Na chuj mi te szpilki

344 20 21
                                    

 

☆.。.:* 𝘊𝘩𝘶𝘶𝘺𝘢 𝘕𝘢𝘬𝘢𝘩𝘢𝘳𝘢.。.:*☆

Gdy oboje weszliśmy do środka ujżeliśmy tłumy personelu. Każdy latał tak jakby bankiet zaczynał się za 30 minut a nie za 3 godziny...
W biegu jeden facet z personelu do nas krzyknął:

- Ej wy nowi do sali nr. 5 za rogiem już! - następnie pobiegł w stronę kuchni.

Gdy tam weszliśmy cicho zajeliśmy miejsca I zaczeliśmy słuchać wykładu o kolejności wydawania dań (Tak xD)
Trwało to ok 30 min. Po wykładzie od razu wyżucono nas na główną salę bankietów gdzie mieliśmy rozłożyć zastawę. Wszystko było by dobrze gdyby nie te obcasy a oni kazali mi na nich zapierdalać! Myślałem że zaraz dobie kostkę skręce... Lepsze to niż przynajmniej od szczudeł... I wyniose z  tąd jakąś umiejętność.

Po  godzinie ciężkiej pracy wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wszyscy byli wykończeni a bankiet nawet się nie zaczął...

My z Dazaiem czekaliśmy na znak, że możemy wychodzić.

- Ej Chuuya do której mamy tu siedzieć? - chłopak podszedł bliżej mnie.

- Do tej co wczoraj a co Cię tak to interesuje a przynajmniej w tym momencie?

- Wiesz chciał bym już jutrzejszy dzień~

W tym momencie wstałem I ruszyłem gdzieś na dwór by się dotlenić.
Faktycznie jutro punkt kulminacyjny... To że będę babą to nic będę musiał udawać partnerkę bądź kochankę tego zdrajcy! Agh! Kompletnie o tym zapomniałem...
Ale dobra... J-jakoś wytrzymam chyba-
Chciałbym jeszcze chwilę zostać na dworze ale siłą mnie zaciągnięto do sali I podano mi tacę z szampanami...

- Nowi wy tam bliżej wejścia I tą część obsługujecie! Zrozumiano?! - oznajmił nam nasz "przełożony".

Goście już się pojawili. Dobra dzięki tym butą byłem trochę wyższy ale nadal nie wystarczająco! I na chuja mi te buty dali jak nie mogę wykonać swojego zadania!
Przeklnąłem coś pod nosem. Na moje nieszczęście kilka osób na mnie spojrzało...

- Ej Chuu daruj sobie tak przy gościach bo wszystko na marne pójdzie I tyle z wszystkiego... - brązowowłosy poklepał mnie po ramieniu.

Przegryzłem wargę I ruszyłem dalej.
Racja Osamu ma rację jeszcze się poskarżą I mnie z tąd wyoierdolą... Mori mi nie wybaczy a wręcz zabije ale no...

Atmosfera na sali była spokojna... Zbyt spokojna. Na sali było czuć tylko zapachy tych wszystkich wykwintnych dań I woń drogich perfum.
Podobno na dzisiejszy wieczór zatrudniono dobrego skrzypka.
Wszyscy jedli I rozmawiali w najlepsze a ja chodziłem po sali roznoszą kolejne przystawki...
Spojrzałem na Panie z wczorajszego dnia ale nic takiego się nie działo.
Czasami ktoś do mnie zagadał albo zaproponował drinka myśląc, że jestem gościem. Jakimś cudem Osamu nigdzie nie widziałem ale to chyba lepiej...
Nasza zmiana dobiegła końca...
Oparłem się o ścianę a następnie zsunąłem się na ziemię. Chwilę później Dazai zrobił to samo siadając obok mnie...

- Słuchaj Chuuya pytanie mam dość istotne.

- Hm? - spojrzałem na jego bladą twarz.

- Jak wyglądał ten facet którego wczoraj widziałeś? - wyższy zaczą poprawiać sobie kołnierz.

- Em jakby to powiedzieć.... Mężczyzna w Białym długim fraki I z długimi jasnymi spiętymi w kucyka włosami. Dość wysoki był I to tyle... A teraz wybacz ale idę się przewietrzyć. - Sam nie wiem dlaczego byłem teraz taki miły dla niego. Ale strasznie się stresowałem ową sytuacją nie tylko jutrzejszym I dzisiejszym dniem ale I też tym jak On blisko mnie siedział...

Na dworze zapaliłem jednego z papierosów.
Zaciągnąłem się dymem I powoli zacząłem go wypuszczać...
Palić paliłem by się odstresować. Tak odreagowałem po stracie Osamu. Jednak z czasem to żuciłem przynajmniej tak myślałem do dziś.
Chciałem najszybciej zakończyć tą pierdoloną misjęi nie widzieć już osoby która zrujnowała mi całe życie... Im dłużej na niego patrzę tym szybciej budzą się uczucia jakimi go darzyłem...
Albo raczej dalej go nimi darzę ale wmawiam sobie że to nie tak...
Z rozmyśleń już z prawie wypalonym petem wyrwał mnie dobrze mi znany głos:

- Chuuya szybko mamy giścia...
- Osamu wybiegł z powrotem na salę.

Ja wrzuciłem niedopałek do najbliższej popielniczki I ruszyłem jak najszybciej za nim. ( Nie nie pytajcie mnie jak on to zrobił w szpilkach!)

Chłop którego wczoraj widziałem stał sobie jak nigdy nic na scenie ze skrzypcami. NIE WIEM KURWA CZY TO JAKIŚ KREWNY RUSKA DOSTOJEWSKIEGO CZY CO? Widać było przynajmniej że obcokrajowiec.
Damy z przodu były zaczarowane nie tylko brzmieniem ale I też wdziękiem męszczyzny.
Nie zaprzeczę, że melodia była hipnotyzująca. Wszystko było by okej gdyby nie to że nie tylko my już wiedzieliśmy... On na naszą dwójkę zerkał I posyłał czasami tak podły uśmiech jak Osamu będąc jeszcze w Portowej.... Na tą myśl ciarki przeszły mnie z góry do dołu. Dazai chwycił mnie za rękę I pokierował do innego pokoju.

- No to nie tylko my już wiemy... - podrapałem się po głowie wyciągając kolejnego szluga.

- Myślałem że żuciłeś.

- Ta... Też tak myślałem do dziś...

- Wracając zgaduję, że dzisiaj już nic nie odwali I będzie czekać do jutra. - brązowowłosy chwycił się za kark.

- I co w związku z tym?

- To, że jutro musisz się wykazać~Ale I też oboje musimy uważać...

- Wiem o tym nie dobijaj mnie już jutrzejszym dniem...

- Dobra dobra. Tylko ten tylko Ci powiem, że ja Cię bycia damą nie nauczę do Ozaki idź. Chyba, że chcesz~~

- Chyba Cię pojebało?! Prędzej byś mnie zgwałcił. - w tym czasie wstaliśmy i ruszyliśmy na kolejną zmianę....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wię witam was w tym oto rozdziale.
Ogl. On wydaje mi się tępy ale spokojnie się rozkręca...
Miały być 2 rozdziały w tym tyg ale coś nie pykło he-
Teraz jest długi weekend więc co dziennie będą :3

Dlaczego nadal nie potrafię Cię zabić?! /Soukoku/BSDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz