Po chwili znów odzyskałam świadomość.
Suchość w ustach. Mroczki przez oczami. Boli mnie całe ciało.
Chyba się porzygam.
- Pobudka księżniczko- hej gorylku- mamy do pogadania. Gotowa
Splunęłam mu w twarz.
- Dziwka! Gdyby nie twój ojciec już bym cię zajebał.
Dał mi z liścia. A ja się zaśmiałam
- Śmiało, nie mam nic przeciwko
- Może być po dobroci albo po złości. Jasne?
- Ciemne- następne uderzenie
- Pierwsze pytanie. Gdzie jest Bruce Brown.
- Nie znam nikogo o takim imieniu.
Zaśmiał się - czyli po złości. Carl paralizator!
Chłopak przyniósł mu go. A ten wbił mi go w brzuch.
Boli jak skurwysyn. Spina mięśnie a w mojej pozycji jest jeszcze gorzej.
- Przypomniałaś sobię?
- Jakoś nie bardzo- wysapalam
Znowu mnie poraził
- Dobra wrócimy do tego. Drugie pytanie. Gdzie jest wasza baza główna.
Tak nasza baza w której teraz mieszkamy nie jest bazą główną. Jest ona na włoskiej wyspie. Z dala od ludzi . Stoi tam od 1930 tylko jest odnowiona. Nowy sprzęt itp. Założyciele rady ją stworzyli.
Nasi przodkowie- Jaka baza?- zasmiałam się
Znowu prąd.
- Jak zaraz nie zaczniesz gadać dziwko to...- przerwał mu drugi
- Starczy Gidion
- Wrócimy do tego. Carl zostaje.
Gdy wyszli młody chłopak obrócił się do mnie.
- Przykro mi. Nie chcę robić ci krzywdy mam 17 lat ojciec mnie zmusił do wstąpienia tu.
- Rozumiem oboje nie mamy szczęścia do ojców.
- Mógłbym ci jakoś chociaż trochę pomóc?- okej?
- Mógłbyś mnie opuścić troszkę chociaż. Proszę - wow dawno nie wypowiadane słowo.
- Tak spróbuję
Podszedł do mnie i zaczął ciągnąć za łańcuch trochę mnie opuścił przez co stanęłam na ziemi. Ale ulga.
- Dziękuję- wydyszałam
- muszę iść ale wrócę - powiedział i wybiegł, a po chwili wszedł inny większy mężczyzna
Wpadłam na genialny pomysł. Zamknęłam oczy udając że zemdlałam
Stanął obok mnie ale po chwili jego telefon zadzwonił stanął blisko mnie i odwrócił się po czym odebrał.
Wtedy otworzyłam oczy i podciągnęłam się na rękach. Oplotłam jego szyję udami i zacisnęłam je najmocniej jak mogłam, dusząc go. Szarpał się ale nogi są mocne. W końcu zaczął opadać a ja już nie czułam jego tentna na nodze. Puściłam go a on bezwładnie opadł na ziemię. Sięgnęłam stopą po klucze przy jego pasku. Po czym uniosłam ją.Opłacało się robić przewroty na trzepaku za dzieciaka.
Wzięłam jebdo ręki i starałam się odpiąć.
Szło opornie aż prawie się poddałam ale w końcu puściło a ja upadłam.
Zakaszlałam i leżałam chwilę. Sięgnęłam po wodę którą mi dawali i wypiłam całą.
Szukałam jakiejś broni ale nic.
W końcu po poszukiwaniach zauważyłam że rura na ścianie była wygięta. Zaczęłam ją kopać. Po czym szarpnęłam i ją wyrwałam.