Uwaga, rozdział 18+ ;)
M.***
Nie mogła spać. Ciągle odtwarzała w głowie możliwe scenariusze. W zasadzie wszystko zależało od tego, kiedy Malfoy wkroczy do akcji. Był jej jedyną nadzieją, czego nie przyjmowała ze spokojem. Ich relacja była... dziwna. W teorii wszystko sobie wyjaśnili, ale zdarzało jej się przyłapywać go, jak się jej przyglądał. Nie rozumiała, dlaczego wycofał się ze swojej propozycji ponownego seksu. Mówił, że nie chciał jej dokładać problemów, ale była przekonana, że słyszał ją tamtego poranka, gdy wyszeptała, że się go nie wstydzi. Dlaczego więc nic nie zrobił?
Jakiś cichy głos w jej głowie mówił jej, że blondyn może żywić wobec niej jakieś uczucia. Próbowała go zagłuszyć swoją racjonalną stroną, ale bezskutecznie. Do tego doszedł kolejny głos, mówiący jej, że ona chyba również coś poczuła do Ślizgona. Wydawało jej się to całkowicie niedorzeczne. Ale...
Zerknęła na niego. Leżał na plecach z zamkniętymi oczami. Wyglądało na to, że spał. Pozwoliła sobie przyjrzeć mu się odrobinę dłużej. Był naprawdę przystojny. Wysoki, zawsze wyprostowany. Od razu było widać, że to arystokrata. Ostre rysy twarzy nadawały mu charakteru. Pod jego skórą wyraźnie rysowały się latami trenowane mięśnie, choć pozostawał dość szczupły.
- Granger, jak się nie przestaniesz na mnie gapić, to uśpię cię zaklęciem. - odezwał się nagle, nie otwierając nawet oczu.
- Wcale się na ciebie nie gapię. - zaprzeczyła, choć niemal natychmiast przekręciła się na wznak.
- Słyszę, że od tych myśli znów gotuje ci się głowa i nie śpisz. - mruknął.
- Ty też nie śpisz. - odburknęła.
- Bo nie dajesz mi spać. No więc, co ci tam chodzi po głowie? - zapytał, otwierając z końcu oczy i przekręcając się na bok, by na nią zerknąć.
- Nic. - wymamrotała, dziękując Merlinowi, że jest ciemno i Malfoy nie może zobaczyć jej twarzy. Była święcie przekonana, że przybrała kolor dojrzałego pomidora.
- To idź spać. Jutro mamy ważną misję. - powiedział, nakrywając się szczelniej kołdrą.
- Nie mogę. - wyszeptała.
- Słodki Salazarze. - jęknął, obracając się na bok, by na nią spojrzeć. - No więc mów.
Przez chwilę patrzyła tylko na niego, nie mogąc tak naprawdę dostrzec jego wyrazu twarzy. Sekundy płynęły, a ona zbierała się na odwagę. W końcu wstała i bezceremonialnie uklęknęła nad nim, odcinając mu drogę ucieczki.
- Co ty wyprawiasz? - zdziwił się i uniósł na łokciach. - Granger, jeśli to znów te pieprzone hormony... - nie dane mu było dokończyć.
Hermiona pochyliła się i namiętnie go pocałowała. Chwilę walczył ze sobą, ale nie był aż tak silny. Cholera, pragnął jej! Jak mógł jej odmówić?! Uniósł się wyżej, by móc ją objąć w talii. Oddał pocałunek całym sobą. Jej miękkie loki opadły mu na twarz i w ciemności wyglądali jak jeden posąg.
Wsunął jedną rękę pod jej bluzkę, by dotknąć jej nagich pleców. Poczuł, że dostała gęsiej skórki, ale nie był w stanie powiedzieć, czy od jego zimnych palców, czy raczej z podniecenia. Hermiona nie pozostawała dłużna. Jej dłonie błądziły po jego torsie, śladami twardych jak skała mięśni.
- Draco... - szepnęła. - Chcę się z tobą kochać.
Zamarł na chwilę, będąc całkowicie przekonany, że wyobraźnia płata mu figle. Cholera, może jednak zasnął i to wszystko tylko mu się śni? Jednak ruch jej bioder na jego kroczu szybko sprowadził go na ziemię. To się naprawdę działo.

CZYTASZ
Sabotaż - Dramione
Fanfiction"- Granger... - powtórzył Shacklebolt, poważnym tonem. - Dlaczego? Dlaczego ją zabiłaś? - zapytał, zbolałym głosem. Do Hermiony dopiero po chwili dotarły jego słowa, gdy ciężkie, miedziano-żelazne kajdany zatrzasnęły się wokół jej nadgarstków. - T...