Babcia krzątała się po kuchni, a ja próbowałam nawiązać połączenie z rodzicami. Dochodziła dziewiąta wieczorem, także w Australii dopiero wstawało słońce. Facebook niestety nie współpracował, a ja nie wiedziałam czy to dlatego, że miałam słaby internet czy może moi rodzice zapomnieli o istnieniu swojego jedynego dziecka.
— Może już wyszli do pracy? — Babcia wytarła dłonie w kuchenną szmatkę i wróciła do stołu. Krzesło skrzypnęło, a ona popatrzyła na mnie serdecznym wzrokiem. — Może po prostu coś im się poplątało i zapomnieli o świętach.
— Bez przesady — mruknęłam.
W końcu po trzeciej próbie na ekranie pojawił się mały prostokącik, a w nim twarze moich rodziców. Siedzieli w salonie; przez okna wpadało słońce, a ciepłe promienie jeszcze bardziej rozświetlały ich uśmiechy. Wewnętrznie odetchnęłam z ulgą - nie zapomnieli o nas.
— Ziemia do Sydney! — Pomachałam.
Babcia przysunęła swoje krzesło obok mnie. Spojrzała na swojego syna z czułością, chociaż wiedziałam, że w głębi duszy bardzo przeżywała, że nie było ich z nami.
— Odbiór — powiedział tata. — Jak wam minęły święta?
Popatrzyłam się na babcię, a następnie przyłożyłam dłonie do brzucha.
— Jestem pełna.
— Muszę ją karmić, bo w tej szkole to chyba nic nie je — obroniła się babcia, spoglądając na mnie kątem oka. — Niknie w oczach.
— Oczywiście. — Zaśmiałam się. Chcąc udowodnić, że babcia przesadza, a ja wyglądam najnormalniej na świecie, wstałam od stołu i pokazałam się cała w kamerce. — Widzicie? Wszystko w jak najlepszym porządku.
— No, no. Nasza Lyanna promienieje — stwierdziła mama, uśmiechając się łagodnie. — Widzę, że humory dopisują.
— Po prostu cieszę się, że was widzę — odpowiedziałam.
Babcia złapała mnie za rękę. Jej skóra była delikatna, a dotyk chłodny. Ścisnęła mnie pokrzepiająco, a ja oddałam uścisk. Rodzice z kolei popatrzyli na siebie, a atmosfera jakby spochmurniała. Jeszcze nie do końca wiedziałam dlaczego; w końcu siedzieliśmy wszyscy razem i chociaż nie mogli być w Anglii, to nadal było miło. Babcia chyba też wyczuła, że coś jest na rzeczy, bo zmarszczyła brwi.
Zapadła cisza. Myślałam, że przekroczyłam limit przykrych wiadomości w tym roku, a jednak. Wszystko wyglądało na to, że rodzice zaraz zrzucą na mnie jakąś bombę.
— Mamy dobre nowiny.
— Wcale tak nie wyglądacie — skomentowałam.
W żołądku zakręcił mi się stres. O co mogło im chodzić? Mama spuściła wzrok, a ja coraz bardziej nie rozumiałam co to za "dobre nowiny" i czy rzeczywiście mogą być takie dobre, skoro oboje wyglądają jakby zaraz mieli paść na podłogę.
— Lyanna, będziesz miała siostrzyczkę.
Zamrugałam zdezorientowana, a słowa pouciekały mi z głowy. Przez sekundę zapomniałam w jakim języku rozmawiamy i nie potrafiłam sklecić żadnego zdania. Babcia z kolei wyglądała jakby trafił ją piorun, bo oto cała zesztywniała i wybałuszyła oczy.
— Siostryczkę — powtórzyła, łapiąc się za serce. — Och, jak to? Kiedy?
— Szósty miesiąc — odpowiedziała mama, wstając i pokazując swój zaokrąglony brzuch. Pogłaskała go delikatnie. — Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, lekarze zapowiadają poród na marzec.
CZYTASZ
highland woods
RomanceLyanna trafia do Highland Woods, prywatnej szkoły na północy Anglii. Chociaż na początku ciężko jej się odnaleźć, wkrótce staje się częścią tej samej paczki co wszechwiedząca Winona, cwaniacka Hailey, urocza Penelope, zwariowany Blythe i... lekko ar...