Rozdział 9 morderstwo

98 8 1
                                    

Ostatni tydzień minął dla Camili i Lauren dość zwyczajnie. Obie miały swoje zajęcia i na tym chciały sie supić, chciały bo nie było im to dane.

Wtorek 9.31

- Lauren bo mnie zaraz cos trafi! - Normani wręcz cała czerwona ze złosci próbowała po raz setny przypomnieć swojej Alfie co ma zrobić w dniu dzisiejszym, ale ciągłe roztargnienie zielonookiej sprawia że ma ochote jej coś zrobić.

- Nic mi nie zrobisz buraku - usłyszała w myślach. W tym momęcie Lauren bardzo świadomie popełniła ogromny błąd.

Normani zerwała sie z miejca na co Lauren szybko staneła na nogi, ona zaś w tym czasie pobiegła po szklanke i nalała do niej zimnej wody. Oczywistym było że nie zrobi Lauren krzywdy, jest dla niej jak siostra ale ma już serdecznie dosyć jej nie poradnosci względem swojej prawdopodobnej partnerki.

- Mani czy mam ci przypomnieć że ty lepsza nie jesteś w chociaż by znalezieniu swojego mate? - zapytała z głupim uśmiechem Lauren gdy tylko jej Beta weszła do pokoju.
Ale maiała racje nie może nawet znaleść swojego mate. I może sama będzie tak roztargniona gdy go znajdzie.

- Dobra mogłam być troche bardziej wyrozumiała w tej kwesti ale- wzięła łyka wody którą miała zamiar oblać Lauren- zrób w końcu to co powiedziałam i polecisz sprawdzić co u twojej Camili- na ostatnie słowa Alfa cała sie spieła. Nie miała zamiaru w najbliższym czasie ingerować życie osiemnasto latki.

- Dobra już ide po te papiery...- Obie wstały i ruszyły do biura po potrzebne dokumenty.
Lauren juz nie raz chciała zmienić to że wszystko musi być udokumentowane co zajmuje bardzo dużo czasu który mogły przeznaczyć na trenowanie młodych.

17.43

Lauren pov*

Po skonczonej pracy postanowiłam sprawdzic i poodpisywać na maile.

Po odpisaniu na ponad sto wiadomosci ostatnia bardzo przykuła moją uwage.
Napisał do mnie ojciec w sprawie spotkania dotyczącego firmy którą prowadzi. Nie mam pojęcia o co może chodzić. Dzieki tej firmie cała rodzina nie musi sie nigdy martwić o pieniadzie a przy okazji urządzali dużo zbiórek dla potrzebujących. Ojciec zawsze lubiał udzielać sie charytatywnie a prowadznie firmy dawalo mu duża satysfakcje.
Więc dla czego i o czym chciałby rozmawiać?

Z chwilowego zamyślenia wyrwały ją głośne krzyki z dalszej cześci domu. Natychmiast udała sie w miejscie z którego dobiegały.

Gdy już była blisko salonu poczuła duże zdenerwowanie Normani i swojej drugiej Bety Cheryl. Gdy tylko weszła do pomieszczenia nastała cisza. Podeszła do swoich przyjaciółek z nadzieją że wszystko jej wytłumaczą.
Po kilku minutach wpatrywania zie w siebie nawzajem zauwarzyła łzy w ich oczach nie miała pojęcia co sie stało i skąd u nich taka reakcja.

-Czy może mi ktoś w końcu powiedzieć co sie stało?!- Lauren juz nie mogła wytrzymać napięcia paniującego w pomieszczeniu, postanowiła sama dowiedzieć sie od Cheryl co sie stało.
Skupiła sie na niej i jej myślach. Jej przyjaciółki zauważając to popatrzyły na siebie znacząco po czym przytuliły zielonooką.

- Lauren prosze nie denerwuj sie po tym jak to usłyszysz- Normani juz całowicie sie rozpłakała- Prosze...
-Mani chciała powiedzieć że...- zaczeła ocierając coraz już wieksza ilosc łez- zamordowano twojego ojca i brata Chrisa- po tych słowach wszyscy spuścili głowy. Lauren nie wiedziała co ma powiedzieć, co zrobić. Przez długi czas pusto patrzyła przed siebie.
Wszyscy w pomieszczeniu patrzyli w tej chwili na nią. Spuściła głowe i zamkneła oczy z ktorych zaczeły kapać łzy. W pewnym momencie podniosła głowe a gdy otworzyła oczy każdy oprócz jej Bet cofnął sie o krok widząc jej czerwone teczówki. Oddychała bardzo szybko i gwałtonie. Czuła tylko ogromną złość pomieszaną ze smutkiem.

Cheryl tylko krzykneła żeby wszyscy udali sie do siebie a sama z Normani miała zamiar usiąśc na stojącej obok kanapie, lecz po drodze usłyszały dźwięk ktorego nie spodziewały sie tak szybko usłuszeć. Lauren zaczeła sie przemieniać w wilka. Stały przerażone chociaż wiedziały że nic im nie zrobi.Alfa juz całkowicie przemieniona w dużego czarnego wilka z białym lewym uchem wybiegła przez drzwi prowadzące na ogród.

21.27

Od dobrych kilku godzin biegała sama nie wie gdzie w tym stanie nie mogła być w domu.
Nie wiedziała co powinna teraz zrobić. Po prostu biegła przed siebie nie patrzac czy jest to droga czy las.
Wiedziala jedno musi sie dowiedzieć kto zabił jej ojca i młodzego brata.

Nagle poczuła mocne uderzenie a zaraz po tem zimny i mokry od deszczu i jej krwi asfalt. Jedyne co widziała to bardzo nie wyraźną postać i dwa światła. Ostatnie co zdążyła zapamietać to głos podobny do Camili.

6 Zmysł | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz