~Rozdział 15~

26 0 0
                                    

- Wil... - wyszeptał Luca i podszedł bliżej do Detektywa siedzącego na ziemi. Był skuty grubymi łańcuchami. Łzy napłynęły mi do oczu przez to w jakim stanie widziałam Wila. Wyglądał na wykończonego i wygłodzonego, oczy miał podkrążone. Jak sobie przypomnę o torturach, które wypisywał Mark to aż mi się żołądek skręca.
- Ja też tu jestem - odezwał się głos, który jako pierwszy usłyszeliśmy gdy tu wchodziliśmy. Poświęciłam w jego stronę i przeszedł mnie taki szok, że myślałam, że stracę przytomność.
- Bracie spokojne, nie zapomnimy o tobie - zapewnił Wil i kąciki jego ust się lekko uniosły.
- Co on tu robi? - warknął Luca i podszedł do skutego łańcuchem Marka. Tak Marka. Widzę go na własne oczy. Jest tutaj i jest w podobnym, a może i gorszym stanie niż Wil. Oparłam się o ścianę bo nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa.
- Luca spokojnie
- Wil on
- Nie on
- W takim razie kto? - włączyłam się do konwersacji. O kim Wil mówi?
- Zabierzcie nas stąd to wszystko wam wytłumaczymy. Tylko szybko, on może wrócić lada moment - oznajmił Wil i szarpnął za łańcuch.
- Przydałaby się Lumi - powiedział Luca i popatrzył na wyjście z pomieszczenia w nadziei, że Czarownica się w nich pojawi.
- Nie dasz rady tego przegryźć?
- Nie mam zębów ze stali - warknął Wilkołak na Marka i popatrzył się na niego jakby chciał go rozszarpać.
To wszystko dzieje się tak nagle. Byłam przekonana, że znajdziemy tylko Wila i go uratujemy. A tu się okazuje, że jego brat, którego podejrzewaliśmy o bycie mordercą sam był porwany. Ale przecież widziałam się z nim przez ostanie parę dni. W takim razie z kim ja się spotkałam przez cały ten czas? Czy od samego początku spotykałam się Markiem czy z kimś innym?
- Lucaaaa! Liliiith! Macie coooś?
Usłyszeliśmy znajomy głos w oddali tunelu. Sądząc po akcencie stwierdzam, że to Alumina. Kolejnym wołaniom towarzyszyły szybkie kroki.
Czekaliśmy aż dziewczyny przyjdą do nas, jednak zanim to się stało usłyszeliśmy głośny krzyk dwóch osób i wołanie o pomoc.
- Lumi... - powiedział cicho Luca i rzucił się biegiem do korytarza. Skoczył do przody i zanim uderzył rękami o ziemię zmienił się w wilka. Popędził przez korytarz, a ja zaraz za nim.
Obiecałam Wilowi, że po niego wrócę i razem uciekniemy. On obdarował mnie pocałunkiem w policzek i powiedział, że cieszy się, że w końcu mógł mnie zobaczyć.
Na korytarzu stał drugi Mark z nożem w ręce, który trzymał przy szyi Bianki, Alumina z podniesionymi rękami jakby miała zaraz rzucić jakieś zaklęcie i teraz jeszcze duży wilk, który szczeka i warczy na mężczyznę trzymającego moją przyjaciółkę. No i na parkiecie pojawiłam się jeszcze ja. Jednak oni tanczyli walca wiedeńskiego, a ja tylko bujałam się jak każdy na szkolnej dyskotece. Cała się trzęsłam przez płynącą przeze mnie adrenaline i w tym momencie byłam gotowa rzucić się na kogokolwiek.
- Nawet nie próbuj pieseczku - ostrzegł Luce drugi Mark - Jeden zły ruch i po dziewczynie
Jego głos był spokojny i opanowany.
Pierwszy raz w życiu widziałam w oczach Bianki brak nadziei. Pierwszy raz widziałam jak poddaje się bez walki.
To nie może się tak skończyć. Nie pozwolę, żeby komuś takiemu to wszystko uszło ja sucho. Coś mną pchnęło i rzuciłam się w stronę drugiego Marka. Złapał go za rękę, w której napisał trzymał nóż i odciągnęłam ją od szyi Bianki. On był strasznie silny, jednak nie dawałam za wygraną. Luca skorzystał z chwili gdy drugi Mark był rozproszony i skoczył na jego nogi wbijając zęby w jego lewą łydkę. Ja dalej się siłowałam z mordercą, ale traciłam już siły. Bianka widząc, że słabnie jakby odzyskała świadomości i pomagała mi odpychać jego rękę. Wilk wbijając zęby w kolano Mordercy sprawił, że osunął się na ziemię. Zabrałam od niego Biankę i odciągnęłam ją jak najdalej mogłam. Dziewczyna przytuliła się do mnie i wtuliła się mocno w moje ramię. Alumina podeszła do Mordercy i z pomocą Luca przytrzymywała go na ziemi.
- Gdzie jest Wilhlem? - zapytała ostro Czarownica, od jej stopami zaczęły skakać iskry.
- Spokojnie Lumi. Wil jest na końcu korytarza skuty łańcuchem
- Zaprowadź mnie
Bianka uparła się, że zostanie z Luce'iem w czasie gdy ja zaprowadzę Lumi do Wila. Nalegałam by tego nie robiła, ale upierała się, że tym razem to ona chcę go trzymać.
Poprowadziłam Lumi przez korytarz do pokoju, w którym siedział Wil ze swoim bratem.
- Jak on...
- Długa historia - wtrącił Wil - Uwolnij nas i potem wszystko wam wytłumaczymy
Alumina w mgnieniu oka rozprawiła się z łańcuchami i uwolniła wampiry. Kto by pomyślał, że wystarczy jedno zaklęcie by rozerwać taki łańcuch.
Wampirzy bracia byli słabi więc musiałyśmy im pomóc wstać i przejść przez korytarz. Jak na wychudzonego to Wil nie należy do najlżejszych.
- Uciekł... - wymamrotała Bianka gdy doszliśmy do miejsca, w którym powinniśmy zastać trójkę, a nie dwójkę osób.
- Jak to uciekł? - zapytała z niedowierzaniem Alumina i spojrzała na wilka leżącego na ziemi z zakrwawionym pyskiem. Po krótkim wyjaśnieniu okazało się, że Luca i drugi Mark ostro się pobili i oczywiście nasz Mordeca dał nogę, a wilk leży i odpoczywa. Jednak ciche przekleństwo ze strony Marka przywróciło Luce'owi siły. Gdyby nie udało nam się go powstrzymać to z brata Wila została by jedynie krawa plama.
Wracając przez las towarzyszyła nam głucha cisza. Jedynie wiatr poruszał liśćmi, a te, które były na ziemi chrupały pod podeszwami naszych butów. Mój słuch po wybuchu dalej był lekko stłumiony, jednak mam nadzieję, że wróci do normy. Wil i Mark dawali radę iść sami po mocnej dawce ziół, które podała im Lumi. Przez całą drogę nie puszczałam ręki Wila ani na chwilę i patrzyłam na każdy jego ruch.
- Tak się o ciebie bałam...
- Przepraszam Lili...miało wyjść zupełnie inaczej...
Jego zachrypnięty i słaby głos sprawiał, że chciało mi się płakać. On chyba to poczuł, bo ścisnął lekko moją rękę. Tak tęskniłam za jego dotykiem. Jego zapachem. Jego obecnością. Nawet jego zimną jak lód skórą. Teraz gdy miałam go obok siebie czułam, że wypełnia się pustka w moim sercu jaką czułam gdy zniknął. Łzy były nie do powstrzymania i leciały jak dwa wodospady po moich policzkach. Wil trzymał mnie za rękę i szeptał czule do ucha.
- Jestem przy tobie Lili...nie pozwolę na to, żeby znowu ktoś nas rozdzielił
Te słowa tylko mnożyły ilość łez i zaczęłam cicho szlochać. Tak się cieszę, że jest tu ze mną, że żyje i, że nic mu się nie stało. Wzięłam go pod ramię i nie puszczałam przez resztę drogi.
Na miejscu Alumina zajęła się poszkodowanymi i zaparzyła dla każdego ziółka na wzmocnienie.
- Co on wam robił? - zapytała Czarownica co było trochę niezręcznym pytaniem.
- Nie chcesz wiedzieć... - odparł Mark i widziałam w jego oczach jak każda chwila tortury przelatuje mu przed nimi.
- No dobra, ale jak to się stało, że on jest tu, a nie tam? - wtrącił Luca pokazując na Marka, a potem na zewnątrz.
- Jest tu, ponieważ tam jest nasz brat, a jego bliźniak, Michael - wyjaśnił Wil i upił spory łyk zaparzonych ziół.
- Jaki brat? - warknął Wilkołak - I dlaczego ja nic nie wiem? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi Wil
- I jesteśmy, ale Michael został wydziedziczony z naszej rodziny lata temu
- Starzy nie chcieli mieć z nim nic wspólnego po tym jak prawie nas wsypał morderstwem, że jesteśmy wampirami - opowiedział Mark chodząc nerwowo po kuchni.
- To...z kim ja się spotkałam? - zapytałam i spojrzałam na wampira, którego niedawno posądzałam o bycie mordercą.
- Pierwsze dwa dni, czyli jak odwiedziłem cię w pracy i nasz wypad do kawiarni. Potem ten gnojek mnie złapał i próbował ciebie w sobie rozkochać
- Ty to masz branie - oznajmiła Bianka uderzając mnie łokciem w bok.
- I to jakie... - mruknęłam pod nosem i upiłam łyk ziółek, które swoją drogą były bardzo dobre.
- Jak w ogóle ten Michael cię złapał? Przecież niesamowity detektyw Wolf dałby radę komuś takiemu - zapytała Bianka i popatrzyła ze zdziwieniem na Wila.
- On nie był sam...
- Michael miał swoich goryli - wtrącił Mark dalej chodząc po kuchni - Ale mu uciekli jak policja zaczęła wchodzić w grę
Alumina zerkała na niego co jakiś czas czy nie strącił żadnej z roślin, które stały na ziemi.
- Tooo - zaczęła Bianka - Co z tym robimy? Bo raczej tego tak nie zostawimy. O zrymowałam
 

Wil popatrzył na każdego z nas i odetchnął ciężko.
- Trzega go złapać, ale nie chce żadnego z was narazić
- Jeśli myślisz, że pójdziesz go złapać sam to jesteś w błędzie - oznajmiłam i wstałam z krzesła.
- Lili...
- Nie Liliuj mi tu
- Uuuu poważnie się zrobiło - powiedziała cicho Bianka i siorbnęła głośno ziółka.
- Wszyscy pomożemy - zapewniła Alumina i nikt nie zaprzeczył. Jesteśmy w tym razem i dopadniemy tego gnojka. Nie stracę znowu Wila, bo mu się zachciało bawić w bohatera.
- Trzeba ułożyć najpierw plan - zaczął Wil - Może uda nam się jakoś go złapać
- Mamy przynęte - zaśmiała się Bianka i machnęła głową w moja stronę. Nagle cała uwaga przeniosła się na mnie, a w oczach wszystkich widziałam jak rodzą się różnorakie pomysły.
- Nie, nie patrzcie tak na mnie. Nawet nie myślcie, że dam się tak wykorzystać
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dałam się wykorzystać. Plan był taki: Alumina wszystkich, oprócz mnie, obsypuje pyłkiem antyzapachowym, ja idę przez las do jaskini, w której mój zapach ma zwabić Michael'a, którego łapią Wil, Luca i Mark. Alumina i Bianka są wsparciem gdyby chłopaki nie dali radę. Z racji tego, że moją przyjaciółka jest człowiekiem i niewiele by zdziałała, to dostała fiolki, którymi ja niedawno wysadziłam drzwi i pozbawiłam się częściowo słuchu. Chociaż nie było jeszcze tak źle, bo słyszę wszystko dobrze tylko lekko stłumione.
   Szłam przez las i musiałam momentami zmuszać ciało do ruchu, bo jedyne co chciało to zastygnąć w miejscu. Luca powiedział mi wcześniej jak mam iść i jakich znaków szczególnych mam wypatrywać. Na przykład gdy zobaczę stare drzewo z czerwoną wstążką to mam iść w lewo. Nogi miałam jak z waty i co jakiś czas się zatrzymywałam, bo mało brakowało mi do stracenia równowagi. Czułam, że ktoś na mnie patrzy i nie byli to moi przyjaciele tylko coś, albo ktoś, kto się na mnie czai jak drapieżnik na ofiarę.
   Na czole pojawiły mi się kropelki potu, a spocone ręce co chwilę wycierałam o spodnie. Pogorszony słuch tylko wszystko pogarszał. Bałam się, że nie usłyszę czy ktoś się za mną skrada. Oczy latały mi na wszystkie strony i co chwilę odwracałam się za siebie, bo miałam wrażenie, że ktoś szedł za mną.
   Zbliżał się wieczór, a wiatr szumiał między drzewami. Mrok powoli zalewał las, a klimat stawał się coraz mroczniejszy. Czułam jakbym była w jakimś horrorze, w którym zbliżała się śmierć. Zmysły wyostrzyły mi się jak nigdy. Nawet po części uszkodzony słuch wydawał się czulszy.
   Byłam coraz bliżej tej przeklętej jaskini,  w której więzieni byli Wil i Mark. Jak teraz głębiej się nad tym zastanowię, to ten pocałunek wtedy u mnie w domu po części zdradził Michael'a. Mark nie raz dawał mi do zrozumienia, że nie jest mną zainteresowany. Nie pocałowałby mnie nawet gdybym o to poprosiła. Ciekawe, że akurat teraz to logicznie łączę, a wtedy miałam w głowie straszny bałagan. Wtedy jednak nie wiedziałam o bracie bliźniaku Marka. Dobra trzeba się skupić na planie.
   Ustalam przed wejściem do tej strasznej, przesuwającej złem jaskini. Patrzyłam w jej ciemną otchłań i czułam jak żołądek przewraca mi się na drugą stronę. Serce łomotało jak młot, oddech miałam szybki. Udało mi się opanować drżące ręce i ułożyć je wokół ust tak by było mnie głośniej słychać.
- To ja Lili!
- Lili...Lili...Lili - odpowiedziało echo.
- Wiem o tobie i chcę po...
   Ktoś złapał mnie od tyłu i zakrył usta ręką tak bym nie mogła krzyczeć. Strach sparaliżował mnie od stóp do głów i bałam się ruszyć nawet małym palcem u stopy.
- Skąd o mnie wiesz? Pewnie ten kretyn ci o mnie powiedział co? Powiedział jaki jestem okropny?
   Jego ręka zsunęła się z mojej twarzy i ścisnęła na moim ramieniu. Nie potrafiłam wydać z siebie nawet cichego pisku. Boję się. Tak strasznie się boję.
- Mów!
- T...Tak...Wilhelm mi o tobie powiedział... - odezwałam się przerażona, że jak tego nie zrobię to stanie mi się krzywda.
- Kłamiesz
- No co ty! - krzyknęłam i wystraszyłam sama siebie. Co jeśli to go wkurzy? Co jeśli zrobi mi coś za podniesienie głosu? Zrobi mi to samo co Wilowi i Markowi? A może coś gorszego...
   On jednak nie robił nic. Trzymał mnie tylko za ramię i brzuch żebym nie uciekła. Jego chłód przeszywał całe moje ciało. Związał mnie nim i wiedziałam, że nie ucieknę. Mogłam liczyć tylko na to, że zostanę uratowana przez detektywa, jego brata, wrednawą czarownicę i upartą blondynkę.

Tajemnica Detektywa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz