Szósta rano. Czas do szkoły. Czas udawać, że nic się nie stało. Podniosłam się z łóżka. Zabandażowałam przedramię. Mama musiała już iść do pracy, ale zostawiła mi gorąca kawę i tosty. Tak bardzo zwyczajne dla mnie śniadanie. Ubrałam pomarańczowe rurki i czarną bluzę kangurkę z napisem czerwonym "Welcome to the Universe". Jenna wbiła do mojego domu i powiedziała, że Rachel nas zawiezie.
W szkole byłyśmy około siódmej piętnaście. Korytarz przed naszą klasą był praktycznie pusty, zastałyśmy tam tylko Austina i Alana. No tak, wczorajszego dnia dowiedziałam się też, że są przyjaciółmi. Przywitaliśmy się wszyscy ze wszystkimi i rozpoczęliśmy rozmowę na temat tego, jak komu minął weekend. Ufam Austinowi, więc stwierdziłam, że może poznać prawdę. Był zszokowany, zostałam przez niego mocno przytulona i ogólnie czułam się genialnie w towarzystwie tych ludzi. Zaczęli zbierać się inni. Nie zwracałam na to nawet zbytnio uwagi. Zauważyłam tylko to, że Kellin jest przygnębiony, ale udaje, że wcale tak nie jest. Gdy mieliśmy jakieś pięć minut do lekcji zjawił się Vic. Najpierw przywitał się z Kellinem, potem podszedł do mnie.
- Hey kochanie! - Przywitał się, całując mnie w policzek.
- JESTEŚCIE RAZEM?! - Zdziwił się Austin. Alan wyglądał, jakby trafił go piorun.
- Właściwie to nie... Jeszcze nie. Hayley, zostaniesz moją dziewczyną? - spytał Vic, tak jakby pytał o godzinę. Nie wiedziałam co powiedzieć. Znaczy wiedziałam. Chciałam krzyczeć. Ze szczęścia. Patrzyłam na niego z takim "serio?" wypisanym na twarzy. Policzyłam w głowie do dziesięciu i odpowiedziałam.- Tak! Jasne, że tak! - Rzuciłam się mu na szyję. Alan wstał i burknął coś o tym, że musi iść na lekcje i że życzy nam szczęścia. Czyżby był zazdrosny? O mnie? Nie, to bezsensu, na pewno nie. Pierwsze dwie lekcje, matematyka i biologia minęły bez większych problemów. Na pierwszej i drugiej przerwie gadałam z Viciem, dziękowałam mu za randkę i ogólnie. Trzecią i czwartą lekcją był śpiew. Dido rozpoczęła teorią muzyki, po to, by na drugiej godzinie stwierdzić, że czas na kolejne zadanie domowe. Tym razem postanowiła, że po przydziela nas w pary i każdej parze karze stworzyć piosenkę. Zostałam przydzielona do Austina. Cieszyłam się, jestem pewna, że się dogadamy. Jenna miała być w parze z Chrisem Martinem, umówili się nawet, że zaczną pisać piosenkę już na kolejnej przerwie. Tak, a więc na trzeciej przerwie Jenna siedziała z Chrisem i długopisem w dłoni nad pustą kartką, Vic wyparował gdzieś z Kellinem, Gerard poszedł do Lynz, która miała lekcje na drugim piętrze, Austin i Brendon też gdzieś zniknęli, a ja siedziałam sama na ławce pod klasą i jadłam jabłko. Czułam się strasznie samotnie, nie mam pojęcia dlaczego. Koło mnie na ławce usiadł ten brunet o zielonkawych oczach, w okularach kujonkach. Yhm... Patrick? Chyba tak, Patrick.
- Cześć! - Uśmiechnął się do mnie. Również odpowiedziałam uśmiechem. Dalsza rozmowa jakoś sama się kleiła. Okazał się bardzo miły i uprzejmy. Poważnie, był bardzo dobrze wychowany. Kolejny potencjalny przyjaciel? Najwyraźniej. Pod koniec przerwy podeszła do mnie Jenna, szczerząc się, z zapisaną już niemalże w połowie kartką.
- Wymyśliliśmy już tytuł, "Princess of China" i trzy pierwsze wersy refrenu! - Podała mi kartkę. O, słodka ballada o zranieniu. Ale całkiem ciekawie napisana. Wyszczerzyłam się w odpowiedzi i oddałam jej kartkę.
- Świetne, już to sobie wyobrażam. Będzie tak uroczo! - Zaśmiałam się. Poważnie, jego delikatny głos i jej głośno-rockowo-punkowo-sama-nie-wiem-jaki głos będą ze sobą idealnie współgrały. Wiem to. Do końca dnia nie działo się nic godniejszego uwagi. Vic znikał gdzieś z Kellinem na każdej przerwie, to było jedyną ciekawostką. Po lekcjach gdy wychodziłam już ze szkoły mój chłopak (jak to pięknie brzmi) rzucił się na mnie. Dosłownie. Chciał mnie zatrzymać, więc biegł, nie wyhamował, potknął się i oboje leżeliśmy na posadzce.
CZYTASZ
Fairly Local I: Don't Let The World Bring You Down [ZAKOŃCZONE]
FanfictionCzasem świat wydaje się robić wszystko, by ściągnąć nas w dół, byśmy znaleźli się na dnie. Od nas zależy, czy będziemy walczyć, czy się poddamy, czy zachowamy nadzieję na lepsze jutro, czy damy ponieść się beznadziejności, czy na koniec dnia zdecydu...