5. Uśmiech, moc, fitness i sok pomidorowy

203 29 6
                                    

Bliźniaczki wróciły grubo po północy, zaciekle kogoś obgadując. Nawet nie pomyślały, że ktokolwiek w tej sypialni, próbował spać. Gdy w końcu ucichły, a ja ponownie otrzymałam prezent w postaci spokoju, zjawiła się Penelope. Narobiła hałasu za całą czwórkę, wywracając się o drewniane krzesło, stojące przy jej łóżku. Oczywiście nie zapomniała zaśmiać się na cały głos, wołając "motyla noga!". Najciszej zachowała się Mia, która nawet niewiadomo kiedy pojawiła się w naszej sypialni.

Tak czy inaczej, obudziłam się najwcześniej. Po omacku zeszłam z materaca, zakładając puchatą bluzę. Co jak co, ale rano było mi zawsze najzimniej. Spięłam włosy w standardowego kucyka i omijając kupkę brudnych ciuchów, wyszłam na korytarz.

Życie w salonie kwitło w najlepsze; uczniowie leżeli na kanapach, fotelach i podłodze, grali w szachy oraz  wymieniali się tajemniczymi towarami. Jednym słowem - typowa sobota w Highland Woods. Ziewnęłam przeciągle, spoglądając na drewniany zegar stojący w kącie. Dochodziła jedenasta, a ja przegapiłam śniadanie.

Niezadowolona cmoknęłam kilka razy pod nosem, rozmyślając na swoimi dalszymi poczynaniami. Mogłam zaryzykować i odwiedzić współlokatora Blythe'a i Davona, Cory'ego, który słynął z przechowywania słodyczy pod łóżkiem. Jedynym mankamentem tego planu był jego zaszczytny tytuł największego brudasa szkoły i nigdy nie mogłam mieć pewności, że to co zjadłam, nie pochodziło z poprzedniego wieku.

Moje przemyślenia o słodyczach, Cory'm i śniadaniu przerwało przybycie Mii, która stanęła obok mnie, ogarnęła salon jednym spojrzeniem i zapytała: — Idziesz oglądać kwalifikacje?

Wytrzeszczyłam oczy, bo całkowicie zapomniałam, że dzisiaj odbywają się eliminacje do szkolnego zespołu krykieta. W Highland Woods sport był traktowany jak ulubione dziecko, pieszczotliwie, z dużą uwagą i ogromnym nakładem finansowym. W teorii, głównym celem było zdobycie mistrzostw hrabstwa, jednak tak naprawdę wszystko ograniczało się do pokonania Hilltop. Chociażby Highland Woods było na szarym końcu ligi, jednak ciągle przed Hilltop każdy byłby całkowicie zadowolony.

— Czemu nie. — Wzruszyłam ramionami.

Na tyłach szkoły, wpadłyśmy prosto na Hailey i Winone. Na początku się mocno zdziwiłam, bo mogłabym przysiąc, że zostawiłam je rano nieżywe w sypialni. Te jednak stały przede mną w najlepszej formie, a ich blade twarze wcale nie wyglądały na zmęczone.

— Czy wy przypadkiem nie powinnyście siedzieć w pokoju i przesypiać kaca?

Bliźniaczki popatrzyły na siebie, wydęły wargi i pokręciły głowami. Wszystko w idealnej synchronizacji.

— Wypiłam cały karton soku z pomidorów — wyjaśniła Winona, jakby miało to wyjaśnić dlaczego wygląda tak olśniewająco po zarwanej nocy.

— Całe życie myślałam, że sok z pomidorów na kaca to zwykły mit — westchnęła Mia, drapiąc się po głowie.

Bliźniaczki również kierowały się na kwalifikacje, tak więc powiększyłyśmy grupę i zeszłyśmy w dół zbocza. Wiatr smagał nam twarze, porywał włosy i świszczał w uszach. Drzewa wyłysiały, a liście pokryły chodnik złotym dywanem. Kochałam jesień, kochałam zapach namokniętej trawy, wędzonego powietrza, lasu. Cieszyłam się też na myśl o nadchodzących świętach, o wszystkich ozdobach, które zaleją Lakedale jak plaga. O pompatycznym balu, który poprzedzi nasz wyjazd do domów.

— Wiecie już z kim idziecie na bal zimowy?

Winona odwróciła się do mnie ze zmarszczonymi brwiami: — Mamy wrzesień. Ja nie wiem czy dożyję października, a ty już snujesz plany na grudzień.

— No tak, tak. Ale tak czysto teoretycznie, myślałyście już o kimś?

Dziewczyny popatrzyły na siebie, wzruszając ramionami. Mia odpowiedziała, że nie wie, ale chciałaby żeby zaprosił ją Blythe. Bliźniaczki uparcie twierdziły, że grudzień to grudzień, a one nie będą wychylać się w przyszłość.

highland woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz