17

19 1 0
                                    

Obudziłem się wyspany jak nigdy. Kayi nie było w łóżku. Pewnie poszła się ogarnąć. Wstałem z lekko obolałymi plecami i ruszyłem do szafy. Ubrałem to co wypluła mi szafa. Wyszedłem z pokoju i od razu ruszyłem do kuchni. Dom był zalany pięknym zapachem naleśników. Ktoś najwidoczniej trafił w moje chęci na takie śniadanie. Gdy wszedłem do kuchni zobaczyłem jak kara robi naleśniki. Cały tależ miała nimi wypełniony. Natalie czekała już przy stole. Widać że też przed chwilą wstała bo spała przy stole

-Dzień dobry mamo..

-Hej skarbie.. No ej nie zasypiaj mi na rękach

-Obudził mnie taki piękny zapach... I pewnie się położe spać spowrotem

-No dobrze. No leć usiądź przy stole i zjemy ładnie

Zrobiłem to co kazała mi rodzicielka. Na stole czekała niewielka butelka syropu klonowego. Od razu się na nią rzuciłem. Uwielbiam syrop klonowy. Pasuje do wszystkiego. Najlepiej pasuje do lodów czekoladowych. Są przepyszne z syropem klonowym

-Jake po śniadaniu pójde sie położyć spać. Dacie sobie radę prawda?

-Tak damy sobie radę ale ja pójde się do mamy przytulić. I pewnie też zasnę. Natalie jak coś będziesz potrzebować to mnie obudzisz dobrze?

-No tu cię zaskoczę bo też idę spać. Muszę odespać bo się przebudziłam w środku nocy

-Dobrze. To zajadajcie i nic nie mówcie bo wtedy nie zaśniemy

Kara miała rację. Gadanie tylko pobudza do działania. Gdybym nie gadał to bym lekko spał. Zjadłem parę naleśników i od razu odniosłem tależ do zmywarki. Posprzątałem w kuchni i czekałem aż wszyscy zjedzą. Nie czekałem za długo. Kara odniosła tależ a Natalie prawie spała na tależu. Biedaczysko.. Nie wyspała się mała.. Podszedłem do Natalie i wziąłem ją na ręce. Zaniosłem ją do jej pokoju i przykryłem kołdrą w kucyki. Dalej je lubi. Aż uśmiech wchodzi na twarz jak widzę ją w jej świecie. Jest taka kochana.. Wracając. Przykryłem ją kołdrą i ruszyłem do drzwi. Kontrolnie spojrzałem na jej pokój i na nią. Jak zawsze pięknie wygląda. Zamknąłem drzwi i ruszyłem do sypialni kary. Już spała. Nie chciałem jej budzić i się wtuliłem przykrywając się wcześniej kołdrą. Zasnąłem od razu

*

Obudziłem się dosyć nie dawno. Do teraz mam wory pod oczami. Leże na łóżku w sypialni kary. Bardo brakowało mi jej miłość... Nie widziałem się z nią prawie cały dzień... Do tego poprzednie dni były podobne do wczorajszego. Kara wychodziła z rana. Ja jej nie widziałem. Spędzałem dni z kayą. I wieczorem chodziłem spać sam. Kara wracała bardzo późno. Gdy od razu przyjeżdżała to chodziła spać. Martwię się o nią. Dają jej takie dziwne godziny pracy. To cud że jest cała..

-Jake wstawaj. Muszę łóżko pościelić

-Jeszcze 5 minut...

-Nie ma 5 minut tylko się budzimy kochanie

-No dobrze... Ale mogę jeszcze się poprzytulać.?

-Jasne że tak

Pomogłem mamie we wszystkich pracach domowych. Sprzątamy co każdą niedzielę a dzisiaj jest piątek. Kara ma w końcu wolne. Poprzytulam się z nią. Po głowie chodziło mi bardzo dużo myśli. Kim był mój ojciec? Czemu on umarł? Czy to wszystko przeze mnie? Kara zauważyła mój smutek i od razu się przytuliła do mnie

-Ej... Mały.. Co się dzieje..

-Mamo... Czy to przeze mnie tata nie żyje..?

-Skarbie...

Przed moimi oczami jak film odbywały się chwilę z moim ojcem. Wypadek. Krzyk. Pisk opon. Wszystko się działo jak w jakimś filmie akcji. Myślałem że to nagrywamy film i tata będzie żyć..

-Hej mały szkrabie. No to jedziemy do przedszkola. Trzymaj. Bajeczki masz włączone. Niedługo będziemy na miejscu

Jechaliśmy przez duży most. Widziałem tyle samochodów. Duże ciężarówki. Było fajnie

-Tato patrz! Spychacz!

-Widze mały. Jest strasznie duży

-Będę mógł takim się przejechać prooosze...

-Jasne że tak mały

Wtedy zobaczyłem pędzący samochód. Różowe Infiniti. Jechał pod prąd z gazem w podłodze. Tata... Wychamował lecz to Infiniti wjechało w nas z dużym impetem... Tata... Nie oddychał... Miał wbite druty.. Było pełno krwi... Ja.. Ja byłem tylko brudny od krwi taty... Boże... Gdyby nie ja to on by teraz żył.. By tego wszystkiego nie było...

-Mamo... Przepraszam... To... Ja zabiłem tatę...

-Kochanie nie mów tak...

-Gdyby nie to że.. Zainteresowałem się jakąś koparką i krzyczałem na cały samochód... To by tata żył...

-Skarbie już spokojnie... Nie płacz...

Moje dłonie były pokryte krwią. Krwią mojego ojca. Nigdy sobie nie wybaczę tego co zrobiłem. Straciłem ojca a mama swojego męża. Co ja najlepszego narobiłem

-Spokojnie.. Już dobrze.. Nie zabiłeś taty... Ten baran co jechał tym Infiniti.. On zabił twojego kochanego tatusia... Kochanie już nie płacz...

Łzy spływały po każdym kąciku mojej twarzy. Nie potrafiłem się uspokoić. Kara położyła się ze mną jak z niemowlęciem i trzymała moją głowę przy swoim sercu. Zamknąłem oczy. Każdy wdech był zmieszany z odgłosem bijącego serca. Poczułem się bezpiecznie. Było mi o wiele lepiej. Gdy się uspokoiłem skuliłem się w kulkę i przykryłem się kocem tak że mnie widać nie było. Kara mnie dalej pocieszała a ja po chwili zasnąłem. Dzień ten jest dla mnie trudny i nie chcę już go przeżywać. Nie chcę już się bać. Chcę już być spokojny i wolny od koszmarów. Chcę być sobą. Normalnym sobą

Szpital Psychiatryczny  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz