17. Deklaracja wojny na wielu frontach

181 16 18
                                    

Kolorowe światła długimi jęzorami lizały parkiet, który pękał w szwach. Muzyka dudniła z głośników, a młody DJ podskakiwał śmiesznie w swojej budce. Penelope, Winona i Hailey tańczyły z wysoko uniesionymi dłońmi i przymkniętymi oczami. Ich krótkie sukienki lśniły w ciemności, a włosy wirowały w powietrzu. 

Gdzieś dalej w tłumie bawił się Hayden, a jeszcze dalej, przy samym barze, urzędowali Blythe i Davon. Oboje eleganccy, niedostępni, z pełnymi szklankami, obserwowali okolicę. Od czasu do czasu wymieniali jakieś tajemnicze uwagi; Blythe nachylał się do ucha przyjaciela i konspiracyjnie zakrywał dłonią usta. Davon zazwyczaj kiwał głową, wolno popijając drinka. 

Przez niecałą chwilę wydawało mi się, że w tym całym chaosie, zlepku dziesiątek ciał, rąk dygoczących w przedziwnych kombinacjach, nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Nie uśmiechnął się, nie pomachał mi, nie pozdrowił - tylko patrzył. Zaraz jednak naparł na mnie tłum, jakaś dziewczyna stanęła mi na stopę, a ja straciłam go z horyzontu.

— Przepraszam! — wykrzyczała, a potem już jej nie było.

Tam gdzie zniknęły jej kręcone włosy, pojawił się nie kto inny, a Davon Savoy. Rozwarłam oczy w szoku, bo dopiero co obserwowałam go z bezpiecznej odległości, a teraz wyrósł jakby z podziemi, tuż przede mną. 

Repertuar się zmienił, dotychczasowa piosenka ucichła, a DJ zaserwował coś bardziej rytmicznego. Widząc Davona, nie wiedząc za bardzo jak poradzić sobie z napływem tych denerwujących uczuć, które praktycznie za każdym razem wywoływały rumieńce na moich policzkach, zaczęłam poruszać manierycznie ramionami, na swój sposób zapraszając go do tańca. Co innego mogłam zrobić? 

Davon skorzystał z mojej życzliwości; postawił krok do przodu, poprawił koszulę i przystawił łokcie do boków. Poruszał się przesadnie źle, wręcz zabawnie, ale na swój sposób uroczo. Znalazł się na tyle blisko, że dłońmi przejechał po moich ramionach, a potem leciutko oplótł dłoń na nadgarstku, ześlizgując się niżej, do palców. Za sekundę złapał je stanowczo, przenosząc moje ręce na swoje ramiona. Wszystko działo się tak nagle, tak niespodziewanie, a Davon stawiał tak pewne kroki, że nie miałam nawet czasu zadręczyć się myślami. Muzyka snuła się między nami, serca biły nam w jednym rytmie, a rozbiegane spojrzenia toczyły niemą bitwę. Oczy Davona były podczerwienione, zmęczone, zamglone. Wiedziałam, że nie jest trzeźwy, ale przecież ja też nie byłam. Inaczej ta sytuacja nigdy nie miałaby miejsca. 

Zsunęłam dłonie na jego tors, zahaczając palcami o guziki. Davon nie spuszczał ze mnie wzroku. Przez sekundę nie miał gdzie podziać swoich rąk, ale w końcu wsunął palce między moje włosy. Uśmiechałam się do niego, na początku trochę zaskoczona, a potem nawet zadowolona. Davon również się śmiał, bo sytuacja była zgoła niecodzienna i trudno powiedzieć dlaczego w ogóle tak skończyliśmy. Zapewne dużą partię odgrywał alkohol; pchnął nas w ten dziwny taniec, gdzie niebezpiecznie igraliśmy z nienaruszalną granicą koleżeństwa, naciskając swoje klawisze i czekając, które pierwsze wybuchnie. 

Byliśmy tak blisko, że czułam jak oddycha, widziałam malutkie piegi na jego nosie, mogłam zajrzeć jeszcze głębiej w te słynne oczy, w których tak wiele przepadło. Jego ucisk stał się mocniejszy, dolna warga zadrżała. Serce zabiło mi przerażone, bo być może właśnie nadszedł ten niezręczny moment, kiedy oboje tracimy rozum i roztrzaskujemy raz na zawsze przyjacielską relację. Zestresowana, dojrzałam za plecami Davona moje przyjaciółki, które z głupimi uśmieszkami patrzyły bezczelnie na naszą dwójkę. 

To zadziałało jak kubeł zimnej wody. Odsunęłam się od chłopaka, serce powróciło do swojego normalnego rytmu, piosenka prysnęła w powietrzu, a zastąpiła ją kolejna. 

highland woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz