6

140 10 2
                                    

Pov: Finniey
Nie wiem co ze mną jest ale dosłownie zwariowałem na punkcie Lizzy. CZY JA SIE ZAKOCHAŁEM? Nie, to nie możliwe, to siostra mojego najlepszego kumpla.
Pov: Lizzy
Posiedzeliśmy z 2 godziny u mnie, po czym Gwen i Finniey musieli sie już zbierać, bo nasi rodzice zdążyli obgadać wszystkie ważne sprawy. Jutro wtorek, mam tylko 4 lekcje i kończe o 12! Wtorek to mój ukochany dzień w tygodniu. Do czasu. Zasnełam spokojnie, aż nagle o 5 rano obudziła mnie przerażona i zapłakana matka.
-Lizzy! Tak mi przykro.. Ojciec...Gwen..i...Finna..nie żyje. Miał zawał serca.
-O czym ty mówisz?-Powiedziałam ze łzami w oczach.

Oficjalnie od dzisiaj wtorek to mój znienawidzony dzień tygodnia. Jak musi sie teraz czuć Finniey i Gwen. Zostali sierotami. Na całe szczeście nie pójdą do domu dziecka bo mają Gabrielle, ale to nie to samo. Mama kazała mi iść spać żebym odpoczeła psychicznie bo pogrzeb jest o 11. Nie potrafiłam. Uczucie że Finniey i Gwen teraz cierpią męczyło mnie coraz bardziej. Nadszedł czas szykowania sie na pogrzeb, na śniadaniu nikt nie odezwał sie nawet słowem. Ale my wszyscy dokładnie wiedzieliśmy co siedzi każdemu z nas w głowie. Finniey stojący nad zwłokami ojca nie wyrażając żadnych uczuc, zapłakana i cała czerwona Gwen, oraz rozpaczona Gabrielle. To widok którego wolałam nigdy nie zobaczyć. Chciałam obudzić sie z tego okropnego koszmaru. Po pogrzebie odbyło sie spotkanie w domu Blake. Każdy był rozpaczony a ja siedziałam na krzesełku tuż przy oknie. W którym nagle ujrzałam Finnieya. Widziałam że chciał udać sie do domu, ale zawrócił. Nie mogłam dłużej patrzeć na to jak cierpi, założyłam kurtke i poszłam w jego strone. Przez cała droge myślałam nad tym co mu powiedzieć, przecież nie powiem mu "wszystko okej?" bo 20 minut temu pochował ojca. Byłam już dosłownie za jego plecami i odważyłam sie odezwać.
-chcesz pogadać?- powiedziałam cicho ale on był w stanie to usłyszeć.
-o czym?- odpowiedział oschle, jak nie on.
-O tym co myślisz
-Przestań udawać, dobrze wiem że ci nie zależy.
-Twój ojciec był też dla mnie ważny, nie robie tego z przymusu. Jesteś moim przyjacielem od dziecka, zawsze będe cie wspierać.
-Jesteś pierdoloną egoistka, żadne moje słowa skierowane do ciebie nie były prawdziwe. Nie wiesz jak jest stracić ojca. pierdol się.
-Dzięki, jak zawsze szczery do bólu- uśmiechnęłam się mimo ze byłam cała zapłakana skierowałam się do swojego domu bo nie chciałam żeby ktoś zobaczył mnie w takim stanie. Przez cały ten czas gadałam tylko z Gwen, a Finna unikałam. Ale nie wykluczam, jeśli by mnie przeprosił ( i byłyby to szczere przeprosiny) to możliwe ze bym wybaczyła.

pov: Finniey
po pogrzebie mojego ojca było spotkanie w naszym domu, wielokrotnie chciałem tam iść ale nie dałem rady. Tak bardzo byłem zły na siebie ale mimo wszystko chciałem się na kimś wyżyć. Podeszła do mnie Lizzy pytając się czy chce pogadać, a ja zwyczajnie ja zwyzywałem mówiąc żeby się pierdoliła. Wyżyłem się, ale o wiele bardziej wolałbym żeby to była Donna czy ktokolwiek inny oprócz Lizzy. Tak bardzo mi na niej zależało a wszystko straciłem w przeciągu 5 sekund. Przez te 2 tygodnie chciałem ja przeprosić, ale żadne słowa nie określiły by tego jak bardzo mi źle z tym co powiedziałem. Nagle do mojego pokoju wbiegła Gabrielle moja nowa „matka".
-Finniey! mój boże, ojciec Lizzy i Bruce popełnił samobójstwo.
-żartujesz?- byłem tak bardzo zły na siebie. była 13 podobno wszystko wydarzyło się godzinę temu ale dopiero teraz wróciłem ze szkoły. Nie patrząc na to co mówi do mnie matka założyłem zwykła szara bluzę i pobiegłem do domu Lizzy. Otworzyła mi jej cała zapłakana matka.
-Ogromne wyrazy współczucia pani Yamada, jestem przyjacielem Bruce'a i Lizzy wiec czuje się zobowiązany do wsparcia ich w tak okropnym momencie.
-Dzień dobry Finniey. Oczywiście, wejdź do środka. Lizzy jest w swoim pokoju 
Zdjąłem buty i szybkim krokiem pobiegłem do Lizzy. Zapukałem i otworzyłem, zaczęłam mówić tak szybko jak nigdy, byłem cały zapłakany
-Lizzy tak bardzo cie przepraszam, przez cała sytuacje z moim ojcem nie miałem na kim się wyżyć i zrobiłem to na nieodpowiedniej osobie, wszystko co powiedziałem było cholernym kłamstwem, kocham cie i nie mogę pozwolić żeby coś ci się stało.

Lizzy jedyne co zrobiła to podeszła do mnie i przytuliła mnie mocząc mi bluze swoimi łzami których wolałem nigdy nie zobaczyć. Nagle z jej szlochów usłyszałem ciche „ja ciebie też kocham"

seriously? || Finniey Shaw Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz