Rozdział 11 Narażam ją

112 8 1
                                    

Lauren pov*

9.17

Obudziłam  się przez promienie słoneczne które wpadaly przez okno, które swoją drogą nie jest po tej stronie w moim pokoju.

Natychmiast zerwałam sie na równe nogi słysząc jak ktoś zmierza w moją strone. Nie mam jak na razie pojecia co tu robie i gdzie jestem ale musze sie z tąd jak najszybciej wydostać.
Zauwarzam otwarte drzwi na taras i wybiegam przez nie kierujac sie w strone lasu. Nagle dociera do mnie zapach, zapach który kocham i ktory natychmiast mnie uspokaja. Zapach Camili.
Zatrzymuje sie i odwracam w strone z ktorego wyczuwam tą piękną woń. Co ja robiłam w domu Camili?

Zaczynam sobie przypominać wydarzenia ze wczorajszego dnia. Wiadomosć o morderstwie ojca i Chrisa. Wpadłam Camili pod koła. Ale musiała sie wystraszyć. Dzisiaj juz nic mi nie jest czyli nie było ze mna tak źle. Wzieła mnie do swojego domu, chciaż mogła zostawić na drodzie. Opatrzyla mnie. Nie rozumiem dla czego ona jest taka dobra i kochana nawet dla potrąconego wilka ktory mogł by przecież jej cos zrobić.
Rozmawiała ze mna, poszla do łazienki. A ja nie świadomie poszłam za nią. Czy ja myślałam wtedy? No nie.

Zaraz...
Camila.
Upuściła.
Ręcznik.
I stała przede mną nago.

Dobrze że chociaż sie odwruciłam a nie gapiłam na nią jak na obraz.
Mogłam być bardziej uwarzna i nie biegać na oślep po lesie.
Nie wiem co mam teraz zrobić. Wrucić do niej?
Już  wystarczająco narobiła jej kłopotów. Wrócę tu później sprawdzić jak sie ma, a teraz wracam do domu.

Po tym jak wruciłam do domu i skończeniu swojej porannej rutyny udałam sie na siłownie i zaczełam rozgrzewkę. Po jakimś czasie dołączyła do mnie Cheryl i Normani. Żadna sie nie odezwała. Jestem im wdzięczna że nie zaczynają żadnej bez sensownej rozmowy.

Po skończonym treningu poszłam jeszcze wziaśc szybki prysznic i przemieniłam sie w wilka.

15.21

Będąc blisko domu osiemnasto latki poczułam obcą Bete. Natychmiast pobiegłam sprawdzić kto to. Po kilku minutach tropienia zauwarzyłam dziewczyne której nigdy wcześniej nie widziałam.
Zapytałam ją kim jest i z jakiej watchy pochodzi. Natychmiast odwruciła sie i spojrzała na mnie spokojnie. Chwile mi sie przygladala a nastepnie uśmiechnęła. Klękła na jedno kolano i zaczeła

- Witaj Alfo Lauren. Jestem Toni Topaz z watahy ciemnej gwiazdy. Przysłała mnie tu Lexa abym pilnowała Camili Cabello jak ona twierdzi,twojej przyszłej partnerki.- to z jakim szacunkiem sie do mnie odnosiła na pewno wynikało z tego że jest Betą Lexy.

Dziękuje Toni że masz na nią oko. Podziękuj Lexie za ochrone mojej mate.
I poproś w moim imieniu o jak naj szybszy kontakt.

Z racji że jestem w wilczej formie musze sie komunikować telepatycznie, co nie sprawia mi żadnego problemu.
Toni wstała i kiwneła głową na pożegnanie.
Czuje sie bezpieczniej z myślą że Lexa także dba o Camile.

Wchodząc na ogród brązowookiej zauwarzylam że siedzi na kocu i czyta książke.
Postanowiłam po cichu podejsć i położyć sie obok aby jej nie wystraszyć. Położyłam sie obok sprawdzajać czy mnie zauwarzyła.
Książka którą czyta musi być bardzo ciekawa skoro mnie nie widzi.
Postanowiłam położyć głowe na jej brzuchu i zaczekać aż skończy. Brunetka na ten gest podniosła wzrok na mnie a jej usta uformowały sie w piękny uśmiech.

- Hej mały- przywitała sie na co ja pokiwałam głową. Czy naprawde nie widać że nie jestem chłopakiem?

- O co chodzi? - Usiadłam tuż obok niej i umieściłam głowe pomiedzy łapami aby Camili było łatwiej sie domyślić że nie jestem facetem.
Brunetka patrzy na mnie zastanawiając sie o co mi chodzi, kiedy po raz 4 powtarzam ten ruch.

6 Zmysł | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz