1. Pierwsze spotkanie - wspomnienia

689 10 0
                                    

   Stałam przed oknem i czesałam swoje jasne jak pszenica włosy. Nawet ta nic nie znacząca czynność powodowała złość na mych skroniach. Miałam ochotę rozpętać huragan, który zniszczy wszystko to co tylko napotkam, a na końcu dokonałbym samozagłady.

   Zastanawiało mnie to co dzisiejszy dzień nam przyniesie. Miałam nadzieję, że nic szczególnego, ponieważ już miałam za wiele stresów. Dusiłam w sobie wiele trudnych chwil i nie chciałabym tego ponownie tlić w sobie. Ostatni tydzień był okropny, mam ochotę się uwolnić, rzucić to wszystko i iść w nieznane. Najpierw wizyta dzielnicowego, a następnie długa wyprawa na koniec miasta. Myślałam, że stres mnie całą pożre. Nigdy więcej, powiedzmy.

   Pomijając te mało przejemne sytuacje, to zajmowałam się projektem na temat największych zbrodniarzy, ten klimat zawsze mnie fascynował. Ich psychika, jak i same myśli były czymś niesamowitym, ten gniew i brak empatii. Od majestatycznych i przyciagających osobowości po odpychających i zdesperowanych potworów.

   Niestety pracę przerwała mi melodia dobiegająca z mojego telefonu. Nie odebrałam, Roza, czyli Nicoll, puściła mi sygnał abym zaczęła się szykować. Oderwałam się powoli od swojego codziennego zajęcia i niedbale przejechałam pomadką po swoich sinych ustach. Tak błogo się przeciągałam, zastanawiając się przy tym co wnieść w nasze kolejne, wieczorne spotkanie. Miałam niewiele czasu, jednak jak zwykle ruszałam się z kijem w dupie. Chaos w moim życiu mnie spowalniał, już traciłam chęci do codziennego egzystowania na tym skrawku ziemi.

   Spojrzałam nerwowo na zegarek. Kurwa, jestem spóźniona, ale chyba mam to już w nawyku, jak i moja bratnia dusza. Gdybym przyszła na czas, to coś czuję, że zostałabym wysłana na leczenie. Wzięłam ze sobą szelki, w które zapiełam swojego psa, pospiesznie przy tym zakluczając drzwi.

   Ciągnęłam smycz pupila, który odmawiał mi posłuszeństwa. Zaczęłam klnąć pod nosem, przeklinając przy tym moje cholerne nieszczęście. Ten czworonóg doprowadzi mnie kiedyś do nerwicy, jednak kocham go i nie wyobrażam sobie dnia bez tego sierściucha. Wzięłam buntownika na ręce i truchtem dotarłam na wyznaczone miejsce.

   — Chyba nie muszę się tłumaczyć — stwierdziłam obojętnie.

   To były ostatnie normalne chwile zanim zaczął mnie nachodzić. Niby zawsze się coś wokół nas działo, nawet nie było dnia bez dziwnej sytuacji. Jednak nigdy nie sądziłam, że czysty przypadek zmieni moje życie, już na zawsze i to nie w taki sposób jak dotychczas.

   Oznajmiłam, że pójdziemy do mojego mieszkania, już nie mogłam się doczekać aż w końcu wyprowadzę się z domu rodzinnego. Jeszcze pół roku i upragniona osiemnastka. Moje lokum znajdowało się w klimatycznym miejscu z dobrym widokiem na drzewiasty park. Wyglądał niczym dworzec królewski połączony z lasem, a w dalszej części można było podziwiać kolejny nowoczesny apartament mieszkalny.

   Rozglądałam się po melancholijnym otoczeniu, miałam wielki sentyment do tego miejsca. Działy się tu niecodzienne wydarzenia i urok tego miasteczka aż zachęcał by zatracać się w architekturze.

    Pomijając te zapierające dech w piersiach wspomnienia, to męczyłam się idąc wąskim chodnikiem. Jeszcze w dodatku z psem, który ciągnął mnie w stronę pojazdów. Jeszcze aby podbić moją irytację, sznurówka od buta postanowiła się po prostu rozwiązać. Poprosiłam przyjaciółkę aby potrzymała go za smycz i mocno trzymała. Sierściak był mały, ale masywny i dość silny.

   Nabuzowana zawiązałam buta, nieświadoma tego co miało się wydarzyć. Usłyszałam lekki trzask i pisk opony. Obraz rozmazał się, przez co nie mogłam niczego dostrzec. Szybko podbiegłam do Nika i sprawdziłam czy nic mu się nie stało. Odetchnęłam z ulgą jak uradowany zaczął po mnie skakać. Dobra zabawa, ale nie dla mnie. Przez niego kiedyś zawału dostanę.

 •Obsesja•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz