Rozdział 4.

139 4 2
                                    

Obudziłam się wyjątkowo wcześnie jak na mnie. Była 6.30 a ja nie spałam już od piętnastu minut. Stwierdziłam iż się ogarnę i pójdę na "zwiady", a mianowicie pójdę pozwiedzać na własną rękę. Wybrałam się nad wodę, bo tym razem postawiłam na banał. Jak się okazało Percy też był rannym ptaszkiem.
-Dzień dobry Hannah. - powiedział i na przywitanie mnie przytulił - Czemu zawdzięczać twoją wizytę tutaj? - zapytał.
Popatrzyłam na niego rozbawiona i powiedziałam :
-Genom.
Oboje się zaśmialiśmy.
-Chcesz już zacząć ćwiczenia swoich mocy czy wolisz poczekać do śniadania? - zapytał morskooki.
Kiedy powiedział o śniadaniu mój brzuch zawył żałośnie z głodu. Brat się zaśmiał i powiedział :
-No to już znamy odpowiedź.
Szturchnęłam go.
-To wcale nie było śmieszne. Nie jadłam wczoraj kolacji. - powiedziałam rozbawiona.
Percy wziął mnie pod ramię i zaprowadził na śniadanie.
Usiadłam z nim przy stoliku domku 3. Percy wziął pusty talerz i nagle na nim pojawiło się jedzenie. Co najbardziej dziwne - były to niebieskie kanapki. No trzymajcie mnie bo zaraz nie wytrzymam. Jakim cudem te kanapki same się tam pojawiły i czemu do cholery są niebieskie??!?
Starszy brat spojrzał na mnie i zauważył moją konsternację.
-To są MAGICZNE talerze. - powiedział - To co sobie pomyślisz, pojawi się na talerzu. - wytłumaczył.
-Aaa.. To wszystko tłumaczy - powiedziałam - A ta sama zasada tyczy się kubków? - zapytałam.
Przytaknął skinieniem głowy.
Pomyślałam sobie żeby w moim kubku znalazła się gorąca czekolada. Zaraz po tym w kubku znalazł się parujący napój.
Stwierdziłam, że na śniadanie zjem kilka naleśników z syropem klonowym oraz kilka ciastek czekoladowych, które lubiłam robić z mamą jeszcze zanim się od siebie oddaliłyśmy. Chwilę później zajadałam się wymarzonym posiłkiem.
Przez całe śniadanie czułam na sobie spojrzenie Lucy. Kurde. Zapomniałam jej wytłumaczyć wczorajszej nieobecności.
-Idziemy? - wyrwał mnie z zamyśleń Percy.
-Chwila. Muszę pogadać z Lucy. - kiwnął głową na zgodę.
A więc ruszyłam w stronę stolika Hermesa przy którym siedziała moja przyjaciółka.
Gdy tylko do niej podeszłam dała mi porządnego kuksańca w żebra. Niestety zabolało.
-CZEMU CIE WCZORAJ NIE BYŁO??!? OBIECAŁAŚ ŻE BĘDZIESZ! - wydarła się na mnie, a ja spuściłam głowę.
-Przepraszam, ja straciłam rachubę czasu. Byłam nad rzeką i... - zdążyłam powiedzieć i Lucy mi przerwała.
-Nie interesują mnie twoje marne wymówki. Złamałaś dane mi słowo. Nie odzywam się do ciebie.
Odwróciła się do mnie plecami, a ja poczułam pod powiekami piekące łzy i zanim się obejrzałam zaczęły spływać mi po policzkach.
Nic nie powiedziałam. I tak bym nie nie słuchała. Wiem jaka jest uparta.
Odwróciłam się i udałam w stronę rzeki, gdzie miałam z Percy'm ćwiczyć moje moce. Nie chciałam, żeby ktoś widział jak płaczę. Ale niestety los chciał żebym była znowu niezdarna. Wpadłam na kogoś i upadłam na dupę. Trochę zabolało. Nagle usłyszałam znajomy głos przeklinający pod nosem.
Popatrzyłam w stronę z której dochodził głos i ujrzałam syna Hadesa. Wyciągnął do mnie rękę i mnie podniósł.
-Hannah… - zaczął czarnowłosy, ale mu przerwałam.
-Przepraszam… Nie chciałam… Wszystko dziś idzie nie po mojej myśli… - więcej łez zaczęło spływać po moich policzkach - Lepiej będzie jak sobie już pójdę...
Chciałam pójść, ale Nico złapał mnie za rękę i pociągnął w jedno nieznane mi dotąd miejsce. Zaprowadził mnie do jakiejś jaskinii gdzie według niego lubił przesiadywać.
-Dobra. A teraz powiedz co się stało. - zarządał chłopak.
Znowu wróciłam myślami do wypowiedzi mojej przyjaciółki: "Nie interesują mnie twoje marne wymówki. Złamałaś dane mi słowo. Nie odzywam się do ciebie". Teraz to już się rozpłakałam, że aż Nico mnie przytulił. Jego lodowate ciało ochraniało mnie przed światem, a ja mogłam na chwilę o nim zapomnieć i wtuliłam się bardziej w Nico. Przez jego ciało przeszedł dreszcz. Chyba mu było zimno,a ja mu jeszcze ciepło zabierałam…
Odskoczyłam od chłopaka jak najszybciej mogłam. Zdziwił się, ale się nie odezwał.
-Przepraszam… - powiedziałam.
-Cały czas za coś przepraszasz. Co się z tobą dzieje? - zapytał syn Hadesa.
No i opowiedział mu jak to przez moją głupotę straciłam przyjaciółkę.
-Oho. Ja już sobie z nią pogadam. - powiedział - Będzie cie jeszcze błagać o wybaczenie. - dodał.
Wystraszyłam się jak to powiedział.
-Nie… Proszę… - powiedziałam z rozpaczą w głosie, ale syn Hadesa był nieugięty i już ruszył pogadać z Lucy. Bałam się że jeszcze pogorszy sprawe.
Kiedy zostałam sama usłyszałam w głowie głos Percy'ego "Gdzie jesteś?". Pomyślałam, że to pewnie moja kolejna moc. Gadanie telepatyczne z rodzeństwem.
"W jaskinii. Nie wiem której. Pokłóciłam się z Lucy i nie czuje się najlepiej z tego powodu. Nico poszedł z nią pogadać, ale boję się co jej powie." - przekazałam bratu.
"Ok, to jak się lepiej poczujesz to daj znać to poćwiczymy Twoje moce." - zabrzmiał w mojej głowie głos chłopaka.
Miły był. Nie nalegał. Dlatego właśnie, gdyby nie był moim bratem, byłby moim crushem.
Ale jest BRATEM.
Muszę se go z głowy wybić.
Teraz muszę się skupić na moich problemach. Pokłóciłam się z Lucy a Nico poszedł z nią pogadać.
Nagle usłyszałam szelest za sobą. Zdenerwowana popatrzyłam za siebie i podskoczyłam ze strachu. Za mną stał Nico, a smutna Lucy stała za nim.
-KURWA! - krzyknęłam - MÓGŁBYŚ MNIE TAK NIE STRASZYĆ?! - uderzyłam go.
-Ała.. - jęknął chłopak - Za co to?
Popatrzyłam na niego kpiąco. Za co? No kurde, za co? Za straszenie mnie i mieszanie się w moje sprawy.
Nagle ciszę przerwało chrząknięcie Lucy. Wtedy przypomniałam sobie o jej obecności w tym miejscu.
Podeszła do mnie, a ja z niechęcią na nią spojrzałam.
- Nico przyszedł do mnie i mi wyjaśnił czemu cie nie było. Powinnam była cię wysłuchać. - powiedziała że skruchą - Wybaczysz mi?
Popatrzyłam najpierw na nią a potem na Nico i już wiedziałam jak wyglądała ta "rozmowa". Musiał ją nieźle wystraszyć.
-Tak. Wybaczam Ci - powiedziałam, a po chwili dodałam - Bo wiem jaka jesteś. - mrugnęłam do niej.
-EJ! To nie było miłe! - krzyknęła próbując (na próżno) powstrzymać śmiech.
Po chwili obie się śmiałyśmy.
-Dobra. To ja będę chyba się zwijać, bo z Percy'm będę ćwiczyć swoje moce. - widząc wzrok Nico dodałam - Bo kto mnie lepiej nauczy jak używać moje moce, jak nie syn Posejdona?
-Ja też będę szła, bo mam zaraz grekę. - rzekła Lucy.
-Dobra. To leć, bo jak się spóźnisz to Chejron cie udusi. - mówiąc to próbowałam pokazać jak to Chejron mógłby ją udusić.
Jak już dziewczyna poszła, podeszłam do Nico i go przytuliłam.
-Dzięki za pomoc w odzyskaniu przyjaciółki.
-Nie ma sprawy. - powiedział - Nie mogłem patrzeć jak siedzisz smutna i to jeszcze poniekąd przeze mnie. - dodał.
Wychodząc z jaskini pomachałam synowi Hadesa i ruszyłam do mojego domku żeby się doprowadzić do porządku i skontaktować się z Percy'm.
Dzięki bogom Percy już był w domku i nie musiałam się wysilać na kontakt z nim.
-O, jesteś Hannah. - odezwał się - Lepiej już?
-Tak - odpowiedziałam - Nico tak jak mówił mi z nią "tylko porozmawiał" - mówiąc to, zrobiłam palcami w powietrzu piękny cudzysłów.
Percy się zaśmiał.
-Ta. Podejrzewam jak to musiało wyglądać. - zaśmiał się brat - Miałem już z tym do czynienia.
Po chwili "wesołej ciszy" powiedziałam:
-To co? Ogarniam się i ćwiczymy moje moce? - syn Posejdona skinął głową.

Heroska spod znaku trójzębuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz