12. Dziennik

136 6 0
                                    

    Obudziłam się gwałtownie przez koszmar, który nie dawał mi spokoju. Przerażające jest to, że nawet nie wiem kiedy urywa mi się film. Prawie cały czas śpię i wybudzam się jak ze śpiączki. Czuję się conajmniej, jakbym na nowo była porywana, dzień w dzień. Ubrania lepiły się do mojego ciała. Byłam cała zgrzana oraz spocona. Raz przelatywał się przeze mnie zimny pot, a następnie gorąc oblewał całe moje oblicze. Jeszcze nigdy nie odczułam takich emocji związanych ze snem. Jeszcze nigdy nie czułam się tak nieobecna i sparaliżowana w swoim życiu.

   Mills był wręcz wtulony we mnie. Spojrzałam na zegarek, dochodziła druga. Dziwne, nawet już zatraciłam się w porach doby, nie kwestionowałam tego czy jest poranek, czy noc. Moje ciało chyba zaczęło nabierać instynktu zwierzęcego, aby tylko przetrwać.

   Bardziej na tą chwilę zależało mi aby wydostać się spod jego objęć. Leżał całym ciężarem na mojej kruchej posturze, jednak musiałam zrobić to z uwagą, by nie wybudzić niedźwiedzia ze snu zimowego.

   Moje starania generalnie zawsze zmierzały w jedną stronę, tym razem było podobnie, bo już po paru chwilach omsknął się z transu. Ścisnął mnie, przez co zaczął odbierać mi dostęp do tlenu. Jestem w martwym punkcie tak naprawdę, bo on zawsze będzie wygrywać.

   Mój pies słodko spał sobie w rogu pokoju na pufie, czyli go jeszcze nie zabił. Ja zatem obiecałam sobie, że trzeba przetrwać, czyli znowu muszę udawać. Tak miał rację, strzeliłam sobie w kolano.

   — Znowu chcesz się ode mnie oddalać do kurwy? — odezwał się z zaspanym głosem.

   — Nie, po prostu strasznie źle się czuję i ciężko mi się oddycha — wyszeptałam

   Żeby to wszystko wyszło naturalnie, powiedzmy, to sama się wlepiłam w jego ciało, jak pijawka do żywiciela i pocałowałam go w policzek

   — Hmm, laleczko, idź spać, jutro cię zbadamy. Wtulaj się mocniej — zaciągnął się zapachem mych włosów.

   Spełniłam jego prośbę i za to przyssał się na chwilę do mej szyi. Dodał do tego krótki masaż pleców, co faktycznie zaczęło na mnie działać, bo już po kilkunastu minutach zaczęłam na nowo być senna, gdy następnie nastała nastała cisza.

   — Halo, budzimy się — poklepywał mnie po twarzy mężczyzna.

   — Zostaw... Yy chodź spać, tu ze mną, dobranoc — prawie znowu się wkopałam ale na szczęście wyprostowałam to.

   — Dzień dobry, muszę coś pilnie zrobić na laptopie. Schodzimy — wziął mnie na ręce.

  — A co takiego? — zastałam i jęknęłam z bólu. — Zimno — zaczęłam marudzić.

   Jego dotyk przyprawiał mnie o najmroczniejsze wspomnienia jakie kiedykolwiek otrzymałam. Wrażenie ciągłej ciemności nie opuszczało mnie, a z co nowym dniem wstręt wzrastał. Jest mi trudno ukrywać swój prawdziwy charakter. Mam niekiedy ochotę zwyzywać go od najgorszych jednak w ostatnim momencie powstrzymuję się. Jakbym miała na tyle silną psychikę, to sama bym go zabiła, jednak moje sumienie nie dałoby mi spokoju i sama popadła bym w obłęd.

   Chłodne powietrze drażniło mój nos, który ocierałam rękawem z kapiących wydzielin. Coś podejrzewałam, że nieźle się załatwiłam, to było wręcz nieuniknione. Już nie wspominając o anomaliach, nie dawały mi spokoju.

   Dookoła było gburo przez zasłonięte rolety, a świece zostały zapalone na komodzie i parapetach w odcieniach czerwieni oraz różu.

   — Po to aby nawet podczas pracy było miło — położył mnie na kanapie i okrył grubym kocem.

 •Obsesja•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz