Bal zimowy zbliżał się wielkimi krokami, a wraz z nim mój pierwszy występ z zespołem Haydena. Skłamałabym mówiąc, że nie było to dla mnie stresujące. Nigdy wcześniej nie śpiewałam poważnie na scenie. Chociaż ostatnio ćwiczyliśmy conajmniej trzy razy w tygodniu, na samą myśl, że muszę z nimi jechać, a potem szybko przebrać się i zdążyć na bal bez wzbudzania podejrzeń, chciało mi się wymiotować.
Nie stchórzyłam, bo koniec końców znalazłam się w wypchanym mercedesie vito, za towarzystwo mając jaśniejące gwiazdy Hilltop. Gilly Gilbert prowadził; dłonie zaciskał na kierownicy, patrząc w milczeniu na asfalt. Po raz pierwszy nie rzucił ani jednej, głupiej uwagi na mój temat. Noah siedział w fotelu pasażera, dudniąc kolejne piwo z rzędu i przyśpiewując folkowe piosenki. Akompaniowało mu mamrotanie Haydena, który rozkraczył się na fotelu, wcisnął fajkę między wargi i od kwadransa szukał zapalniczki.
— Masz zapalniczkę? — zapytał, któryś raz z kolei.
— Nie, Hayden, nie mam. Mówiłam ci już, że nie palę.
— No dobrze, ale może masz zapalniczkę.
Uśmiechał się głupkowato, a ja wcisnęłam głowę pomiędzy dwa przednie siedzenia. Gilly Gilbert podskoczył wystraszony, kiedy coś kudłatego dotknęło jego ramienia. Dopiero gdy zauważył, że to ja, odetchnął i wywrócił oczami.
— Za ile dojedziemy?
— Pokazuje osiemdziesiąt minut. — Noah stuknął dwa razy w nawigacje. Potem spojrzał na mnie i chyba będąc w stanie wywęszyć moje znudzenie, zapytał: — A co? Chcesz siku?
— Śpieszy jej się na bal — skomentował Hayden, wyjmując fajkę z ust i wkładając ją za ucho. — Highland Woods dzisiaj imprezuje.
— Cool. Jaka okazja? — Noah uśmiechnął się, a jego kolega z zespołu zachichotał pod nosem.
Speszyłam się, a wszystko przez Haydena i jego ironie.
— No... z okazji zimy.
— Z okazji zimy, Noah — papuguje Hayden.
Gilly Gilbert niespodziewanie parsknął śmiechem, a za chwilę wszyscy śmiali się razem z nim. Nie potrafiłam się gniewać na Haydena, nawet jeśli robił sobie ze mnie żarty.
Na miejsce dojechaliśmy o pięć minut wcześniej niż przepowiadała nawigacja. Gilly Gilbert wyszedł z samochodu, odchylił się do tyłu, a ręce wyrzucił w powietrze. Po parkingu, na którym stanęliśmy, rozniosła się imponująca symfonia kościanych strzałów i jęków. Noah wyskoczył zaraz po nim, rozsuwając tylne drzwi. Do auta wleciało świeże, popołudniowe powietrze. Wyślizgnęłam się na zewnątrz.
— Witamy w Newcastle!
Rozejrzałam się wokół, widząc wyłącznie inne samochody i tył brzydko pomalowanego pubu. Na schodkach, tuż przy wyjściu ewakuacyjnym dwójka barmanów paliła papierosy. Na nasz widok skinęli głową, po czym wrzucili niedopałki do puszki i wrócili do środka.
Niebo było szare, wiatr irytująco mocny, a słońce chyba zupełnie zgasło. Gapiłam się głupio na drzwi od bagażnika, a mój mózg przyćmiła mgła zmęczenia. Otrząsnęłam się dopiero, kiedy Hayden poklepał mnie po plecach, a potem wcisnął do rąk czarną skrzynkę, która okazała się wzmacniaczem do gitary. Ugięłam się pod ciężarem, ale nic nie powiedziałam.
— Liann, zanieś to do środka, proszę.
— Tak jest, szefie.
Nie wiedząc gdzie iść poczekałam przed wejściem na Noaha, a potem wraz z nim przekroczyłam próg pubu. Kręciło się tu pare osób; byli podirytowani kelnerzy, członkowie zespołów, które występowały wraz z nami, menadżerowie czy wąsaty ochroniarz - swoją drogą ten już zdążył porządnie wypić, bo wzrok miał rozbiegany, poliki zaczerwienione i tylko głupio się do wszystkich szczerzył.
CZYTASZ
highland woods
Storie d'amoreLyanna trafia do Highland Woods, prywatnej szkoły na północy Anglii. Chociaż na początku ciężko jej się odnaleźć, wkrótce staje się częścią tej samej paczki co wszechwiedząca Winona, cwaniacka Hailey, urocza Penelope, zwariowany Blythe i... lekko ar...