Mimo wszystko trzeba stwierdzić jedno: życie jest dziwne. Porąbane, szurnięte i głupie. A spadki swobodne są do dupy. Zdecydowanie do dupy. Ten sam blok co rok temu. Ale tym razem stoi na nim inna dziewczyna. Ta rudowłosa istota, która rok temu stał na dole i krzyczała, że życie jest piękne. Sama przekonała się o tym, że kłamała. Albo żartowała. Może nie zdawała sobie sprawy. Świat potrafi złamać człowieka. Rude, wyblakłe już włosy związała w kucyk. Stała na szczycie budynku delektując się zachodem słońca. Ostatnim zachodem w jej życiu.
Hemingway mylił się, pisząc, że "Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać."
Czy aby na pewno?
Zawinęła nad krawędzią budynku. I usłyszała doskonale znany jej dzwonek. To był dzwonek Kathryn...
Koniec?
----------------------------------
Więc opowiadanie skończone, czas na "napisy końcowe".
Po pierwsze: Przepraszam za wszystkie błędy. Interpunkcyjne, ortograficzne, nieścisłości w akcji, mało realne wydarzenia. Często piszę rozdziały po nocach, potem ich nie sprawdzam i wychodzi tak jak widać.
Po drugie: Dziękuję wszystkim, którzy to czytają, dziękuję za komentarze i gwiazdki i oczywiście dziewczynom z "Tayley Shippers", kocham was.
Po trzecie: Kolejne podziękowania, tym razem dla moich inspiracji codziennych. Mój drogi Watsonie, chociaż pewnie tego nie czytasz, dziękuję za wyrozumiałość, pisanie ze mną po nocach, podsuwanie mi tych wszystkich pomysłów. M. za to, że chodzi ze mną na te siedmiokilometrowe spacery i swoim zachowaniem i tekstami zanspirował mnie do pisania i pozwolił na wykorzystanie ich w tym opowiadaniu.
No, to chyba tyle. Na drugą część zapraszam od 20 lipca.
CZYTASZ
Fairly Local I: Don't Let The World Bring You Down [ZAKOŃCZONE]
FanfictionCzasem świat wydaje się robić wszystko, by ściągnąć nas w dół, byśmy znaleźli się na dnie. Od nas zależy, czy będziemy walczyć, czy się poddamy, czy zachowamy nadzieję na lepsze jutro, czy damy ponieść się beznadziejności, czy na koniec dnia zdecydu...