4. Porwana

572 7 1
                                    

   Autobus zatrzymał się przy wielkim, zastrzeżonym i ceglanym budynku. Niewątpliwie byłam ciekawa jak to wygląda w rzeczywistości.

   — Jak myślisz? Jak się będą zachowywać? — zapytała z zaciekawieniem Roza.

   — Babka od prawa mówiła, że mogą krzyczeć niecenzuralne rzeczy, nie było cię wtedy. Zapomniała ci opowiedzieć. — momentalnie sturchneła mnie ręką. — A to za co?

   — O ty małpo, ale że taki newanse! — zgrymasiła się.

   — Dobra, pal pizdę — prychnęłam i wyszłam z zatłoczonego pojazdu.

   Strażnicy więzienni oprowadzali nas po całym zakładzie karnym. Opowiadali jak to wygląda od środka, najważniejsze procedury, czego stosują i fakty o samych więziach. Po czasie doszliśmy do momentu, gdzie mieliśmy wyjść na spacerniak.

   — Słuchajcie, teraz wychodzimy w miejsce, gdzie osadzeni spędzają około godziny czasu na świeżym powietrzu. Gdy dojdziemy do kolejnego dziedzińca, to odpowiem wam więcej. Jadnak osadzeni mogą wykrzykiwać różne rzeczy, z faktu, że tu są same dziewczyny. Jak wiemy jest to męski zakład, a niektórzy kobiety nie widzieli od zarania dziejów. Co ważne, nie łapiemy z nimi kontaktu wzrokowego, nie odpowiadamy na zaczepki i pytania, nie zagadujemy, nie prowokujemy i nie zbliżamy się za blisko krat. To wszystko dla waszego bezpieczeństwa — wypowiedział swój monolog major kompleksu.

   Gdy już zapoznał nas z tym, jak wyglądają wychodne w pace, to w końcu zmierzaliśmy do świetlicy, gdzie były narkoman miał opowiedzieć swoją historię wraz z jego wychowawcą.

   Wracając, owszem krzyczeli, zapraszali do celi na małe co nieco. Ogólnie niektórzy nie mieli żadnych skrupułów ani manier. Totalny zwierzyniec.

   Byłam trochę w tyle grupy, a major coś tłumaczył. Nie przykułam uwagi na to ze względu na twardy głos, dochodzący zza żelaznych drutów.

   — Jesteś z liceum? — Dość pozornie nawet przystępny, wytatuowany mężczyzna trzymał ręce na chłodnych kurtynach. Bez koszuli, był wysportowany. Ale co oni innego mają tu do roboty? Te głupie myśli.

   — Nie, z technikum — sama nie wiem czemu mu odpowiedziałam.

   — Elegancko, jak masz na imię? Jak wyjdę to cię znajdę, obiecuję, ładna jesteś — przez jego twarz przeszedł dziwny błysk.

   Wtedy się opamiętałam, że nie idzie to w dobrą stronę. Miałam się nie odzywać. Jest durny jeśli myśli, że mu odpowiem.

   — Nie ważne — odwróciłam wzrok od osadzonego.

   — Nie odpowiadamy — poprawił mnie major i kazał już wchodzić do zamkniętego pomieszczenia.

   — Tak czy inaczej znajdę cię! Zobaczysz złotko — w tyle jego krzyk odbił się echem. Życzę ci powodzenia w takim razie. Ciekawe za co siedzi.

   Okryłam się szczelnie kocem, który leżał na oziębłej podłodze. Gdy obudziłam się w ponurym pokoju z czarnymi żaluzjami, to właśnie ten dzień wrócił do rytmu mych wspomnień. Już wiem skąd go kojarzyłam. Bardziej zastanawia mnie to, w jaki sposób tego dokonał. Myślałam, że jest zwykłym patusem, który lubi sobie pogadać. Przeliczyłam się i to za bardzo.

   Dopiero gdy wróciłam do tego, co realnie się dzieje wokół mnie, to zorientowałam się, że przebywam w pokoju mi nieznanym. Tutaj raczej niczego nie odkryłam. Nie wiedziałam gdzie jestem. Po prostu chciało mi się płakać, a ból ręki dał o sobie znać.

 •Obsesja•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz