XV. Leaving

290 35 44
                                    

Wszyscy w milczeniu i poddenerwowaniu przyglądali się kamiennej twarzy Hyunjina. Bali się czego może się dowiedzieć, a jednoczenie sami byli ciekawi. Blondyn badawczo obserwował również Mrok Całkowity, który ze skupieniem przekazywał telepatycznie informacje jego ukochanemu. Wiedział, że tak było. W czytanej przez niego księdze natrafił na wiele zjawisk paranormalnych, gdzie w niektóre po tej pory nie wierzył.

Nikt już nie zwracał uwagi na Savarahany pozbywające się z automatu świadków tego zdarzenia. Każda osoba przechodząca ulicą kończyła martwa. Słyszał za plecami cichy, zduszony szloch pani Jung, jak się domyślał opłakującej jej znajomych z osiedla, na którym przecież żyła od lat. Czyli tak właśnie zaczyna się wojna? Najpierw traci się ludzi z okolicy, później rozdziela z rodziną. Chociaż ich nadchodząca wojna była zupełnie inna, tak obawiał się, że może być w niej podobny schemat.

Z niepokojem ponownie podszedł bliżej Hwanga, z ust którego wydobywały się dźwięki cierpienia. Łapał się za głowę płacząc i prosząc nie wiadomo już kogo, by przestał. Felix zmierzył morderczym spojrzeniem ich wroga, po czym nie zważając na jego wcześniejsze słowa złapał chłopaka za poliki i oparł czoła o siebie. Oczy same mu się zaszkliły mając świadomość, że nie może nic zrobić. Teraz zrozumiał jak przez cały czas przed jego śmiercią czuł się Hyunjin. Kiedy umierał na jego oczach, a pół demon był bezsilny. Już nienawidził tego okropnego uczucia.

– Hyun...kochanie popatrz na mnie, proszę - wyszeptał błagalnie.

– Nie posłucha cię.

– Czego chcesz? Weź mnie, ale jego zostaw - zaproponował.

– Spokojnie, twoja rola też nadejdzie. Póki co jednak radziłbym ci się odsunąć - powiedział poważnie.

– Nigdy - zaprzeczył.

Odwrócił się znów do Hwanga, który uniósł głowę, choć zamiast dać Felixowi ulgę tylko wzmocniło jego lęk. Oczy chłopaka w całości były czarne. Tak puste, że blondyn nie poznawał osoby, którą kochał nad życie. Drżącą dłonią dotknął delikatnie skóry na twarzy starszego, lecz momentalnie został odepchnięty z dużą siłą na ziemię w stronę przyjaciół. Nim zdążył zrozumieć co się stało poczuł jak zostaje podniesiony do góry przez brata i Jisunga.

Wbił zszokowany wzrok w bruneta, wyglądającego, jakby znów miał go zaatakować. Zdawał sobie sprawę, że to w żaden sposób nie był Hyunjin. Nie mógł być. To nie był chłopak, który oddałby wszystko za jego bezpieczeństwo. Zaczął przypominać Savarahana, ale wydawał się bardziej człowieczy. Jedynie tęczówki i jeszcze bledsza cera sprawiały takie wrażenie.

– Widzisz? Mógłbym mu teraz kazać cię zabić i zrobiłby to bez mrugnięcia okiem. Miłość jest piękna, ale nie najpotężniejsza.

– Czemu on? - wyszeptał.

– Bo jest coś czego nawet twój ukochany nie wiedział do tej pory - zwrócił się do swojej marionetki. – Chodź do mnie - rozkazał stanowczo.

Lee z przerażeniem wpatrywał się, jak pół demon spokojnym krokiem idzie w kierunku Mroku. Dziwił go również fakt, że nikt nic nie robił. Cała ich grupa milczała obserwując zdarzenie. Rozglądając się po ich twarzach był przekonany, że San i Hongjoong wiedzieli coś więcej. Byli jego najlepszymi przyjaciółmi, a zdawali się po prostu akceptować cokolwiek się właśnie działo.

– Będziesz moim największym dziełem - złapał Hyunjina za ramiona.

– Nie dotykaj go - warknął dwudziestodwulatek wyrywając się z uścisków, ale od razu został powstrzymany przez pozostałe pół demony.

– Zostaw - usłyszał szept różowowłosego.

Niechętnie posłuchał się starszego i stanął w miejscu. Z niekontrolowaną złością przyglądał się, jak postać z dumą patrzy na jego miłość. To też było dla niego czymś nowym. Nie bał się wroga, a wręcz rozszarpałby go za strzępy, gdyby nie trzymające go silne dłonie.

𝓕𝓪𝓵𝓵𝓮𝓷: 𝓐𝓻𝓸𝓼𝓮  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz