Przedostatni krok do szczęścia

95 7 2
                                    


  ☆.。.:* 𝘊𝘩𝘶𝘶𝘺𝘢 𝘕𝘢𝘬𝘢𝘩𝘢𝘳𝘢.。.:*☆

Mizerne ,a za razem palące wręcz promienie słońca wyrwały mnie z objęć Morfeusza... Podniosłem się do siadu odgarniając włosy i przecierając oczy... Kot leżał na miejscu Dazaia co mnie jakoś mocno nie zdziwiło. Dazai oczywiście się uparł że jak to w zwyczaju bywa :"Panny młodej nie można ujrzec przed ślubem" bo to pecha przynosi i takie tam... Ale niech mu będzie. Szczerze najbardzoej pojebama rzecz w moim życiu się odpierdala teraz. Ja nie wiem co ja kurwa czuje ... chyba za szybko. Jakby były to podlreślając NORMALNE warunki to by przygotowania szły pełną parą a my mamy jakby to ująć wywalone? Okazuje się że przeliczyliśmy się z danymi od Aku i Atsushiego i mamy tylko to o czym Osamu wspomniał... Ale wracając Brunet jest u Nakjimy w lokum Agencji jest tam na "nielegalu" ale dobra...

~~~

Na dupie miałem białe spodnie a na górze białą koszulę, właśnie czarną upsząż zapiąłem na niej... Na to ubrałem białą kamizelkę z zegarkiem na łańcuszku i nienaganny frak zarzuciłem na kamizelkę. Na dłoniaach oczywiście czarne rękawiczki i chocker na szyi. Włosy upięte miałem w niezawysokiego kucyka związanego jeszcze białą wstążką. Buty miałem czarne do garnituru. Reasumując byłem gotowy. Na koniec naciskając spust szklanego flakonika z wodą kolońską wypsikałem na siebie tą  mocną woń płynu. Zajrzałem z łazienki do salonu gdzie Ozaki czekała na mnie ciupając coś w telefonie.

- O skończyłeś! Ej ładnie ci Nakahara. Tylko czekaj masz..- odrywając swoje cztery litery z kanapy podeszła do mnie. Ujeła moją dłoń i wsuneła na nadgartek zegarek, a następnie podwineła mi rękawy od fraka i przypieła mi spinki do rękawów.

- Dzięki za zegarek.- uśmiechnąłem się serdecznie.

- Oj no co ty to wstęp do prezęru ale już ty mnie tu nie zagaduj! Dajesz musimy się zbierać! - natychmiast pociągnęła mnie za rękaw chwytając jeszcze transporter z kudłatym kotem i po zamknięciu drzwi z prędlością światła wbiegła coągnąc mnie prosto do windy. Po neicałej minucie siedzieliśmy już w aucie...

Jechaliśmy odziwo nie zakorkowanymi ulicami Yokohamy jak na tą godzinę. Może to miejsce nie było takim jeziorkiem że jeziorkiem a bardzoej sztucznym zbiornikiem wodnym ale dobra daleko nie było. Zaledwie z 3 kilometry od Yokohamy... Dotarliśmy na mieksce. Ozaki szybko wysiadła jako pierwsza odłożyła kots w transporterze na bok i od drugiej zstrony otworzyła mi drzwi. Stwierdziła że kurwa poprowadzi mnie na ślubny konierec.... Osamu stał z wymalowanym uśmiechem kilka metrów dalej wyglądał um zjawiskowo? Nie wiem jak to określić ale dobra. Wszystkie oczy było skoerowane w moją stronę.Ozaki ruszyła a ja za nią prosto do urzędnika i Osamu czekającego na mnie.

Urzędnik  kazał nam coś podpisać i powtarzać przysięgę a potem wsunąć obráczkę na palec partnera. Gdy nadszedł czas na mnie złożyłem taką samą przysięgę jak Dazai i wzunąłem mu złotą obrączkę na szczupły palec. Po chwili nasze usta połączyły się w zwięzłym nierozerwalnym pocałunku. Jedyne co mogło go przerwać w tej chwili do brak tlenu... Z tyłu można było usłyszeć nie zagłośnie okrzyki i oklaski.

Oderwaliśmy się od siebie przez wcześniej wspomniany niedobór tlenu. Brunet ują jeszcze mój policzek tak byśmy patrzyli sobie prosto w oczy. Dawno ale to bardzo dawno nie widziałem w jego oczach tego błysku, który mówił tylko "Jestem kurwa najszczęśliwszym człowiekiem na świecie". Na samą myśl o tym uśmiechnąłem się najładniej jak potrafiłem. Ta chwila jest warta zapamiętania. Co prawda jakby ktoś powoedział mi o tym z tydzoeń temu to bym go wyśmiał... On stał się już tylko mój... Nie będę musiał udawać ani nic. Charakter i tak mi się wyciszył ale no. Przy nim będę mógł płakać i śmiać się. Jeżeli wszustko wypali będzoe zajebiście. Pójdę pracować w kawiarni lub sam ją założę i tyle. A Osamu? Tego nie wiem ale ja na pewno chcę mnieć wmiarę spokojną pracę... Dłużej dumać nie mogłem gdyż mój już teraz mąż chwycił mnie na "Pannę Młodą" i skierował się na przód po rozłożonym śnieżnobiałym dywanie.

Przy altnace postawionej niedaleko były postawione  nalane lampki z szampanem. Obok stał niewielki torcik, gdyż ciemnooki stwierdził iż jak nie mamy wesela  to to wystarczy.

~~~

Osoby które zaprosiliśmy złożyły nam życzenia i wręczyły upominki a następnie zmyły się do domu, my jeszcze zostaliśmy... Usiedliśmy na ławeczce trzymając się za dłonie...

- Cieszczę się wiesz?- oparłem się swoją głową o jego ramię.

- Uwież mi że ja też heh.- zaśniał się wyższy wpatrując soę w horyzont.

- Nie no co ty.- szturchnąłem go lekko w bok.

- Aż tak po mnie widać?- spojrzał na mnie z  robawioną miną.

- Twoje oczy mówią wszystko...- wstałem z ławli i podbiegłem do przodu. Odwróciłem się do niego i z uśmiechem powiedziałem:

- Chciałbym aby wszystko się udało! 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Btw podejście do tego chaptera to chyba 8 ale no pomysłu brak, a wracam z Pragi ( z wycieczki oczywiście) i mi się nuszi bez neta więc napisałam wow

Dlaczego nadal nie potrafię Cię zabić?! /Soukoku/BSDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz