~Rozdział 11~

20 0 0
                                    

Od momentu kiedy Mark poszedł nie mam pojęcia ile czasu minęło. Może godzina? Dwie? Nie mam pojęcia co robić. Jestem za dobrze związana, żeby się wydostać, a nawet jeśli udałoby mi się wydostać to jestem pewna, że on odrazu by mnie złapał. Jedyne co mogę robić to siedzieć i czekać. Nagle otwierające się drzwi przerwały ciszę i odrazu wiedziałam kto do mnie schodzi. Zszedł po schodach i podszedł do mnie szczerząc się jak głupi. Odwróciłam od niego wzrok, ale on wziął mnie za policzek i przekręcił moją głowę tak, że byłam zmuszona na niego patrzeć. Jego ręka była lodowata, jak zawsze.
- Lili, nie mów mi, że przestałem ci się podobać - powiedział dalej się szczerząc.
- Nigdy mi się nie podobałeś - odparłam i odwróciłam oczy w inną stronę.
- Kłamiesz, kiedyś ciągle za mną biegałaś -
- Właśnie, kiedyś, a teraz mam kogoś innego na oku -
- Tak? Czyżby Wilhelma? Mojego niewydarzonego brata? -
- Niewydarzonego? On przynajmniej mnie nie porwał jak jakiś wariat który przede mną stoi - warknęłam na niego i to był błąd. Poczułam jak ręką na moim policzku zaczyna uciskać skórę co nie było miłe. Jego palce praktycznie wbijały mi się w skórę. Próbowałam jakoś się wyrwać, ale będąc przywiązanym do krzesła nie jest to łatwe.
- Wariat? Ja po prostu bronie tego co moje - odparł i przybliżył swoją twarz do mojej. Tego co jego? Od kiedy ja jestem rzeczą? Nie należę do nikogo i nigdy nie będę.
- Nie jestem twoja
- Jesteś jesteś, ale ja byłem głupi i nie pilnowałem cię wystarczająco. Teraz on chce ciebie mieć. Nie pozwolę na to -
Chyba nie mówi o Wilu. On nie jest takim wariatem, że nagle zacząłby walczyć z bratem o to kogo bardziej wolę. Mój Detektyw jest rozsądny i mądry i jestem pewna, że nie próbowałby mnie zatrzymać dla siebie. Od dłuższego czasu stara się mi pomóc. Chociaż o wielu ważnych rzeczach mi nie mówił. Tak jak o tym, że wiedział, że ktoś mnie zaatakuje i, że mordercą który mnie prześladuje jest jego własny brat. Ciekawe czego jeszcze się dowiem.
- Nie należę do nikogo! Ani do ciebie ani do Wila!- krzyknęłam i próbowałam wyszarpać rękę, żeby mu przywalić w ten głupi ryj.
- Mów co chcesz, ale i tak i tak jesteś moja, a ten idiota mi ciebie nie odbierze - powiedział i pogłaskał mnie po policzku. Próbowałam odsunął głowę, ale on trzymał moją twarz więc zebrałam ślinę w buzi i oplułam mu twarz. On odrazu się ode mnie odsunął i zaczął przecierać teraz. Oczywiście nie chowałam zadowolenia i się szeroko uśmiechnęłam. Jednak jego wyraz twarzy zmroził mi krew w żyłach. Tak się przeraziłam, że aż mnie sparaliżowało. Nigdy nie bałam się Marka, ale ta twarz będzie mnie nawiedzać w koszmarach.
- Myślałem, że obejdzie się bez tego. Jednak z tego co widzę to będę musiał być bardziej surowy -
- Nie Mark nie rób tego proszę - wyszeptałam z nadzieją, że usłyszy i mi daruje.
- To było myśleć wcześniej - szepnął i uśmiechnął się złowieszczo. Co on ma zamiar zrobić? Torturować mnie? A może zrobić coś o wiele gorszego. Ze strachu zamknęłam oczy u czekałam aż coś się stanie. Czekałam na bicie, cięcie, krzyki. Cokolwiek. Po długiej chwili poczułam na szyi lodowaty oddech. Oplatał moją skórę, wygasał ciepło. To zimno spowodowało dreszcze. Co teraz się stanie? Nie rozumiem co się dzieje. Mam mętlik w głowie. Czekałam na dalsze wydarzenia i powoli traciłam cierpliwość. Nagle poczułam okropnie bolące ukłucie na szyi. Było jak ostre igły wbijające mi się w skórę. Próbowałam się odsunąć, ale trzymały mnie silne ręce i nie pozwalały na jakikolwiek ruch. Z każdą chwilą czułam się coraz słabiej, coraz gorzej. Zaczęłam tracić świadomość, ale ból nie ustępował. Był okropny i nie do wytrzymania. Czułam jakby ktoś mi wbijał ostrze głęboko w szyję.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Lekkie pieczenie przywróciło mnie do stanu świadomości. Powoli przypominałam sobie gdzie jestem. Podniosłam głowę i jakkolwiek się rozciągnęłam.
- Nie ruszaj się - warknął na mnie nisko głos którego właściciel przyprawiał mnie o dreszcze. Uchyliłam ciężkie powieki i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Obok mnie siedział mój porywacz i opatrywał mi szyję. Pieczenie, które mnie obudziło to była woda utleniona. Po chwili zimne ręce nałożyły mi na szyję bandaż w dość profesjonalny sposób.
- Studiowałem medycynę - odezwał się Mark. Jego głos spowodował gęsią skórkę na moim ciele.
- Co ty mi zrobiłeś?- zapytałam w miarę spokojnym tonem głosu. Nie chcę go znów zdenerwować.
- Coś co od dawna chciałem zrobić. Skosztowałem twojej krwi -
Co zrobił? Co on jest jakimś wampirem do cholery?!
- Dokładnie tak Lili. Tym właśnie jestem -
- Nie...-
- Taaak - powiedział szeroko się uśmiechając. To jest niemożliwe. Skoro on to Wil pewnie też jest...
- Oj tak, Wilhelm też jest krwiopijącą bestią - potwierdził Mark i pogłaskał mnie w miejscu rany. Poczułam lekkie, ale znośne pieczenie.
- Teraz rozumiem czemu tak jej pragnąłeś braciszku. Jest naprawdę przepyszna -
- Jesteś popieprzony!- krzyknęłam i odwróciłam od niego głowę.
- Nie z własnej winy. To przez ciebie nie panuje nad pragnieniem -
- Nie obwiniaj mnie!-
- To twoja wina!- krzyknął na mnie i odwrócił moją głowę w swoją stronę. Jego ręka ściskała moja teraz, a jego palce wbijały mi się w skórę. Czułam jakby ją ze mnie zdzierał.
- Gdybyś ty się nie pojawiło to nie byłbym taki... Ale jestem jestem ci nawet wdzięczny. Pokazałaś mi to cudowne uczucie. Wampir który się powstrzymuje nie jest wolny. Dałaś mi tą wolność -
- Jesteś mi... wdzięczny? - zapytałam i spojrzałam na niego zdziwiona.
- Oczywiście Lili, nie mógłbym się na ciebie gniewać. Zależy mi na tobie - mówił głaszcząc mnie drugą ręką po włosach. Skąd te nagle ciepłe zachowanie? Skąd ta nagła czułość? Czuję, że nie jest prawdziwa. Jednak powoduję dziwne miłe uczucie którego nie da się wyprzeć. Nie jest to szczęście. Oj nie. To podejrzane i sztuczne poczucie bezpieczeństwa które wydaje się być miłe. Jednak jest ono fałszywe chociaż próbuje wyprzeć to przekonanie. Co się ze mną dzieje?
- Nie zrobię ci krzywdy, potrzebuje tylko twojej krwi - zapewnił mnie Mark - zależy mi na tobie i pamiętaj o tym -
- Mhm - odparłam mimowolnie nie odwracając od niego wzroku. Po chwili puścił mnie i odsunął się o dwa kroki do tyłu. Byłam wpatrzona w niego jak w obrazem dopóki nie opuścił pomieszczenia. Wtedy odzyskałam pełna świadomość i zrozumiałam co się właśnie stało. Nie mam pojęcia jak, ale ten mężczyzna właśnie sprawił, że przez dłuższą chwilę byłam w stanie wybaczyć to co mi zrobił. Jakby wprowadził mnie w trans i samymi słowami manipulował myśli. Zahipnotyzował mnie przejmując kontrolę nad moją świadomością i zmieniając zdanie na jego temat. Sprawił, że na moment zapomniałam o wszystkim i znów go polubiłam. Znów mu zaufałam. Mówienie, że mu zależy sprawiło, że poczułam się bezpiecznie. A ton w jakim to mówił tylko wszystko bardziej uwiarygodnił. Co ten facet ze mną robi? Niech mnie ktoś stąd zabierze, bo postradać zmysły i oszaleje.

Tajemnica Detektywa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz