~Rozdział 7~

29 1 0
                                    

Wil pozwolił mi u siebie zostać, żeby mnie pilnować. Ta noc była dla mnie okropna. Co chwilę kiedy próbowałam zasnąć znowu przypominało mi się jak ten morderca mnie atakował. Jak próbował mnie skrzywdzić... Zabić. To wszystko jest dla mnie dalej nierealne. A Wil o tym wszystkim wiedział. Nigdy bym nie podejrzewała nikogo o to, że będzie próbował mnie zabić. I dlaczego ja? Co ja zrobiłam? Czym zawiniłam, że teraz ktoś tak bardzo chcę się mnie pozbyć? Tak bardzo mnie to wszystko męczy. Chcę się w końcu dowiedzieć o co tu chodzi. I koniecznie trzeba znaleźć Biankę. Aż się boje pomyśleć co może się z nią teraz dziać.
- Za co?...- mówiłam do siebie powstrzymując łzy. Następnego dnia wstałam ledwo żywa. W miarę się ogarnęłam i zjadłam śniadanie. Wil ciągle przy mnie czuwał i jak tylko gdzieś szedł to upewniał się pięćset razy czy nic mi się nie stanie jak będzie w innym pokoju. Po południu pojechał do pracy, a ja zostałam sama w domu. Uznaliśmy, że lepiej żebym się nie wychylała i najbezpieczniej będzie jak zostanę w jego domu. Z racji tego, że nie miałam nic lepszego do roboty to poogarniałam mu papiery i różne dokumenty. Jak na takiego porządnego faceta to ma niezły bajzel w gabinecie. Podczas sprzątania moją uwagę przykuł sejf w komodzie obok biurka. Próbowałam go otworzyć, ale bezskutecznie. Potrzebny był klucz którego ja oczywiście nie posiadałam. Przeszukałam wszystkie szuflady i szafki, ale nie mogłam go nigdzie znaleźć. Przeszukałam też pokój Wila, który swoją drogą był bardzo ładnie urządzony, a duże łóżko z ciemnofioletową pościelą aż się prosiło żeby się na nie położyć. Niestety i w nim też nic nie znalazłam. Może skubany nosi kluczyk przy sobie żeby nikt tego sejfu nie otworzył. Ale co on takiego w nim trzyma, że aż kluczyk musi chować?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy Wil w końcu wrócił to wzięliśmy się do roboty i pojechaliśmy do mieszkania Bianki żeby je przeszukać. Może znajdziemy jakieś ślady czy cokolwiek co pomoże nam namierzyć mordercę. Policja już sama zdążyła przyjechać, ale Wil jako znany detektyw nawet nie musiał się pytać o pozwolenie do wejścia na miejsce zbrodni. Mnie oczywiście by nie wpuścili, ale skoro byłam z Wilem to uznali, że jestem jego asystentką i też mogłam wejść. Przeszukaliśmy całe mieszkanie, ale nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek w nim był. Nic oprócz rozbitego okna w salonie. Widok szkła na ziemi przywrócił mi wspomnieniem z tego gdy pierwszy raz zostałam zaatakowana. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w brzuchu.
- Jeśli nie chcesz to nie musisz tutaj być - powiedział Wil i popatrzył na mnie ze współczuciem.
- Ale chcę - odparłam i wróciłam do szukania czegokolwiek co pomogłoby nam namierzyć tego mordercę. Nie pozwolę na to żeby ten gnojek zrobił coś mojej przyjaciółce. Chodziłam nerwowo po każdym pokoju w nadziei, że znajdę cokolwiek.
- Lili spokojnie -
- Jestem spokojna! - krzyknęłam, a łzy same spływały mi po policzkach. Kto wie do czego ten morderca jest zdolny? Nie chce żeby przeze mnie Bianka teraz cierpiała. Wil widząc moją reakcję podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Jakoś ją znajdziemy - próbował mnie pocieszyć - obiecuję, że ją znajdę -
- Nie możesz tego obiecywać -
- Mogę i możesz być pewna, że znajdę Biankę i złapie tego mordercę -
Słysząc jego słowa jeszcze więcej łez spłynęło mi po policzkach. On to robi dla mnie. Nie po to żeby znowu go chwalili, że rozwiązał kolejna sprawę, ale po to żebym była bezpieczna i żeby Bianka się znalazła.
- Wil -
- Tak?-
- Wiesz kim jest morderca, prawda?-
- Tak wiem...-
- Dlaczego mi nie powiesz kto to?-
Niestety jedyną odpowiedzią była cisza. On musi mi to w końcu powiedzieć. Skoro wie, to czemu tego nie zgłosi? Dlaczego nie zajmie się tym odrazu tylko bawi się w jakieś szukanie? Nagle Wil odsunął się ode mnie i zaczął szukać czegoś w telefonie.
- Co robisz?-
- Nie chcę po niego dzwonić, ale z tego co widzę to bez niego nie damy rady -
- Bez kogo?-
- Bez mojego wspólnika - odpowiedział i poszedł do innego pokoju. Wspólnika? Od kiedy on ma wspólnika? Myślałam, że każdą sprawę rozwiązuje sam. I ciekawe dlaczego nie chciał do niego dzwonić. Po kilku minutach wrócił do mnie i oznajmił, że ten tajemniczy ktoś przyjdzie niedługo, bo jest w okolicy.
- Ale kto to jest?- dopytywałam, ale Wil nie chciał mi powiedzieć. Czyli dowiem się kto to jak przyjdzie. I faktycznie był w okolicy, bo po może około pięciu minutach już był u nas. Dziwne było to, że policja odrazu pozwoliła mu wejść. Pewnie wiedzą, że to wspólnik Wila.
- Wiluś, mój drogi, kope lat - przywitał się mężczyzna i poklepał Wila po ramieniu. Był wysoki, skórę miał śniadą może nawet lekko opaloną, włosy miał czarne, a grzywka nachodziła mu na prawę oko, oczy miał ciemnobrązowe. Był ubrany w czarne dżinsy i czerwoną koszulę w kratkę.
- A cóż to za piękna dama tutaj z tobą jest?- zapytał i skierował swój wzrok na mnie.
- Lilith Flame - przedstawiłam się - a ty to kto?-
- Wiluś mnie nie przedstawił?- spojrzał na detektywa.
- Nie zdążyłem -
- To niedoborze - powiedział czarnowłosy i podszedł do mnie. Nie żeby coś, ale jak tak na niego teraz patrzę to on jest chyba lepiej zbudowany od Wila.
- Masz ślicznie imię -
Komplemenciarz się znalazł.
- Nazywam się Luca Amarok -
- Miło mi -
- Skończyłeś? Mamy sprawę do rozwiązania -
- Wiluś, a ty co taki nerwowy dzisiaj? Daj mi trochę pogadać z tą pięknością -
Pięknością? On się dobrze czuje?
- Uspokój się i zrób swoje -
- Co ty byś beze mnie zrobił - powiedział Luca i zaczął chodzić po mieszkaniu.
- Nie przepadacie za sobą?- zapytałam cicho gdy Luca był w innym pokoju.
- Niezbyt, ale to jedyny sposób na znalezienie tego mordercy -
- Nie musicie szeptać, bo i tak wszystko słyszę - krzyknął Luca z innego pokoju. Jakim cudem? On ma jakiś słuch wyczulony czy co? I jak on ma nam niby pomóc? Skoro Wil tu nic nie poradził to co on może? Po jakichś dziesięciu minutach wrócił i powiedział, że morderca prawdopodobnie dostał się do domu przez okno w salonie. To już sami zdążyliśmy ustalić. A uciekł przez okno w sypialni do lasu niedaleko bloku.
- Skąd wiesz?- zapytałam zdziwiona.
- Bo na zewnątrz szkło jest w trawie, a do lasu, bo najbliżej -
- Skąd masz pewność?-
- Lili nie dociekaj, jutro pojedziemy przeszukać las-
- Pojadę z wami - zaproponował Luca - znam ten las jak własną kieszeń -
- Ni-
- Byłoby miło z twojej strony - przerwałam Wilowi. Teraz każda para rąk się przyda więc trzeba korzystać.
- Kobiecie nie odmówię - powiedział Luca i spojrzał na Wila.
- W takim razie bądź u mnie o piątej -
- Rano? - zapytałam - przecież jeszcze ciemno będzie -
- To ty nie wiesz, że Wil-
- Bo najlepiej zacząć najwcześniej - przerwał mu detektyw i spojrzał na niego w taki sposób jakby chciał mu coś przekazać. Ale, że co Wil? Znowu jak zwykle nic nie wiem i pewnie się nie dowiem.
- Aaa czaje -
- To do jutra, Amarok -
- Do jutra, Wolf -
Pożegnał się jeszcze ze mną w jakże dżentelmeński sposób, bo pocałował moją rękę życząc dobrej nocy po czym opuścił mieszkanie. Miły facet, ale chyba nie bierze tej sprawy na poważnie. Mam nadzieję, że dzięki jego pomocy znajdziemy Biankę i tego mordercę.
- Nie powinniśmy teraz tego lasu przeszukać?-
- Powinniśmy, ale powinnaś też odpocząć - oznajmił Wil po czym skierował się do wyjścia. Nie będę się z nim o to kłóciła, bo ma rację. Nie spałam prawie wcale i nie czuję się najlepiej. Chociaż wolałabym jak najszybciej znaleźć tego mordercę i uratować Biankę, ale fakt faktem muszę odpocząć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wcale nie oszalałam. Po prostu przeszłam się o północy na spacer po lesie. Nie moja wina, że nie mogłam spać i musiałam się trochę przejść. To wcale nie jest powiązane z tym, że martwię się o Biankę i chcę ją za wszelką cenę znaleźć. To chyba jednak nie był dobry pomysł żebym sama wychodziła. Jest ciemno, a w lesie oprócz mordercy są też dzikie zwierzęta. Ledwo widziałam gdzie idę, bo światło latarki było strasznie słabe. Po jakichś paru minutach zrozumiałam, że się zgubiłam i stoję pośrodku niczego. Jedyne co było wokół mnie to ciemność i ledwo widoczne przez nią drzewa. Może napiszę do Wila żeby mnie stąd zabrał? Wyjęłam telefon, ale oczywiście jak w typowym horrorze, nie ma zasięgu. Teraz pewnie coś z krzaków wyskoczy i mnie zje. O kurde.. A jak faktycznie coś wyskoczy? Nie no wracałam przecież tamtą drogą, prawda? O tutaj jest dróżka i nią chyba szłam. Przeszłam parę metrów tylko po to żeby jeszcze bardziej się zgubić.
- Japierdziele...- powiedziałam pod nosem i złapałam się za głowę -ja tu chyba noc całą spędzę. Zachciało mi się wychodzić na spacer o północy -
- To uważaj, bo ktoś może cię porwać -
- CO DO- krzyknęłam i poświęciłam na osobę która nagle w ciemności się odezwała - Luca?-
- Nie, twój stary - zaśmiał się - no oczywiście, że ja -
- Co ty tutaj robisz?- zapytałam i podeszłam do niego bliżej.
- A ty? Trochę późną godzine na spacer wybrałaś moja droga-
- Tylko nie moja droga, mam imię -
- Oj no wybacz, ale wracając to co ty tutaj robisz?-
- No wiesz, świeże powietrze i te sprawy - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się niezręcznie.
- Taaa - odparł Luca i wziął mnie za rękę - chodź, wezmę cię do siebie na noc -
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zaczął prowadzić mnie przez ciemny las. Chciałam mu latarką poświęcić, ale mówił, że nie trzeba. Faktycznie zna ten las jak własną kieszeń. Doprowadził nas do chatki z dużym ogrodem i miejscem na ognisko. Sama chatka była śliczna i wyglądała bardzo przytulnie. Miała taras z huśtawką, a za oknami na parapetach były kolorowe kwiaty. Było widać, że w środku ludzie chodzą raz tu raz tam. Nie pomyślałabym, że Luca mieszka z rodziną. Wygląda bardziej na takiego co sam sobie życie układa. Weszliśmy do środka i odrazu chyba wszyscy w domu się zeszli i zaczęli mnie witać. Poznałam rodziców Luciego, jego siostrę Venus no i jeszcze wujków i ciocie. Byli bardzo mili co sprzyjało atmosferze domu. Jednak czułam, że niezbyt są zadowoleni moją wizytą. Pewnie dlatego, że o tej porze raczej nikt się gości nie spodziewa. Luca zaprowadził mnie do wolnego pokoju i powiedział żebym odpoczęła i za parę godzin spotkamy się z Wilem. Teraz jak tak o nim myślę to brakuje mi go. Tyle dla mnie zrobił, a ja nie mam jak się odwdzięczyć. Z niego naprawdę jest dobry przyjaciel, a ja jedyne co mogę to nędzne dziękuję powiedzieć. Po jakimś czasie takiego myślenia położyłam się i jakimś cudem udało mi się zasnąć. Luca obudził mnie wpół do piątej, a o piątej czekaliśmy już przed lasem na Wila. Widziałam po jego twarzy jak przyjechał, że nie był zadowolony.
- Lili czyś ty oszalała?!- krzyczał na mnie i sprawdzał czy nic mi się nie stało - mogło cię coś albo ktoś zaatakować!-
- Wil - odezwał się Luca - spokojnie, zająłem się nią -
- Widzę właśnie -
- Nic jej się nie stało, miałem na nią oko -
I gadali tak przez jakiś czas zanim Wil się jakoś uspokoił. Przytuliłam go i upewniłam, że napewno wszystko jest w porządku. On też mnie przytulił i szeptał jak bardzo się o mnie martwił. Przez to, że czułam jego oddech na szyi i na uchu zaczęłam się rumienić. Luca tylko śmiał się z nas pod nosem. W końcu udało mi się wyzwolić z obięć Wila i jak tylko zobaczyłam lekki uśmiech na jego twarzy to myślałam, że się wzrusze. Rzadko kiedy widzę po nim, że wyraża jakieś głębsze emocje, a ten uśmiech znaczy, że naprawdę się martwił. Nie spodziewałabym się, że mu aż tak na mnie zależy. I chyba pierwszy raz widzę jak jest nieogarnięty. Włosy miał nieuczesane i widać było, że ubrania szybko wkładał. Białą koszulę miał pogniecioną, a pasek od spodni był niedopięty. Naprawdę aż tak się przejął?
- Skończyliście? Bo chyba mamy kogoś do złapania - przypomniał Luca.
- Chodźmy już - powiedział Wil - Luca prowadź-
Chłopak spojrzał na mnie, a potem na Wila.
- No idź po swojego psa - oznajmił Wil i patrzył na Luce jakby chciał mu coś przekazać.
- Aaa okej dobra to już idę - powiedział Luca i poszedł w stronę swojego domu.
- Po co nam jego pies?- zapytałam i spojrzałam na Wila.
- Jego pies ma bardzo dobry węch i w sekundę doprowadzi nas do mordercy -
- No kto by pomyślał, że wielki detektyw potrzebuje pomocy -
- Każdy czasami potrzebuje -
- Ale przecież jesteś Wilhelm Wolf, prawdopodobnie najlepszy detekyw w kraju -
- Nie musisz mi przypominać kim jestem. Wystarczy, że słyszę to od dziennikarzy. A poza tym to nie raz Luca mi pomógł w moich sprawach -
- Myślałam, że się nie lubicie -
- Bo nie lubimy, ale mamy taki układ, że jak któryś będzie potrzebował pomocy to trzeba jej udzielić -
Ciekawa ta ich znajomość. Niby się nie lubią, ale sobie pomagają. Jeszcze Luci się zapytam jak to między nimi wygląda. Bo i jeden i drugi pewnie mówi co innego. Po chwili przytruchtał do nas spory wilk z czymś w pysku. Miał czarną sierść i żółto-brązowe błyszczące oczy. Wyglądał na bardzo zadbanego i wychowanego.
- A ten wilk co tu robi?- zapytałam i odsunęłam się od zwierzęcia.
- Nie bój się, to Leo - wyjaśnił Wil i podszedł do wilka. Wyjął kawałek papieru z jego pyska i mi go pokazał.
Ja muszę coś w domu ogarnąć więc
weście Leo i znajdźcie tam tą osobę
której szukacie
- No dobra, ale jak nam wilk pomoże?-
- Wywącha nam mordercę - powiedział Wil i wyciągnął kawałek materiału z kieszeni - na tym znalazłem odciski palców mordercy więc dam to Leo do powąchania i w moment nam znajdzie tego mordercę -
Leo spojrzał się na mnie i wyglądał jakby się uśmiechał. Kiedy spojrzałam w oczy tego wilka to poczułam coś w środku. Poczułam, że on nam naprawdę pomoże. Wil przystawił kawałek materiału pod nos Leo, a wilk odrazu złapał trop.

Tajemnica Detektywa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz