18

14 1 0
                                    

Obudziłem się w swoim łóżku. Nawet nie wiem jak się tam znalazłem. Kara mnie pewnie zaniosła.. Było około godziny 10:00. Ubrałem się i wybiegłem z pokoju jak poparzony. Kara stała i coś robiła na telefonie. Brakowało mi strasznie przytulania więc rzuciłem się na karę

-Jake też brakowało mi przytulania się

Skąd ona wiedziała że mi brakowało przytulania..

-Matczyny instynkt

-Czytasz mi w myślach

Gdy się tak przytulaliśmy do salonu weszła Natalie. Jej włosy wyglądały jak pobojowisko

-Dzień dobry..

-Hej Natalie. Jak się spało?

-Było dobrze. Nie chciałam wstawać

-Rozumiem. Kawy?

-Jasne

Wyciągnąłem kubek z szawki. Włączyłem ekspres do kawy i czekałem aż kawa będzie gotowa

-Proszę. Espresso dla ciebie

-Dzięki.. Ratujesz dupe

-Cała przyjemność po mojej stronie

Gdy już chciałem iść się przytulić do kary to z korytarza było słychać dzwonienie dzwonka. Od razu podszedłem do wizjera. Nie... Jak oni mnie znaleźli..

-Jake co się dzieje?

-Oni tu są...

-Oni czyli kto?

-Rodzice adopcyjni... Jak oni mnie znaleźli...

-Pójde z nimi porozmawiać. Ty się ubierz i weź telefon i klucze. Ja schowam samochód do garażu

-Dobrze

Kara

Otworzyłam drzwi i od razu zostałam zalana zimnym powietrzem dobiegającym z klatki schodowej. W drzwiach stali rodzice adopcyjni Jake'a. Państwo mc'millanowie.. Starsze małżeństwo które chciało mieć dzieci niestety się ich nie dorobiło. Adoptowali wtedy jake'a.. Jake został mi zabrany gdy miał 4 lata.. Byłam w totalnej rozsypce po stracie Fina.. Dlaczego to musiało się wydarzyć..

-Dzień dobry w czym mogę państwu pomóc?

-My przyjechaliśmy po naszego syna. Podobno jest tutaj

-Nie rozumiem o co państwu chodzi. Ja państwa nie znam. Mogliby państwo chociaż powiedzieć o co chodzi a nie wyskakiwać z tym że państwa syn tu jest

-Bardzo przepraszam za to nieporozumienie.. Jestem Elena Mc'millan. To mój mąż Aiden. Nasz syn Jake zaginął już dobre 3 tygodnie temu. Z naszych wiadomości wynika że został zabrany tutaj

-Z informacji które ja posiadam to on został adoptowany i zostało mu to powiedziane za pomocą listu. Proszę przestać mnie nachodzić albo zadzwonię na policję

Zamknęłam drzwi z impetem i od razu zakluczyłam. Słyszałam walenie w drzwi i wiele kopnięć. Zdążyłam zamknąć drzwi od korytarza gdy usłyszałam huk. Drzwi leżały na podłodze a Państwo Mc'millan stali w wejściu

-Oddaj mi tego bachora suko

-Wal się pedofilu. Nie oddam ci go

Aiden trzymał mnie w niekomfortowej pozycji a Elena szukała Jake'a. Nie mogłam pozwolić na zabranie go. Jest moim synem i nie powinni się do niego zbliżać

-Gówniarzu tak się zachowywać wobec swoich rodziców!? Jesteś bezczelny

-Jake ucieknij od nich w dogodnym momencie! Wiesz gdzie mnie szukać! Kocham cie!

Elena wypchnęła Jake'a z mieszkania. Aiden od razu mnie puścił i ruszył za małżonką. Jake obyś zrobił to co Ci kazałam..

Jake

Oni są popierdoleni. Kurwa! Nie mogę żyć już z własną matką? To jest Kurwa popierdolone!

-Ostatni raz taki wybryk. Jeszcze raz coś takiego odwalisz a zobaczysz co się z tobą stanie

-Jeb się. Chcę do niej wrócić

-Gówno mnie to obchodzi. Żyjesz pod naszym dachem i masz być tam do 18 roku życia

Byliśmy na pierwszym piętrze. Wyszliśmy od razu na ulicę. Było pełno ludzi. Miałem już plan. Moja kurtka ma dwie warstwy. Czerwoną i czarną. Czerwoną mam akurat na sobie. Ucieknę im. Ucieknę do kawiarni i wejdę do toalety. Nie znajdą mnie

Gdy wyszliśmy na ulicę od razu zacząłem biec. Oni zaczęli krzyczeć i mnie gonić. Uciekałem ile sił miałem w nogach. Wbiegłem w Golden Bridge Avenue i wszedłem do kawiarni. Zdjąłem kurtkę i czapkę. Zamieniłem stronami kurtkę i miałem czarną. Czapkę schowałem w wewnętrznej kieszeni kurtki. Postanowiłem zamówić kawę na wynos

-Dzień dobry. Poproszę cappuccino

-Chce Pan wypić na miejscu?

-Nie

-Dobrze to będzią 3£

-Kartą będzie

Płatność szybko poszła. Chwilkę poczekałem i dostałem swoją kawę. Markerem napisane było Odezwij się do mnie. Kaya <3. Chwilą... Kaya tu pracuje? Czemu mi nie powiedziała że ma taką spokojną pracę. No nic.. Pogadam z nią kiedy indziej o tym. Teraz biorę kawę i wychodzę

Nie było ich w najbliższej okolicy. Od razu ruszyłem w stronę mieszkania kary. Mijałem ludzi i dotarłem bez jakiegoś większego problemu. Drzwi do mieszkania kary były już naprawione. Szybko się z tym uporała. W środku stali policjanci. Byli ubrani w kamizelki kuloodporne. Bałem się że to przeze mnie ta cała akcja się rozprzestrzeniła do takiego stadium..

-Kochanie tak się martwiłam..

-Mamo... Już jest dobrze.. Uciekłem od nich i mam nadzieję że znowu mnie nie znajdą..

-Jake proszę cię powiedz mi.. Czy robili ci krzywdę..?

-Grozili.. Wcześniej mnie bili bo im się coś nie podobało..

Jeden z funkcjonariuszy przez radio coś powiedział. Drugi zapisywał wszystko w notesie

-Dobrze. Mamy wszystkie potrzebne rzeczy. Nagrania z kamer zostały przesłane do naszego specjalisty i będziemy szukać porywaczy. Damy znać jak będziemy mieli więcej pytań. Życzę miłego dnia. Do widzenia

-Do widzenia..

Wyszli. W końcu.. Ktoś ich zacznie gonić a ja nie będę się bać. Nie chcę już tak żyć. Ja naprawdę nie chce.. Niech w końcu ten koszmar się skończy.. Proszę... O nic więcej już nie poproszę ale dajcie mi już spokój z tym koszmarem...

Szpital Psychiatryczny  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz