszej lepszej okazji, jest dla mnie jak tlen, bez niego jest martwa. Tylko on mnie trzyma przy życiu na tej planecie. Z jeszcze innej strony to wina Hermesa, gdyby nie on Luke by na pewno nigdy nie pomyślał o wzkszeniu Kronosa. Wtedy mogłabym trafić jako córka Aresa do obozu i być szczęśliwa z nim. Jednak to tylko moje piękne wyobrażenia, nigdy nie będę jego dzieckiem, nawet nie jestem podobna , nawet do mojej rodzonej matki. Już do końca życia będę córką Posejdona, mój wygląd wręcz to wykrzykuje. Jestem jego kopią tylko w żeńskiej i pół boskiej wersji. To będzie mi towarzyszyć do końca życia, etykietka : Maleficienta Arisa Vatore, córka Posejdona.

𝐎𝐁𝐒𝐒𝐄𝐒𝐈𝐎𝐍 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz