Rozdział 7

578 42 24
                                    


Malfoy zręcznie usunął wspomnienia niedoszłym gwałcicielom, ale nie wysilił się na tyle, by uleczyć tego, któremu Hermiona złamała nadgarstek i kolano. Leżeli pod ścianą bez świadomości, a ona mogła się jedynie domyślać, do jakich wniosków dojdą, gdy już się obudzą.

Ślizgon spędził kilka minut, rzucając na nią różne zaklęcia, tak, by chwilowo zmienić jej rysy twarzy. Nie mogli ryzykować wykrycia, skoro teraz zawiązali swoistą umowę. Wyszli z budynku, a blondyn prowadził ich szybkim krokiem do innej dzielnicy.

- Dokąd idziemy? - zapytała, bo szli już dobre pół godziny.

- Do kryjówki. - odparł lakonicznie.

- I jesteś pewien, że to bezpieczne miejsce? - zadrwiła, rozglądając się po budynkach.

- Do tej pory mnie nie złapaliście. - uśmiechnął się ironicznie.

- Wcale cię nie szukaliśmy. - odgryzła się.

Kolejne pół godziny szli w ciszy, co pewien czas tylko przystając w jakichś zaułkach, unikając niepotrzebnych świadków. Od szybkiego tempa powoli zaczynały ją boleć mięśnie, w dodatku czuła rosnące bąble na stopach, od marszu w nie do końca suchym obuwiu.

Nagle chłopak zatrzymał się w ślepej uliczce i kucnął nad włazem do kanałów. Chwilę mamrotał jakieś zaklęcia, aż w końcu odsunął ciężką pokrywę na bok.

- Panie przodem. - wyprostował się, wskazując wejście.

- Chyba śnisz. - warknęła. - Idziesz pierwszy.

- Granger. Z nas dwojga ja mam różdżkę, a muszę zamknąć za sobą właz i nałożyć zaklęcia ochronne. - odparł znużonym tonem.

Zaklęła pod nosem, ale miał rację. Niechętnie pochyliła się nad włazem i zaczęła schodzić w dół. Miała nieprzyjemne deja-vu, już dziś była w kanałach i nie zakończyło się to dobrze. Drabina była zardzewiała i bała się, że spadnie w ciemność. Z ogromną ulgą odkryła, że dno kanału było suche. Nie wiedziała, jakby zniosła kolejny marsz w wodzie po kostki.

Spojrzała w górę, akurat w momencie, gdy Malfoy zamknął właz. Nastała nieprzenikniona ciemność. Słyszała tylko, jak stojąc na drabince, chłopak szepcze zaklęcia ochronne. Chwilę później do jej uszu dotarł świst i nagle poczuła, że stoi tuż obok niej. Instynktownie cofnęła się o krok, tracąc równowagę. Mocne szarpnięcie za przód kurtki postawiło ją do pionu, ponownie zbliżając do ślizgona.

- Tylko się nie potknij. - szepnął, a ona mogłaby przysiąc, że widzi jak uśmiecha się półgębkiem.

- Jak nie użyjesz Lumos, to zaraz dam ci w zęby. - warknęła w odpowiedzi.

Jego głuchy śmiech potoczył się echem po kanale, ale spełnił jej prośbę. Musieli znajdować się głęboko pod Londynem, bo tunel wyglądał na bardzo stary. Był też zaskakująco suchy. Na pewno nie należał do sieci kanalizacji miejskiej.

Malfoy ruszył do przodu, nie czekając na nią. Dreptała za nim, starając się pozostać w cienkiej strużce światła, nieustannie sączącej się z jego różdżki. Nie miała pojęcia jak długo kluczyli w tunelach. Starała się zapamiętać drogę, jednak tyle razy skręcali, że straciła rachubę. Miała wrażenie, że Ślizgon robi to specjalnie, by ją zmylić.

- Jeśli prowadzisz mnie w jakąś pułapkę... - zaczęła, ale nie dokończyła, bowiem Malfoy przystanął w miejscu, a ona zderzyła się z jego umięśnionymi plecami.

- To tutaj. - odparł, najwyraźniej rozbawiony.

- Jaja sobie robisz? - prychnęła.

Przed nimi nie było absolutnie nic, tak samo jak i za nimi. Blondyn nie odpowiedział jej, uśmiechając się półgębkiem. Oh, miała taką ogromną ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy. Już otwierała usta, by powiedzieć coś jeszcze, ale chłopak zaczął stukać różdżką w mur, tworząc nią jakieś skomplikowane wzory i szepcząc nieustannie. W końcu. w ścianie tunelu pojawiły się drzwi, a on pchnął je i gestem nakazał jej wejście.

Sabotaż - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz