Rozdział 13

107 10 5
                                    

Cheryl pov*

Szłam razem z wysłanniczką Lexy, (bardzo seksowną wysłanniczką) do jej chwilowego pokoju alby sie przebrała oraz naszykowala na kolacje i pokaz który miał się odbyć o 22 w nocy lub wieczorem jak kto woli.
Swoją drogą jakos dziwnie sie przy niej czułam.
Cos dziwnego sie działo kiedy jest w pobliżu co mnie trochę martwi. Ale później pogadam o tym z Laur.

- Tu jest twoja sypialnia - zaczełam gdy przekroczyłyśmy prug jej pokoju. Widzialam jej zdziwnienie i podekscytowanie na co delikatnie śie uśmuechnełam ale tak żeby tego nie zauwarzyła - tu są drzwi do łazienki a tu do garderoby raczej nie bedzie tu twojego rozmiaru wiec porzycze ci coś mojego- zaproponowałam a oczy dziewczyny jakby zaświeciły na ta wiadomosć?

- Dobrze to ja pójdę po jakieś ciuchy a ty sie ogarnij- powiedziałam na odchodzie. Za dużo myśli znajduje sie teraz w mojej głowe.

Szybko ruszyłam do pokoju Lauren by z nią pogadać bo zaraz mnie cos jebnie.

- LAUREN JAUREGUI!- krzyknełam gdy tylko znalazlam sie w jej pokoju. Zastałam ją siedzącą na swoim ogromnym swoją drogą biurku, i przeglądającą jakieś dokumęty.

- Stało sie cos Cher?- spojżała na mnje i zapytała z dziwnym usmiechem. Kurwa ona wie o co chodzi. Suka.

- Widze że wiesz dla czego tu przyszlam...- w moim głosie było słychać irytacje i gniew na kilkometr. Ale naj widoczniej nic sobie z tego nie robi.

-Tak, wiem i tak, czuje. Nie moge,nie wyczuć twojej mate Cher...- powiedziala spokojnke na co ja mało nie straciłam równowagi.

- Ty nie mowisz kurwa powarznie Laur. To nie możliwe, pomyliłas sie- mówiłam co kolwiek mi teraz na myśl przyszło. To przecież nke może być aż takie łatwe.

- Nie Cheryl nie pomysliałam sie po za tym sama to czujesz i temu kurwa mać nie zaprzeczysz. Teraz tylko weź sie w garść i ogarnij SWOJĄ PRZEZNACZONĄ- powiedziała patrząc mi w oczy abym w końcu to zrozumiała.

- Ale to nie możliwe...- dodałam siadajac na krześli obok jej biorka, chowając twarz w dłoniach. Jednocześnie chce mi się skakać ze szczescia i kogoś bez powodu zabić.

- Blossom zrozum w końcu, znalazłaś swoją mate. Nie wiem czemu sie nie cieszysz- a z reszta też nie wiem. Po prostu nie wierze że po tylu latach w końcu sie tu zjawiła, w dodatku pod postacia tak pieknej kobiety...

- Dobrze, dziekuje Lern- powiedziałam i wyszłam kierując sie do swojego pokoju po ubrania dla Toni. Chwilę się zastanawiałam bo nie mam pojęcia co jej wybrać. Ale chyba mam pomysł na coś co może się jej spodobać.

Wybrałam jej zielony top na ramiączkach i czarne spodnie z dziurami. Bedzie chyba pacować do jej skórzanej kurtki którą ma na sobie a wieczorem morze być zmino.

Zadowolona z siebie wziełam ubrania i ruszyłam do pokoju Toni
Gdy weszłam zobaczylam ją w samej bieliźnie czym nie za bardzo sie przejeła a ja pozwoliłam sobie zlustrować ją wzrokiem co nie było dobrym pomysłem w sytuacji jakiej sie obescnie znajduje. Na mój widok tylko sie usmiechneła, podeszła, wsieła ubrania i wruciła do łazienki sie przebrać. A ja nadal stałam nie pamietajac jak sie oddycha lub mruga. Co ona ze mna robi? Mój mózg mimowolnie pokazywał mi nadal widok sprzed chwili... jej ciało jest takie idealne.
Otrząsnełam sie dopiero w chwili gdy ta wyszła z łazienki i spojżała na mnie nie pewnie.

- I jak wyglądam? - zapytała nie śmiało co spowodowało usmiech na mojej twarzy. Zeskanowalam jej ciało wzrokiem i stwierdziłam że wygląda cudownie.
Dopiero po chwili skupiłam się na obejrzeniu ubioru. Bo poprzednio nie stety,nie za bardzo sie na nim skupiłam, albo stety?

- Pieknie - odpowiedziałam bez naj mniejszego namysłu na co ja jak i Toni sie za rumieniłyśmy. Zapanowała nieprzyjemna cisza którą bałam sie przerwać, chociaż w głebi serca bardzo chciałam. Już kilka razy próbowałm nasłuchywać jej myśli ale ma bardzo dobrze wtrenowany umyśł...
Nie dziwię się że jest Betą Lexy.
Dobra ja też musze sie przecież naszykowac na kolacje.

- Emm to ja bede sie juz zabierać do siebie, jakbyś czegoś potrzebowała to mój pokój jest na końcu korytarza po lewej a po prawej Lauren.- gdy już wychodziłam wsłychałam jak rużowo włosa wyszepta w odpowiedzi " a co jak potrzebuje Ciebie" nie jestem pewna czy to powiedziała czy mi sie przesłyszało a moja podśaiadomość sobie ze mna żartuje. Ruszyłam wiec do swojego pokoju z okropnym mętlikiem w głowe.

Lauren pov*

W wiadomośći Lexa podała date oraz godzine i mieście spotkania co bardzo mnie zadowoliło bo im szybciej obgadamy pewne sparwy ytm lepiej dla naszych watach. Aktualnie nie toczymy żadnej wojny. Ale wampiry posuwają sie ostatnio za daleko a ja nie mam zamiaru udawać że nic sie nie dzieje. Lexa z tego cow iem ma ten sam problem.

Za kilka godzin bedzie kolacja którą zorganizowałam a ja nadal mam mase pracy.
Wiec wstałam i ruszyłam w kierunku wielkiej sterty papierów i zaczełam czytać, przeglądać i wypełniać to co należy do moich obowiazków.

Po ogarnięciu papierkowej roboty ruszyłam na miejsce gdzie odbywają sie szkolenia młodych. Lubie patrzeć jak nowe pokolenia ucza sie jak panować na siłą, przemianami lub panowaniem nad emocjami. Przypominają mi sie wtedy czasy gdy to ja sie tego uczyłam, i gdyby nie mój dziadek niegdy bym sie pewnie nie nauczyła. Ojciec zawsze chciał żeby to Chris był Alfą. Ale to ja okazałam sie być od niego leprza. Chociaż może gdyby to on nim został to nadal by żył.

Swoją drogą nie rozumiem dzisiejszego zachowania Cheryl. Przecież powinna się cieszyć że znalazła mate. W dodatku obie sie sobie podobają co nie uszło mojej uwadze. Widze jak na siebie patrzą, i chcaiła bym żeby Camz tak na mnie patrzyła.

Dobra za nie długo sie ściemni więc czas na kolacje. Ruszyłam w strone kuchni gdzie zauwarzyłam Normani drącą sie na biednych kuchaży że źle gotują szparagi. Nie powiem bawił mnie ten widok.
Lubie sobie pochodzić i po patrzeć na to co sie dzieje, jak uczą sie maluchy, jak idą treningi Omegą, co ciekawego mają do opowiedzenia Bety po zwiadach lub po prostu stanie i podziwianie wkurwionej Mani w kuchni grożącej biednemu kuchażowi za to że nie odpowiednio przysmarzył mięso.

- Mani za ile kolacja? - zapytałam rozbawiona. Co spotkało sie z napotkaniem rozwścieczonego wzroku ciemnookiej.
Ale gdy mnie zobaczyła triche sie uspokoiła.

- Jak se zrobisz będziesz miała skarbie - odpowiedziala mi z przesłodzonym uśmieszkiem

- Dziesięć minut? Dziekuje kochanie- odparłam z także słodkim usmiechem i całuje powietrze na co ta wkurwiła sie jeszcze bardziej.

To chyba dobry moment aby spierdalać jak naj dalej.

____________

Jakieś pomysły co dalej?

6 Zmysł | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz