5

35 1 0
                                    

Tykanie zegara to jedna z niewielu rzeczy która mnie denerwuje. Często będąc samemu w jakimś pomieszczeniu z zegarem ścienny to potrafiłem coś zniszczyć.. Np sam zegar. Ale mniejsza. Jestem u lekarza na rutynowym badaniu... Jeny... Irytacja wyższa niż się wydaje. Nie ma go już 20 minut. Ile można czekać! Postanowiłem wyjść i poszukać lekarza ale nim otworzyłem drzwi to lekarz był już przy gabinecie

-Ejejej. Nie tak szybko

-Nie chciałem uciec. Po prostu Pana długo nie było więc chciałem Pana poszukać...

-Niepotrzebnie się martwisz. No więc. Mam toksykologię... I mam złe wiadomości... Zawartość litu w twojej krwi jest wysoka... Zostaną odstawione leki z litem i będziesz przyjmować inne leki. Jak się będziesz źle czuł to ja jestem. Nie pytaj nikogo tylko biegiem do mnie

-Dobrze...

Chce już umrzeć. Chcę wreszcie poczuć wolność. Chcę zobaczyć ten piękny świat a kurwa mnie tu trzymają. Dajcie mi stąd wyjść... Proszę... Wystarczy mi patrzenia na dzieci które mogą się bawić na dworze... Spotykać się z ludźmi... Poznawać nowych przyjaciół... Naprawdę chcę już się zajebać.. Dajcie mi to zrobić...

Przed chwilą weszła do pokoju kaya. Była czymś zaniepokojona. Ja siedząc na łóżku wpatrywałem się w okno za którym były kraty. Kraty broniące przed wolnością. Kaya patrzała na mnie. Potem coś mówiła. Nie wiem co. Potem zrobiło się duszno... Powoli robiło się ciemno... Było ciemniej.. Ciemniej.. I ciemniej.. Aż w końcu zobaczyłem... Czerń... Słyszałem krzyki. Wołanie o pomoc. Czułem każdy ruch jaki zrobiono... Czy... Czy to koniec... Czy ja naprawdę musiałem umrzeć w tak beznadziejny sposób? Nie. Nie wierzę. Gdy minęło trochę czasu to otworzyłem oczy. Zobaczyłem tylko biel. Kurwa... Moje oczy. Dajcie mi coś zobaczyć a nie robicie mi niebo przed oczami. Zacząłem coś robić. Podniosłem głowę i widziałem że... Że jestem w normalnym szpitalu. Kurwa. Niech mnie wypiszą na rządanie. Proszę chce już wyjść

-Hej. Spójrz na mnie. Jake. Jake!

-Co... Co się dzieje... Czemu tu jest tak jasno...

-Jesteś w szpitalu corronel w californi. Jake. Boli cie głowa?

-Trochę... Czemu pani pyta?

-Niestety muszę ale wiem że ty nie chcesz. Słuchaj... Wiem że jesteś z psychiatryka... I wiedz że nie jestem psychologiem ale postaram się tobie pomóc. Możesz ze mną porozmawiać na każdy temat

-Dziękuję że pani mi na to pozwala... Nie rozmawiałem szczerze z nikim... Od ponad 4 lat... Jeny... Kiedy to zleciało...

-Spokojnie Jake... Opowiesz mi to co przeżyłeś..?

-Tak jasne. No więc... 27 listopad 2018 roku. Miałem uzupełniać braki a nauczyciele przychodzili nawet w weekendy. Gdy wróciłem do szkoły po nowym roku... To.. Zaczęło się to wszystko.. Zaczęli mnie gnębić najmocniej jak się dało.. Na początku miałem to gdzieś. Potem zacząłem odczuwać efekty tego co oni chcieli osiągnąć. Zacząłem się ciąć.. Nie było mnie na lekcjach... Ludzie nawet się nie przejęli moim stanem emocjonalnym lub psychicznym... Mieli mnie w dupie i nie dali mi żadnej możliwości pokazania tego co potrafię... Szkoła miała gdzieś to że jakiś chłopak się tnie... Że zacznie pić... Wszystko się zaczęło walić na moich oczach.. Chciałem popełnić samobójstwo.. Ale rodzice mnie uratowali.. Tak pojawiłem się w szpitalu psychiatrycznym. Potem leki.. Mam za dużą ilość litu we krwi a reszta się gromadzi w wątrobie i nerkach.. Mówią że będę miał albo raka albo możliwe pozbywanie się litu.... Proszę panią naprawdę nie jestem gotowy na raka... Jeszcze nie teraz... Naprawdę.. Nie może to być teraz...

-Jake ja cie rozumiem.. Sama mam osobę chorującą na raka ale nie da się tego wyleczyć.. Organizm sam musi z tym wygrać a inaczej nie uratuje się człowieka. Tak jest jak test. Jak zdasz to żyjesz. Jak nie zdasz to umierasz w cierpieniu.. Gdy masz raka to musisz myśleć o remisji. Bądź odważny i daj powód wszystkim do tego aby cie zapamiętali

-A powie mi pani coś... Od serca... Pani boi się tego że ktoś panią opuści..?

-Tak... Boję się tego... Każdy w tym szpitalu się boi...

Lekarka nie zdążyła dokończyć ponieważ kaya wbiegła do pokoju. Widząc mnie po prostu skoczyła na łóżko i przytuliła. Zaczęła mnie całować z samego bycia ze mną.. Ona.. Ona będzie kiedyś moją ukochaną żoną.. Chcę aby ona była tą jedyną... Aby ona dała mi szanse na miłość. Kocham ją całym sercem ale nie wiem czy ona mi to odwzajemni.. Naprawdę boję się jej odejścia. Wyszeptałem kayi do ucha parę słów

-Nie odchodź kochanie...


CDN...

Przepraszam was bardzo za to ale niestety kończe tu ten rozdział. Naprawdę bardzo was przepraszam i mam nadzieję że z zniecierpliwieniem będziecie czekać na nowy rozdział. Baybay i miłego dnia lub nocy

Szpital Psychiatryczny  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz