Rozdział 13

511 32 3
                                    

Draco czekał w jakiejś ciemnej alejce. Był środek nocy, ale nie mógł zostawić tego do rana. Hermiona była niewinna - doskonale o tym wiedział. Nie miał tylko pojęcia, jak mógłby jej pomóc. W dodatku stracił różdżkę, więc ogromnie ryzykował, będąc tutaj. Wysłał list do Weasley'a, z nadzieją, że ten szybko go odczyta, ale najwyraźniej się przeliczył. Nawet dopisek "pilne" chyba nie przyciągnął jego uwagi. Trudno się było dziwić. Jego najlepsza przyjaciółka siedziała teraz w areszcie za zbrodnie, których nie popełniła. Korespondencja była więc jego najmniejszym zmartwieniem. Mimo wszystko, blondyn miał nadzieję, że auror się zjawi.

Już miał zrezygnować, bo zaczynało świtać. Wątpił, by rudy się pojawił. I w tym momencie dostrzegł szybko zbliżającą się postać. Od razu było widać, że Weasley jest wściekły. Mimo to, Ślizgon chyba po raz pierwszy w życiu ucieszył się na jego widok.

Radość jednak nie trwała długo. Gryfon zamachnął się i ułamek sekundy później potężny cios powalił go na ziemię. Draco nawet nie zdążył zareagować, a rudowłosy chwycił go za przód kurtki i postawił do pionu.

- Ty gnoju! - kolejne uderzenie sprawiło, że blondyn zalał się krwią. - Ty kupo smoczego łajna! - tym razem oberwał w okolice kości policzkowej. - Zajebię cię! Gołymi rękami! - aż go zamroczyło, gdy usłyszał, jak nos łamie mu się z trzaskiem. Niechybnie upadłby, ale auror pewnie go trzymał.

- Kurwa mać! Weasley! - adrenalina w końcu uderzyła, pozwalając mu uchylić się przed kolejnym ciosem. - Chcę pomóc!

- Ty?! - ryknął wściekle rudowłosy. - Zaraz ja ci pomogę, ale zniknąć z tego świata! - Ślizgon nie spodziewał się kopnięcia w brzuch. Zwinął się wpół, plując na chodnik krwią.

- Chcę pomóc, przysięgam. - wycharczał. - To nie ja... Hermiona... Ktoś się pode mnie podszył! - mówił szybko, krztusząc się posoką, ale bał się, że jeśli nie powie wszystkiego odpowiednio prędko, to Weasley znów go uderzy. A trzeba było przyznać, że robił to wyjątkowo mocno.

- Masz trzydzieści sekund. Jak nie powiesz nic sensownego, to cię zabiję. - powiedział chłodno, zerkając na zegarek.

- Ja... Hermiona dostała cynk, że ta kobieta ma się pojawić w domu Henderson. - Draco nawet nie próbował się wyprostować, mówił wprost do butów aurora. Ale to nie było teraz ważne. - To była pułapka. Ona musiała wiedzieć, że jestem z Granger, bo najpierw przyszła po mnie. Zaskoczyła mnie, spetryfikowała, zabrała różdżkę i kosmyk włosów. Potem jako ja poszła po Hermionę, a potem... Potem zjawiliście się wy. Wszystko widziałem, ale nie mogłem dać żadnego znaku. Byłem na dachu, naprzeciwko tego budynku, gdzie znaleźliście Hermionę.

Nagłe szarpnięcie za włosy sprawiło, że natychmiast się wyprostował. Weasley mordował go wzrokiem, ale nie patrzył mu w oczy. Zerkał na ewidentnie ucięty kosmyk blond włosów, który idiotycznie odstawał Ślizgonowi na samym środku głowy. Wymamrotał pod nosem zaklęcie przywołujące, ale nic się nie stało.

- Naprawdę, musisz mi uwierzyć. - wysapał Malfoy. - Nie mam różdżki.

- Widzę. - warknął rudowłosy. Pchnął go na ścianę i wytarł krew o spodnie. - Od kogo Hermiona dostała cynk?

- Nie wiem. - odparł szybko. - Nie chciała mi nic powiedzieć, mówiła, że im mniej wiem, tym mniejsze szanse, że ktoś siłą wyciągnie ode mnie informacje o niej.

- Nie pomagasz. - rzucił złowrogo Ron, wyłamując sobie z trzaskiem palce.

- Nie wiem! Naprawdę nie wiem! Mówiła coś kiedyś, że w ostateczności skontaktuje się z jakąś Cho, ale nie mam pojęcia, czy to zrobiła! - Draco przywarł do ściany plecami, wyczuwając nadchodzący cios.

Sabotaż - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz