~Rozdział 12~

28 0 0
                                    

Siedzę tu już tyle czasu, że niedługo chyba oszaleje. Nie mam pojęcia ile minut, godzin czy dni minęło. Jest zimno, ciemno, a przez to małe okienko jedyną ciekawą rzecz jaką zobaczyłam to ruda wiewiórka. Przez to, że traciłam przez Marka dużo krwi osłabłam. Oczywiście próbowałam się uwolnić, ale moje próby zdały się na nic, a Mark przychodził co jakiś czas zapewne, żeby sprawdzić czy nie zwiałam. Ciekawe jak bym miała zwiać skoro jedyne co udało mi się zrobić to przesunąć się o centymetr w prawo! Dlaczego akurat mnie spotkał taki los? Co zrobiłam, żeby teraz tak cierpieć? Oparłam głowę na ramieniu i wpatrywałam się w okienko. Szkoda, że Wila teraz tu nie ma. On by wiedział co zrobić. On by mnie uwolnił z tego paskudnego miejsca, ale go tu nie ma. Jestem sama. Samiuteńka. To nie bajka, że zaraz na białym rumaku przyjedzie książę z bajki i mnie stąd zabierze. To jest ta szara, ponura, pieprzona rzeczywistość. Nagle drzwi od pomieszczenia się otworzyły i do środka wszedł mój porywacz, Mark.
- Jak się czujesz Lili?- zapytał z tym swoim kretyńskim uśmieszkiem na twarzy.
- Nigdy w życiu lepiej się nie czułam - odparłam z ironią której nie szło nie usłyszeć.
- Oszczędź mi tych złośliwości - powiedzieć Mark - jak będziesz grzeczna to pomyślę nad tym, żeby cię wypuścić -
- Czyżby?- zapytałam z niedowierzaniem. On mnie puści? Już to widzę. Gdy już miał mi odpowiedzieć na górze rozległ się dość głośny huk.
- Zaraz wrócę - oznajmił Mark i pobiegł na górę tak szybko, że nie zdążyłam mrugnąć, a już go nie było. Szybki jest. W trakcie kiedy go nie było przed okienkiem zobaczyłam pare nóg. Chciałam coś krzyknąć, ale osoba po drugiej stronie wyraźnie pokazała mi ręką, że mam być cicho. Posłuchałam i nie wydawałam z siebie ani jednego dźwięku. Nagle ten ktoś rozbił okno nogą i wszedł do środka. Było to niewielka osoba z peleryną i kapturem na głowie. Odrazu podeszła do mnie i zaczęła mnie rozwiązywać.
- Pieprzony wariat..jak można kogoś tyle w takim miejscu przetrzymywać  - powiedziała ta osoba i po głosie rozpoznałam, że to kobieta. Po zastanowieniu kim jest ten ktoś kto mnie ratuje tylko jedna osoba przychodziła mi do głowy i miałam nadzieję, że to właśnie ona. Gdy zostałam wyzwolona spojrzałam na tego kogoś i moim oczom ukazała się dziewczyna którą odrazu rozpoznałam.
- Alumina!- krzyknęłam i przytuliłam ją mocno.
- No już już - powiedziała dziewczyna i poklepała mnie po plecach. Po moich policzkach popłynęły niekontrolowane łzy. W końcu ktoś mnie stąd zabierze. W końcu się stąd uwolnie. Dziewczyna odsunęła mnie od siebie i wytarła moje mokre policzki.
- Chodź, nie wiem ile jeszcze Luca da radę odwracać uwagę tego gnojka - powiedziała. Po tych słowach wyszłyśmy cicho przez okienko. Kontem oka widziałam jak wielki wilk bije się z Markiem. Ściskało mnie w żołądku za każdym razem jak słyszałam pisk zwierzęcia. Bałam się, że kolnej osobie stanie się krzywda przeze mnie. Alumina próbowała mnie od nich odciągnąć, ale nie mogłam pozwolić na to, żeby Luca został tu sam. Podbiegłam do nich i po drodze chwyciłam dość spory kamień. Rzuciłam go w nadziei, że trafi w tą osobę którą chce, żeby trafił. Po chwili ciszy Luca w postaci wilka podbiegł do mnie i przewrócił na ziemię. Odrazu zaczęłam go głaskać, a on wtulił we mnie swój puchaty łeb. To znaczyło, że trafiłam Marka. Jednak nie wierzę, że kamień był w stanie go zatrzymać. Spojrzałam w miejsce gdzie powinien być mój porywacz i to co zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach. Właściwie to czego nie zobaczyłam, bo nie było go. Jakby wyparował, zniknął, rozpłynął się w powietrzu. To niemożliwe, on musi gdzieś tu być.
- Jestem bliżej niż myślisz - usłyszałam głos za sobą i momentalnie zesztywniałam ze strachu. Luca odrazu zareagował i rzucił się na Marka. Ten jednak jedyn ciosem w bok głowy wilka zrzucił go z siebie. Chciałam uciekać, pomóc Lucowi, zrobić cokolwiek... Ale nie mogłam się ruszyć. Sparaliżowało mnie do tego stopnia, że ledwo się na nogach trzymałam. Patrzyłam tylko jak Luca bezskutecznie próbuje dorwać się do Marka. Wampir robił zwinne i przemyślane uniki. Wilkołak skupiał się tylko na atakowaniu przez co wpadał ma drzewa na które naprowadzał go Mark. Już myślałam, że skończy się na tym, że Luca po prostu opadnie z sił. Jednak zanim zdążył znów zaatakować, Marka uderzyła gałąź najbliższego drzewa i owinęła się wokół niego.
- Żyjecie?- zapytał nas kobiecy głos który odrazu poznałam. Przez to wszystko zdążyłam zapomnieć, że Alumina jest czarownicą.
- Ja tak - powiedziałam po chwili - nie wiem jak Luca -
- On to przeżyje - odparła Alumina i podeszła do Wilka. On na nią spojrzał i wyglądał jakby się uśmiechnął.
- Myślicie, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?- zapytał leżący na ziemi Wampir.
- Nie no co ty, ale mamy plan - odpowiedziała Alumina i przeniosła mnie siłą woli na grzbiet Wilka. Ten odrazu zaczął biec ze mną zostawiając Czarownicę i Wampira samych.
- Co ty robisz?! Ona tam została sama! On jej coś zrobi! - krzyczałam na Luce który nie zamierzał się zawracać. Biegł u nic nie mogło go zatrzymać. Złapałam go za sierść i próbowałam go obrócić, żeby biegł w inną stronę, ale to nie koń. Jedyne co mi zostało to się go trzymać i czekać na dalsze wydarzenia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Biegliśmy tak dobrze pół godziny zanim zatrzymaliśmy się przy chatce Aluminy. Zszedłam z grzbiety Wilka przy okazji przewracając się na ziemię, bo bez tego oczywiście ani rusz.
- Cholera jasna...- mruknęłam pod nosem i powoli podnosiłam się z ziemi. Gdy już się podniosłam nie stał przede mną wilk tylko Luca w ludzkiej postaci. Oczywiście nie miał na sobie ubrań więc odwróciłam się do niego plecami.
- Ile mnie szukaliście? - zapytałam się ze strachem jaką odpowiedź usłyszę. Tak długo tam byłam, że sama nie wiem ile czasu minęło.
- Jakieś trzy dni - odpowiedział Luca i czułam, że ciężko mu było to powiedzieć. Trzy dni. 72 godziny. Spodziewałam się o wiele gorszej odpowiedzi, ale ta też mnie zszokowała.
- Gdzie jest Wil?
- Jego jeszcze szukamy..- przyznał Luca i słyszałam w jego głosie duże zmartwienie. To on też zaginął? Mark wspominał, że niby walczy o życie, ale nie myślałam, że jego też porwał. To wręcz niemożliwe. Wilhelm nie dałbym się tak łatwo zgarnąć. Chyba, że Mark nie zrobił tego w pojedynkę. Może ma wspólników którzy mu pomogli, bo wątpię w to, że on jeden dał radę uprowadzić swojego starszego i silniejszego brata.
- Miałem...Mieliśmy nadzieję, że jak znajdziemy ciebie to też znajdziemy i jego, ale widzę, że ten skurwysyn dobrze wszystko zaplanował - powiedział Wilkołak - chodźmy do środka, mi jest zimno, a ty musisz odpocząć -
Po jego słowach udaliśmy się do chatki. On poszedł się ubrać, a ja położyłam się w sypialni w której jakiś czas temu miałam okazję urzędować. Wtuliłam się w miękka, świerzą pościel i odrazu zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po nie wiem jak długiej drzemce obudziła mnie kłótnia Luci i Aluminy. Wstałam do siadu i się rozciągnęłam. W końcu plecy mnie nie bolą, bo spanie będąc przywiązanym do krzesła nie jest najwygodniejsze.
   Poszłam do kuchnio-jadalni w której kłócili się Luca z Aluminą.
- Nie zamierzam się do nich zwracać o pomoc!-
- Bo co? Bo twoja wilcza godność niby ucierpi? Więc nie rób sobie jaj. Z Wilem normalnie rozmawiasz -
- Wil to co innego!-
- Dzień dobry - powiedziałam i usiadłam przy stole. Oboje odrazu się uspokoili u udawali, że właśnie się na siebie nie darli. Patrzyłam na nich i czekałam na wyjaśnienie.
- Jesteś może głodna Lili?- zapytała wymuszonym miłym tonem Alumina. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a przed mną został postawiony talerz z naleśnikami.
- Co się stało?- zapytałam, a po ich minach wywnioskowałam, że szybko się nie dowiem. Próbowali odbiegać od tematu pytając się mnie jak tam u mnie i czy wszystko w porządku, ale milczeniem zmusiłam ich do powiedzenia mi powodu kłótni. Okazało się, że Alumina zapromowała, żeby się skontaktować z rodziną Wila, aby nam pomogli go znaleźć. Wydawałoby się, że to dobry pomysł, jednak Luca uważał inaczej. Z racji tego, że jest on wilkołakiem propozycja, żeby skontaktować się z rodziną wampirów nie wchodziła w grę, gdyż oba te gatunki są wrogo do siebie nastawione. Z Wilem przyjaźni się potajemnie bez wiedzy ani jego ani swojej rodziny.
- To jest nasze jedyne wyjście durniu -
- Nie mogę się z nimi spotkać, zrozum to -
I znów zaczęli się kłócić. Jaki miły i słodki ten poranek. Nie chciało mi się słuchać ich kłótni więc wyszłam na zewnątrz, żeby ich nie słyszeć i poodychać świeżym powietrzem. Wzięłam kilka głębszych wdechów i wydechów. Przemyślałam wszystko co się stało. Zniknięcie Wila, jego kłótnia z Markiem, porwanie mnie, uratowanie mnie i drugie zniknięcie Wila. Gdzie on teraz jest? Gdzie go zabrał ten szaleniec? I dlaczego na boga ja za nim tęsknię? Te trzy dni manipulował moje myśli swoją słodką gadką i w jakimś stopniu to podziałało. Wzbudził we mnie fałszywe poczucie bezpieczeństwa i ciepła. Wiem, że mną manipulował, ale robił w tak dobry sposób, że zaczęłam wierzyć w jego kłamstwa. Że będzie nam razem dobrze i, że on się mną zajmie tak jak należy. Nie mam pojęcia czy mu wybaczyć czy nie. Wiem co powinnam zrobić, ale jego sztuczki zmieniły moje zdanie o wszystkim. Nie wiem już co jest dobre, a co złe. Wszystko mi się miesza. Musimy koniecznie znaleźć Wila. Może on będzie wiedział jak mi pomóc. Nagle zorientowałam się, że od dłuższego czasu jest strasznie cicho. Za cicho. Nie pozabijali by się, prawda? Wróciłam szybkim krokiem do chatki, bo nie wierzyłam, że ci idioci nic sobie nie zrobili. Weszłam do środka i na szczęście oboje żyli, ale siedzieli obrażeni na siebie w ciszy. Lepsze to niż jakby mieli naczyniami i meblami rzucać.
- No jak dzieci - powiedziałam i usiadłam przy stole.
- No chyba on -
- No chyba ty -
- Uspokójcie się - powiedziałam trochę głośniejszym tonem - zrobimy tak, ja z Aluminą pójdziemy do rodziny Wila, a Luca w tym czasie go poszuka -
Mam nadzieję, że się na to zgodzą, bo jak nie to naprawdę nic nie zrobimy.
- Niech będzie - zgodziła się Alumina przez zaciśnięte żeby.
- Luca -
- Dobra nich wam będzie - warknął Wilkołak. Przynajmniej to wyszło nam dobrze.
- To od jutra rano - oznajmiam i na szczęście oboje się zgodzili. Czeka nas bardzo ciężki dzień...

Tajemnica Detektywa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz