-Lizzy wstawaj bo spóźnisz sie do szkoły!
Codziennie rano słyszałam te słowa wymawiane przez moją mamę. Oczywiście zawsze muszę wstawać bo inaczej na serio spóźniłabym się. Na całe szczęście droga zawsze mijała mi przyjemnie bo szlam ze swoją przyjaciółka Gwen Blake. Gwen ma od roku bardzo dziwne sny, które często okazują się prawdą. Te myśli towarzyszyły mi przy robieniu mojego lekkiego makijażu,nakładałam korektor, tusz do rzęs i rozświetlacz. Wyprostowałam moje ciemno brązowe a wręcz czarne włosy które sięgały mi do pasa, ubrałam się w jasne jeansy i zwykła szara bluzę z nike. Byłam cheerleaderką, a więc i tak na 2 lekcji przebiorę się w mój niebieski strój. Zapomniałam wspomnieć że mam na imię Lizzy Yamada. Tak moim bratem jest Bruce Yamada. Właśnie przez to jestem w grupie cheerleaderek, bo przecież jak Bruce jest taki sławny w szkole to ja tez muszę być. Tak naprawdę udawało mi się to, nie byłam nie wiadomo jak sławna poprostu bylam lubiana. Zapewne większość uczniów oddałaby wszystko aby mieć takie życie jak ja. Ale nie wiedzą o jednej rzeczy która od 3 lat mi towarzyszy. Mam 15 lat a dołączyłam do grupy cheerleaderek jak miałam 12. Moja matka od tamtego momentu ma na moim punkcie bzika. Tak naprawdę nie na mnie a na mojej figurze. Co roku mamy pomiary tali aby wiedzieć jaki rozmiar spódniczki ma być na dany rok. Mama chce żebym była jak najbardziej idealna i szczupła aby każda mi zazdrościła, już mi zazdroszczą ale mi nie sprawia to satysfakcji. Czasami zdarza się ze jeden tydzień w miesiącu mogę jeść 500 kcal. Pewnie pomyślicie że żadna matka nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego dziecku. Jak widzicie najwidoczniej by zrobiła. Gwen jako jedyna wie o tym problemie. Staramy się wspierać siebie nawzajem, niestety mama Gwen popełniła samobójstwo. Właśnie przez to zawsze powtarzam sobie aby się nad sobą nie użalać. Jeżeli coś mi się stanie na treningu nigdy nie idę do pielęgniarki, poprostu czekam aż przejdzie, bo mogło być gorzej.
-Hej Lizzy! Wrócę dziś później idę spotkać się z Finnem i Robinem!
-spoko, pójdę do Gwen.
Trafiłam już do szkoły aż nagle moje oczy ujrzały widok którego wolałabym nigdy w życiu nie zobaczyć. Zapłakana Gwen. Szybko przebiłem się przez tłumy na korytarzu i ruszyłam w stronę Gwen.
-Gwen co się stało?- powiedziałam z troską w głosie.
-Nic takiego.- Powiedziała z zachrypniętym głosem. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Ten blask z jej pięknych szmaragdowych oczu z dnia na dzień wygasł.
-Nie możesz tu być w takim stanie. Widzę ze nie masz siły na opowiedzenie mi co się stało wiec idziemy na trybuny.| jak robimy wagary zawsze siedzimy na trybunach|
Zostawiłam Gwen na trybunach dając jej swoją butelkę wody i leki na ból głowy. Dobrze wiedziałam do jakiej osoby jak najszybciej mam się pokierować. Finniey Shaw. Finniey to brat Gwen, i mój przyjaciel. Nie miałam pojęcia gdzie ma teraz lekcje wiec szlam szybkim krokiem po całej szkole aż nagle ujrzałam go gadającego z Robinem Arellano, to tez mój przyjaciel. Zauważyli mnie i odpowiedzieli
-Hej Lizzy.
-Hej Finn i Robin. Przepraszam Robin ale czy mogę na chwile zabrać ci Finniey'a?
-Proszę bardzo jest twój.- Uśmiechnął się w moja stronę
-Gracias.- Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Wiem ze Robin lubił jak mówiłam do niego po hiszpańsku bo jego zdaniem „mam akcent".-Finn musimy poważnie pogadac.
-Słucham.
-Co się działo u was w domu?
-Ou..
-Finniey? Wiesz ze jestem jedyna osoba która wie co sie dzieje a Gwen jest w totalnej rozsypce i nie chce nic powiedzieć.
-Ojciec....
-Ojciec co?
-ją pobił.- szepnął mi do ucha aby nikt nie usłyszał
-Że co? Ciebie też?- Powiedziałam z przerażeniem
-Nie, probowalem go powstrzymac żeby nie robił krzywdy Gwen ale nie mogłem.- Powiedział ze łzami w oczach.
-To nie twoja wina.- Chcialam okazać im wsparcie więc przytuliłam go.
-Jakby coś sie dzialo to do 14 będe na trybunach z Gwen. Będe ci mowic jesli cos sie stanie.
-Dziekuje Lizzy.
-Nie ma za co, teraz musze już iść do Gwen. Do zobaczenia Finn!
-Do zobaczenia.
Odeszłam od Finn'a i pobiegłam do Gwen bo musiałam przeprowadzić z nią poważna rozmowe. Z jednej strony ją rozumiem ale z drugiej, czemu nie powiedziała o tym swojej najlepszej przyjaciolce?! Odrazu ujrzalam Gwen. W tym samym miejscu, ale jeszcze gorszym stanie.-Wszystko wiem. Czemu mi nie powiedziałaś? Boisz sie ze tata sie dowie?
-Nie Lizzy, nie boje sie taty. Z nim jakoś dam radę. Chodzi o ciebie.
-Co?- To bylo jedyne słowo jakie potrafiłam z siebie wykrztusić. Ma mnie za jakiegoś potwora? Nie potrafiłam zrozumiem co ma znaczyć te zdanie.
-Przepraszam źle to ujęłam. Nie mówiłam ci bo boje się że przestaniesz mnie lubić. Nie wiem po co się ze mną przyjaźnisz. Jedyne co z tego masz to głupia przyjaciółkę.
-Nie jesteś głupia Gwen. To że nie jesteś bogata nie znaczy ze jesteś inna. Nie masz idealnych blond włosów,figury,domu,rodziców i wszystkiego innego jak te dziewczyny. Ja tez nie mam. Ty przez to jesteś wyjątkowa, kocham cie taką jaka jesteś nie ważne czy z problemami w domu czy bez.
-Dziękuje Lizzy. Uratowałaś moje życie
-Nie masz za co dziękować. Przecież się przyjaźnimy.
-Ta jasne, a tak w ogóle widziałaś gdzieś Donne?
-Nie, pewnie niedługo przyjdzie do szkoły. Na która ma lekcje.
-Wydaje mi się że ma na 8.55.
-o 8.40 pójdę jej szukać i przyprowadzę ją tu.Zapomniałam wspomnieć ale Donna to tez nasza przyjaciółka tak naprawdę z dziewczyn mu przyjaźnimy się we trzy. A z Bruce'm, Finne'm, Robine'm przyjaźnimy się wszyscy razem. To taka nasza paczka. Donna chyba podkochuje się w Finniey'u. Wydaje mi się ze Finn w niej tej. Nie wiem czemu ale czasami jestem zła na Donne jak z nim gada. Czasami odbija mi jak myśle o tym że to Donna będzie mogła codziennie patrzeć w te kasztanowe oczy a nie ja... ZNACZY CO LIZZY OGARNIJ SIĘ WCALE TAK NIE MYŚLISZ...
————————————————————————