XII. I'm No Hero

383 37 29
                                    

- Idziemy - powiedział szybko. - Nie mogą wiedzieć, gdzie jesteśmy. Jeśli się nie odezwą, przyślą wsparcie.

- Oni, czyli kto? - wydukał młodszy.

- Ci, którzy was zaatakowali. Są szpiegami.

- Czyimi?

- Może wyjaśnię to jak się stąd wyniesiemy?

- To znaczy gdzie chcesz iść? - spytał brunet, po czym spojrzał na chłopaka obok.

- W miejsce, w którym wszystko się zaczęło i w którym się skończy.

- Choć raz mógłbyś odpuścić sobie mówienie zagadkami - przewrócił oczami.

- Jeśli powiem wprost zrujnuję cały klimat - zaśmiał się. - Chyba, że tak nie teraz nie mówi.

- Sam nie jestem specjalistą tych czasów, ale nie zmieniaj tematu.

- Oboje macie szczęście, że ja tu jestem - westchnął Felix przerywając tą bezsensowną konwersację.

- Więc rozumiesz o co mu chodzi, tak? - zdziwił się.

- Jak widać da się być o kilkadziesiąt lat młodszym i wiedzieć więcej - pociągnął starszego na ramię, by następnie opuścić budynek. - I przypomnę tylko, że jestem człowiekiem i powinniście być ode mnie mądrzejsi.

- To on nie jest człowiekiem? - zapytał wskazując mężczyznę za nimi.

- Nie przyznał tego, ale nie sądzę - odparł.

- Tu was zaskoczę. Niektórzy mogą być śmiertelni i żyć dłużej niż wy dwoje razem wzięci.

Wyprzedził ich prowadząc w odpowiednim kierunku, który Lee i tak dobrze znał. Żaden z chłopaków nie odpowiedział na to zdanie. Skoro w dalszym ciągu im się nie przedstawił to trudno byłoby oczekiwać, że wyjawi im kim właściwie jest i skąd wie o tym co się dzieje i co ma się wydarzyć. Blondyn w prawdzie pamiętał, jak mężczyzna powiedział mu, że jest przyjacielem kogoś, kto zapoczątkował to wszystko, jednak to nic mu nie mówiło. Ciągle była mowa o początku i końcu, lecz co tak naprawdę je stanowiło? Nie wiedział i to było głównym problemem. Niewiedza - stan, który zawsze im towarzyszył. Nawet jeśli czuli, że coś zrozumieli okazywało się, że do tego jeszcze daleka droga. Tym razem nie zapowiadało się być inaczej.

Pospiesznie ruszyli w stronę ulicy, której przekleństwo nigdy nie przestawało ich gnębić. Hyunjin stosunkowo szybko zorientował się, gdzie zmierzali i nie ukrywał, że nie podobało mu się to. Był jednak wdzięczny, gdyż nowa sytuacja dała mu możliwość ucieczki od wyjaśnień co do jego wcześniejszej agresji. Nie miał bladego pojęcia, dlaczego to znowu się stało. Przecież chłopak idący koło niego był dla niego niepodważalnie najważniejszą istotą na świecie. W życiu nie skrzywdziłby go celowo, a ciągu tego tygodnia już drugi raz to się stało. Co najgorsze, gdyby go nie powstrzymano najprawdopodobniej rzuciłby się na resztę w bibliotece , gdzie w zasadzie powód tego nie wymagał. Było mu głupio, że w momencie, gdy mają poważniejsze zmartwienia on myślał o sobie i z tego też względu nie odezwał się ani słowem. Wolał poczekać na dobrą chwilę, kiedy będą z powrotem w domu.

- To wyjaśnisz nam wreszcie kim były te... - zaczął Felix po dotarciu na miejsce.

- Savarahany - odparł zatrzymując się.

- No jasne, mogliśmy się domyślić - prychnął starszy. - Bez żartów, one nie istnieją. To legenda, bajka którą dawniej opowiadało się dzieciom, żeby je wystraszyć.

- Bo pojawiły się po raz pierwszy od niecałych czterystu osiemdziesięciu lat. Wielu przestało w nich wierzyć, a jeszcze więcej o nich zapomniało - wyjaśnił. - Jestem w szoku, że ty pamiętasz.

𝓕𝓪𝓵𝓵𝓮𝓷: 𝓐𝓻𝓸𝓼𝓮  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz