Spokojną sypialnię w Highland Woods nawiedzała znajoma atmosfera wieczoru. Do bezpiecznego azylu jakim było ciepłe łóżko, schodzili się zmęczeni uczniowie, strudzeni po całodziennych podbojach klas i bibliotek. Powoli internat zapełniały komplety mieszkańców, salony pustoszały, a otoczenie wypełniały szepty, niosące opowieści z chylącego się ku końcowi dnia.
W naszym towarzystwie zwykliśmy mówić na tę porę "godzina Winony". Spokojnie mogłabym uznać to za swego rodzaju rytuał. Dziewczyna, dokładnie o ósmej czterdzieści pięć, siadała na swoim materacu, rozsuwała kotary na taką szerokość, aby widzieć każdą z nas i z namaszczeniem rozpoczynała czesanie włosów. Równo z każdym ruchem szczotki, raczyła nasz najświeższymi ploteczkami odnośnie szkolnej codzienności. A było czego słuchać, zwłaszcza w tym roku.
— Sanella Colborne zerwała z Nate'm Rossem — obwieściła uroczyście, kiedy upewniła się, że każda z nas zajęła swoje miejsce i poświęca jej należytą uwagę.
Hailey skrzyżowała nogi, podciągając materiałowe spodnie od pidżamy.
— Oho, przeczuwam wielkie świętowanie w sypialniach dziewcząt - zażartowała.
— Chyba dlatego, że Colborne uwolniła się od tego niedojdy — wtrąciła Penelope, oglądając swoje paznokcie. Gdy wyczuła, że czekamy na rozwinięcie jej wypowiedzi, sprostowała — No co? Może jest przystojny, ale ma osobowość babcinego kapcia.
Zachichotałam, chociaż nie miałam pojęcia jaką osobowość ma babciny kapeć. Podejrzewałam, że w skali charakterów nie znajduje się na podium. Z kolei Mia uniosła głowę z puchowej poduszki, na której leżała i walcząc z lokami, zalewającymi jej pulchną twarz, powiedziała: — To niezbyt dobrze, bo jego kolejnym celem jest Ann. A może odwrotnie.
Kiedy usłyszałam, że jestem celem babcinego kapcia, momentalnie zbladłam, następnie poróżowiałam, aż w końcu wróciłam do normalności. Przy dobieraniu słów do ciętej odpowiedzi na tę niespodziewaną informację, nie pomagał mi śmiech Hailey i Penelope, które właśnie przechodziły ostatnie stadium zadławienia.
— W sumie co jak co, ale nasza Ann też jest nudna — zauważyła Hailey, pomiędzy falami nieokiełznanego chichotu. Przez chwilę jej twarz ozdobił grymas zaskoczenia, ale to tylko dlatego, że nie spodziewała się książki od matematyki, którą w nią rzuciłam. — Auć, oszalałaś? Poczułam się jakby uderzył we mnie kochany Salvatore razem z całą swoją wiedzą.
— Nie jestem nudna! — zaprzeczyłam, chociaż nikt specjalnie nie poparł mojego stanowiska. Popatrzyłam z nadzieją na Penelope, która spróbowała schować się pod kołdrą. Nieudanie, bo zapobiegawczo pociągnęłam koniec materiału w ostatnim momencie i w rezultacie dziewczyna została bez kryjówki. — Penny, powiedz im, że nie jestem nudna!
— W skali kapciów jesteś oczko wyżej niż babciny.
— Co to w ogóle ma znaczyć? — zapytałam, rozkładając ręce.
Hailey zaczęła turlać się po łóżku, śmiejąc się bardziej niż powinna. Skrzyżowałam ramiona na piersi, wydymając wargi i udając urażoną ich opinią. Szybko mi jednak przeszło, bo Winona przybrała jeden ze swoich tajemniczych uśmieszków i nachyliła się nad skraj łóżka.
— Ktoś inny ma naszą Lyannę na oku.
Zmrużyłam oczy, wyczekując wyjaśnień. Niestety jedyne co dostałam to rechot Penelope, która - schylając się po zrzuconą kołdrę - o mało nie spadła na podłogę. Zwijając się w kulkę, załamującym się głosem, rzuciła: — Chyba szkolny woźny, pan Henry.
Rozejrzałam się za potencjalną bronią, którą mogłabym cisnąć w jej stronę, jednak oprócz poduszki nie miałam nic pod ręką. A szkoda, bo poduszka to broń dla mięczaków i nie zamierzałam jej używać.
CZYTASZ
highland woods
RomanceLyanna trafia do Highland Woods, prywatnej szkoły na północy Anglii. Chociaż na początku ciężko jej się odnaleźć, wkrótce staje się częścią tej samej paczki co wszechwiedząca Winona, cwaniacka Hailey, urocza Penelope, zwariowany Blythe i... lekko ar...