6. Akt z diabłem

448 7 0
                                    

   — Co to za miejsce?

   Stanęłam na przeciw wielkiego budynku. Wyglądał niczym jak zamek z epoki rustykalnej, oblany zielonym bluszczem na niższych partiach budynku, zasłaniając przy tym szarą, betonową powłokę.

   — Podoba ci się? — przejechał palcem po moich luźno spiętych włosach.

   — Jest to tak przeprażające i piękne, że czuję się jakbym trafiła do piekła — nie wiem skąd wzięła się we mnie ta szczerość.

   — Hadesem jestem ja, wszystko to co ci daje, pochodzi z otchłani rozkosznego grzechu. Śmiało, idź na przód i otórz te żelazne drzwi. Teraz, to nie jest prośba —  był pewny tego co robi.

   Zaczęłam małymi krokami podążać w kierunku oblicza czasu. Czułam się jakbym grała w jakimś filmie, w którym jest wiele mistycznych stworów, a dana nam rzeczywistość była tylko przykryciem prawdziwej manifestacji świata.

   Powoli położyłam rękę na bogato przyzdobionej klamce. Gdy wrota się otworzyły, to ujrzałam wielką salę, a na środku niej były schody, tak ogromne niczym z zamku królewskiego.

   — Może zatańczmy Julio? — podał swoją rękę w moją stronę.

   Co on kombinuje? Może to co dotychczas robił, to nic w porównaniu do jego możliwości? Odczuwałam wielki niepokój, ale jednego nie rozumiałam. Z dnia na dzień czuje coś do niego, czego nie potrafię wytłumaczyć. Doprowadza mnie do szaleństwa, a pod jego dotykiem odczuwam strach i bolesne porządanie. Tak nie powinno być, prawda? Nikt o zdrowych zmysłach nie byłby w stanie oprzeć się pokusie w czasie niebezpieczeństwa. Zarazem jego zły dotyk powodował u mnie obrzydzenie, złość i cierpienie, ale też pokusę.

   — Po co? — zrobiłam dystans między nami.

   — Ten taniec zapieczętuje wszystko i w końcu będziesz świadoma podczas stosunku. Już zaraz, niech tylko wyjawię ci część mnie — posłał do mnie miły, ale i podejrzany uśmiech.

   Brzmiało to niczym podpisanie samego cyrografu, nie chcę godzić się na jego łaski. Ja chcę wolności, ale moja chora wyobraźnia każe mi w to brnąć. Moja ciekawość nie jest zaspokojona, co jest moją zgubą. Przez nią tylko i wyłącznie daję się łapać w sieci rybackie. Jednak nie potrafię tego powstrzymać. Chyba nie tylko mój porywacz był psychiczny.

   — Nie chce podpisywać paktu z Diabłem, nie chcę twojego dotyku — odparłam poważnie, ale go to widocznie rozbawiło.

   — Już go podpisałaś, zaprzedałaś swoją duszę oddając mi swoje ciało — przyciągnął jednym ruchem ręki moje ciało.

   — Jak? Na nic się nie zgadzałam — uderzyłam nogą o framugę drzwi.

   — Sama siebie okłamujesz, twoje ciało chce czegoś innego niż twoja podświadomość. Tamtym razem oddałaś mi się i nie ma odwrotu — powiedział to przez zaciśnięte zęby.

   Dopiero teraz zrozumiałam, że dopadł mnie. Ja naiwna myślałam, że będę silna i się nie poddam, gówno prawda. Wciąż nie spróbowałam uciec, ale dlaczego? Miałam już tyle okazj, jednak z tyłu głowy miałam obraz, że szybko może mnie pochwycić. To jeszcze nie był dobry czas. Musiałam poczekać na konkretną sytuację. Z takim tempem daleko nogi nie postawię. On mnie trzyma, wszczepił się we mnie i nie opuści dopóki nie zrzucę się w otchłań. Oh mój słodki Lucyferze, jesteś niczym narkotyk i poranna kawa.

   — O mój Boże... — zrobiło mi się słabo, a wspomnienia z kąpieli dały się we znaki.

   — Dokładnie, daj się zdominować przez moje ramiona — wyszeptał mi do ucha, a moje ciało opadło na niego.

 •Obsesja•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz