13. Oszust

153 5 0
                                    

    Definitywnie niezadowolona jego planami, próbowałam doprowadzić się do ładu. Jeszcze tego mi nie brakowało, obkręcać się w szemrantym towarzystwie. Dziwni ludzie, dziwny ten świat, przez to byłam zmuszona do popełniania haniebnego czynu.

   Suszyłam swoje potargane włosy, wyjąc przy tym cicho. To nie byłam ja, nie wyglądałam jak ona, ta dawna Julka. Jeszcze bardziej wychudzona niż przez swoją chorobę. Bez tchu życia, bez resztek sił. Była poddana człowiekowi tak samo majestycznemu, jak i odrażającemu. Może nie byłeś samym Afrodytem, jednak miałeś tę namiastkę, która powodowała strach, a zarazem gulę w gardle.

   — Ile jeszcze będziesz się szykować? — Temu to faktycznie bardzo się spieszyło, w końcu od niedawna prowadził klub, który dostał niezłego pogłosu. Jebany alfons. — Masz dwadzieścia minut kochanie — zirytowany wyszedł trzaskając drzwiami i cmokając zarazem w powietrzu.

   Arturze, a raczej Peterze, jakkolwiek się kurwa w końcu nazywasz, mało ważne. Na papierach widniało twoje wykształcenie. Jesteś domniemanym chirurgiem, może nim już byłeś. W swojej chorej książeczce napisałeś, iż ulotnił swoją egzystencję, czy jak to tam. Przedtem z dupy opowiadałeś mi o swoim klubie, twój kuzyn z tego co wynika; prowadzi brudne interesy i nieźle mu to idzie. Każdy się go strzegł, jest jednym z wpływowych baronów narkotykowych w Rosji. To w końcu jaką rolę w tym wszystkim odgrywasz? Pokaż, pokaż kim ty tak naprawdę jesteś. Czym się zajmujesz? Na ile możesz sobie pozwolić? Masz tyle tajemnic, że mnie w płucach ściska, a jelita mam ochotę sobie wypruć. Na co mam uważać, gdzie jest twój czuły punkt; ten dosadny? Może w chęci posiadania rodziny? Braku samotności?

   — Kim ty jesteś skurwysynie? — wyszeptałam, patrząc się na swoje blade oblicze. — Te same pytania a wciąż brak odpowiedzi — moje oczy zmierzyły się ze źrenicami szatyna, odbijającymi się od szklanej nawierzchni.

   — Brak odpowiedzi na jakie pytania? — szczerzył się chytrze.

   Ubrany w czarny garnitur z czerwonym krawatem, patrzyłeś się we mnie jak na swoje arcydzieło, które sam wyrzeźbiłeś. Jednak w twych oczach widziałam smugę chorej obsesji, chęci mniemania władzy. Otóż nawet koszula była czarna, odzwierciedlając twoje wnętrze. Miałeś założoną nogę na nogę, opierając się o framugę drzwi. To wyglądało tak bogato, jak i dosadnie.

   — Na żadne — skończyłam prostować włosy.

   Stałam w samej bordowej, koronkowej bieliźnie. Było mi zimno, bardzo zimno. Me palce u stóp nabrały trupiej barwy, a cała byłam obsypana gęsią skórką.

   Czemu w takim bądź razie nie chcesz zaopiekować się swoją zdobyczą? Czy kręci cię widok katowanej niewolnicy?

   — Rozgrzać cię? — zaczął być napięty od widoku prawie nagiego ciała. To nie była troska, a porządanie.

   Walka ta nie była warta szarpaniny, nie miałam siły na dalsze przepychanki i wyzwiska. Ułożył swój nos w zagłębieniu mojej szyi, zostawiając mi przy tym krwawe i mokre ślady. Gęsia skórka zaczęła się pogłębiać, a on widząc to, wsunął palce pod skrawki materiału, zasłaniające moją kobiecą intymność.

   — Przecież mamy zaraz wychodzić — specialnie to powiedziałam, wiedziałam, że bardziej się nakręci.

   — Ja cię i tak zaraz zerżrnę — podgryzał moją skórę na karku.

   Objął dłonią moją szyję, która mieściła się w całym jego ucisku. Drugą zaś pchnął mnie na chłodny i niewygodny, kamienny blat. Byłam przed nim wypięta tyłkiem, a nogi zaś bardzo łatwo rozłożył jednym pchnięciem buta. Gdy już byłam na tyle wklejona w marmurowe kostki tego budynku, zatargał mnie za włosy, odchylając moją głowę. Pozwolił sobie na szybki pocałunek, rozpinając przy tym spodnie. Sprawnie wszedł we mnie, nie zwracając uwagi na to czy jest to dla mnie komfortowe. Czułam się niczym pani do towarzystwa, tak właśnie mnie posuwał. Gorliwie, z dziką rządzą obijając przy tym moje ciało. Co nowe sińce i brunatne zadrapania na nowo się tworzyły. Dusił mnie, wyrywał włosy, składał mocne uderzenia w pośladki, gryzł i popychał. Wsadzał przyrodzenie coraz głębiej i mocniej tak, że moja cipka była cała obolała. Z niej zaś poleciała nawet strużka krwi. To nie był ten sam dziki, a zarazem delikatny i czuły seks. Był cztery razy większy. Ja zatem wyczerpaną, niską nastolatką, która ledwo ważyła czterdzieści kilo. Tym razem nie doznałam uniesnienia, tylko mój koszmar. Zaryczał głośno, szepcząc mi po raz jaka to nie jestem świetna. Byłam jeszcze bardziej zaryczana. Moja twarz przez łzy była wręcz przyklejona do podłoża szafek.

 •Obsesja•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz