Wybraliśmy się do uroczej kawiarni niedaleko mojego bloku. Piliśmy kawę i przegadaliśmy parę spraw. Okazało się, że dalej jest singlem, co mnie trochę zdziwiło, bo jest równie przystojny jak Wilhelm. Ciekawe po kim oni są takimi ciachami. Oczywiście nie tylko wygląd się liczy, ale dużo osób głównie na to patrzy. Mark jest takim trochę rozrabiaką, ale ma dobre serce. Jak trzeba to każdemu pomoże. Kiedyś byłam w nim szaleńczo zakochana, ale przeszło mi. To było zwykłe zauroczenie, nic więcej. Teraz jest dla mnie po prostu dobrym przyjacielem. Po dłuższej rozmowie powiedział mi, że ostanio nie może sobie pracy znaleźć. Próbowałam mu coś zaproponować, ale uparciuch woli sam znaleźć.
Po wypiciu kawy przeszliśmy się do parku na spacer. Akurat zachodziło słońce i klimat zrobił się taki romantyczny. Ale oczywiście to nie była randka tylko spacerek z przyjacielem.
- Tęskniłem za tobą, wiesz?- powiedział nagle - ciężko mi było bez ciebie
- Serio?
- Serio serio - uśmiechnął się. Zawsze myślałam, że byłam wrzodem na jego dupie i, że za bardzo się do niego kleiłam, a tu taka niespodzianka. Moja dawna miłość za mną tęskniła. Gdybym kochała go tak jak kiedyś to rzuciłabym mu się na szyję i zaczęła mówić jak bardzo za nim tęskniłam i takie tam pierdoły.
- Szkoda, że wcześniej się nie odzywałam
- Nie szkodzi, ważne, że teraz mam ciebie przy sobie
Mówiąc to objął mnie ręką w pasie i tak szliśmy dalej. Dopiero teraz przypomniała mi się jedyna rzecz której w nim nienawidziłam. Był cały strasznie zimny. Czasami to się zastanawiam czy on nie jest jakimś zombi czy innym trupem.
- Dlaczego ty zawsze jesteś taki zimny?- zaśmiałam się.
- A nie wiem nie wiem. Może to jakieś dziwne geny czy coś haha.
Dobrze, że się na mnie nie wkurzył za to. Kiedyś jak mu powiedziałam, że ma serce z lodu to się ma mnie obraził.
- Ah te moje lodowate serce - zaśmiał się i przyciągnął mnie tak blisko do siebie, że biodrem dotykałam jego uda. On mi w myślach czyta czy co? Albo to po prostu jakiś zbieg okoliczności.
- To gdzie się wybieramy?
- I tak nie planowaliśmy iść do parku więc teraz to mi obojętnie
- To odprowadzę cię do domu. Już się ściemnia, a nie będę cię ciągał po nocy.
Gdy wychodziliśmy z parku na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Po chwili księżyc także się pokazał i to w kształcie rogalika. Najbardziej lubiłam jak był w pełni. Wtedy tak pięknie świeci i przypominają mi się wszystkie romanse o wilkołakach jakie obejrzałam i przeczytałam. Szliśmy chodnikiem na które padało lekkie, żółtawe światło lamp drogowych. Mark dalej mnie obejmował, ale trzymał mnie jakby mocniej od momentu kiedy wyszliśmy z parku. Czyżby się martwił, że ktoś będzie próbował mi coś zrobić? Jakie to słodkie z jego strony. Ale też trochę niepotrzebne, bo w mojej dzielnicy nidgy nic takiego nie miało miejsca.
- Kurde, mogliśmy wcześniej zacząć wracać. Nie powinniśmy tak po nocy chodzić...
Mówiąc to objął mnie jeszcze mocniej.
- To nic takiego, nie raz wracałam sama do domu wieczorem więc nie boję się ciemności
Trochę naciągnęłam prawdę, ale nie chce, żeby głupi się tak martwił.
- Żebyś tylko wiedziała co
Nie dosłyszałam końcówki jego wypowiedzi.
- Możesz powtórzyć?
- Nieważne...- odpowiedział i odetchnął jakby się cieszył, że nie dosłyszałam. Postanowiłam nie dociekać o co chodzi, bo zaraz bym się zaczęła z nim kłócić.
Nagle obok nas zatrzymał się czarny samochód. Gdzieś już chyba taki widziałam. Wydawał się dziwnie znajomy. Poczułam jak Mark odsunął mnie od pojazdu. Okno się opuściło i przywitała nas zadowolona twarz Wilhelma. Co on tu robi? Szpiegował nas?
- Braciszku, cóż za miłą niespodzianka
- Co ty tu robisz?- zapytaliśmy w tym samym czasie z Markiem. Jednak jego ton głosu bym bardziej zdenerwowany.
- Wracam z pracy. Ostanio dzieją się straszne rzeczy... No i akurat was zobaczyłem to pomyślałem, że się przywitam
- Super, przywitałeś się to teraz się odwal i wracaj do domu
- Mark, nie bądź taki - zwróciłam chłopakowi uwagę. Rozumiem, że można się nie lubić z rodzeństwem, ale bez przesady. Chociaż co ja tam wiem. Przecież jestem jedynaczką więc nie mogę wiedzieć jak to jest.
- Spokojnie Lilith, zdążyłem się już przyzwyczaić do wrednej natury mojego brata - powiedział Wil uśmiechając się pod nosem. Atmosfera była tak gęsta, że można ją było kroić nożem.
- A dlaczego jesteście na ulicy o takiej porze? Nie powinniście chodzić po nocy
- Lili jest ze mną bezpieczna, więc zabieraj stąd tego resoraka i zajmij się sobą!
- Mark
- Oj bracie, to samo mówiłeś jak twoja była dziewczyna jeszcze żyła
- Wilhelm!
No normalnie jak z dziećmi. I okazuje się, że Mark kłamał. Jednak miał kogoś kiedyś.
- Lili
- Spokój!- przerwałam Markowi - Wil jedź do domu, a ty Mark odprowadź mnie do mojego
- To do zobaczenia - pożegnał nas Wil i odjechał.
- Chodź - powiedziałam do Marka i pociągnęłam go za rękę. Poczułam, że ma coś ja palcu. Spojrzałam na jego rękę i zobaczyłam na niej śliczny srebrny pierścień z czarnym kryształem. Pięknie mienił się w świetle księżyca. Chciałam się zapytać skąd wziął taka błyskotkę, ale dalej był zdenerwowany więc lepiej żebym się nie odzywała. W ciszy odprowadził mnie do domu i jeszcze przytulił na pożegnanie. Dalej nie rozumiem dlaczego oni są na siebie tacy cięci. Coś musiało się kiedyś stać, bo nie wierzę, że bez powodu się nienawidzą. Wilhelm zazwyczaj jest dość spokojny, a gdy tylko Mark się pojawi to aż czuję jak bardzo jego obecność go wkurza. Patrzy na niego jakby chciał go udusić. Mark oczywiście nie jest lepszy. Zazwyczaj kogoś wkurza tylko, żeby się pośmiać, ale to jest dosłowne dogryzanie komuś. Ta nienawiść miedzi nimi trochę mnie martwi. Ja rozumiem jakieś rodzinne konflikty, ale takie negatywne nastawienie do siebie wzięło się z czegoś gorszego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- I jak było?- dopytywała Bianka - dobry jest?
Od samego rana tylko o to mnie pyta. Oczywiście skubana już gdzieś słyszała, że byłam z Markiem w kawiarni zanim ja zdążyłam jej powiedzieć i już sobie ubzdurała, że coś między nami iskrzy.
- Nic nie było - odpowiedziałam zdenerwowana.
- Jak to?- zdziwiła się Bianka - to nic się nie działo?
- Nie, nic się nie działo!- krzyknęłam tak głośno, że przyciągnęłam uwagę paru pracowników.
- Ale nie musisz krzyczeć - powiedziała Bianka i poparzyła na mnie jakbym była jakaś nienormalna.
- To daj mi już spokój
- Ale napewno nic nie
- Nie - przerwałam jej zanim zdążyła dokończyć. Ja rozumiem, że ona jest ciekawska, ale bez przesady. Nie będę jej opowiadać co się działo, a w sumie co się nie działo jak byłam z Markiem. Do teraz się zastanawiam dlaczego się do mnie nie odzywał wcześniej. Po takim czasie powinien chociaż zadzwonić albo napisać. Ja oczywiście lepsza nie jestem, bo też się nie odzywałam, a on przyjechał i zrobił mi bardzo miłą niespodziankę. Chociaż wolałabym, żeby mnie wcześniej uprzedził. Może bym uniknęła tego wypytywania ze strony Bianki. A inni pracownicy nie zaczęliby o tym plotkować, że taki przystojny facet zaczął ze mną gadać.
Podeszłam do swojego biurka i z jakiegoś powodu były na nim śliczne czerwone róże, a obok nich leżał liścik. Podniosłam go i otworzyłam.
CZYTASZ
Tajemnica Detektywa
Mystery / ThrillerDziewczyna pracująca w firmie detektywistycznej zostaje asystentką bardzo tajemniczego i przystojnego detektywa. Nagle przyjeżdża jej bliski przyjaciel, który okazuje się być bratem detektywa. Mężczyźni zaczynają rywalizować o to, kto spędzi więcej...