Wstałam, ogarnęłam się i ruszyłam w stronę szkoły. Nikt nie gadał z Kate tylko ona sama siedziała przy ławce. To bardzo dziwne. Poszłam do swojej szafki w celu schowania książek i nagle pojawiła się Gwen.
-Coś się stało?- Zapytałam zwyczajnym głosem
-Przepraszam Liz, nie powinnam była ufać Kate. Obiecuje ze nigdy nie dojdzie znowu do takiej sytuacji.- Powiedziała zestresowana, ja jedynie ją przytuliłam i powiedziałam że nie jestem zła, i razem ruszyliśmy na hale na której miały odbyć się próby cheerleaderek. Nie było pana Andrewsa wiec chłopaki siedzieli na trybunach patrząc się na nas. Szatnia była zamknięta a wiec poszliśmy na hale, a Rose powiedziała ze zamiast treningu będzie spotkanie z rodzicami. Siedzimy miło czas z rodzicami przez 4 godziny. Lepszego planu nigdy nie widziałam, oczywiście mówię sarkazmem. Każdy rodzic był taki szczęśliwy i dumni ze swoich dzieci, a moi jak zwykle źli i zawiedzeni mną.
-Wiesz że ominęła cie 1 lekcja fortepianu? Jak wrócisz do domu masz pomóc Bruce'owi w hiszpańskim i uczyć się grać na fortepianie. Dałaś niewystarczająco dużo, zobacz na Donne. Ma bardzo ładna zgrabna figurę a nie to co ty.
-Przecież jem jak najmniej i staram się jak tylko mogę!
-Wiesz że nie jesteś ładna?- Powiedziała matka przyglądając się mi.
-Wiem- ja jedynie spuściłam głowę i słuchałam wykładu rodziców
Pov: Finniey
Razem z chłopakami siedzieliśmy na trybunach przyglądając się dziewczynom z rodzicami. Wyglądało na to że każdy z nich gratulował sukcesów swoim córkom ale była jedna osoba która nie cieszyła się tak samo jak i jej rodzice. Dziewczyna z ciemno brązowymi włosami do pasa które były zawsze tak piękne i idealnie uczesane, jej zielone oczy po których zawsze było można poznać jej myśli bo wyrażały więcej niż tysiąc słów i jej piękna figura która była jedyna w swoim rodzaju i inna od wszystkich, bardziej zgrabna i lepsza. Ale nie to się dla mnie liczyło, liczył się jej charakter. Nie patrzyła na to czy ktoś był biedny czy bogaty, zawsze każdemu pomagała. Jeśli ktoś dogryzał komuś jej bliskiego zawsze oddawała jeszcze mocniej, jeśli chciała potrafiła być miła albo na odwrót. Potrafiła okazywać uczucia i kochała mnie. Mam nadzieje. Ale teraz bardziej martwiło mnie to że dziewczyna stoi przed swoimi rodzicami (którzy ewidentnie nie są zadowoleni z córki) ze spuszczoną głową. Nigdy nie widziałem jej smutnej, przysięgam. Nigdy nie widziałem jak cierpi lub płacze. A może i cierpiała a ja tego nie umiałem dostrzec?